czwartek, 28 lutego 2013

Stosik #1

Hej!

Niedawno zadałam sobie pytanie 'Dlaczego nie wstawiam stosików na swojego bloga?'.
Odpowiedź jest tylko jedna - zapominam. Już wiele razy budziłam się w soboty z zamiarem sfotografowania kilku książek ułożonych na jednej kupce ;) Jednak dni mijały tak szybko, a ja miałam tak wiele na głowie (ciekawe...), że zapominałam o tej czynności. Jak widać skleroza nie boli, choć jest to już powszechnie wiadome ;)
Dlatego dzisiaj obudziłam się z zapałem oraz zawziętością i nic mnie nie powstrzymało od sfotografowania mych ukochanych książeczek. 
Postaram się wstawiać stosiki regularnie (pod koniec miesiąca). Nie zawsze będą one jednak pokaźne, 
wiadomo - szkoła. W obliczu sprawdzianów, czy referatów ciężko znaleźć chwilkę na czytanie. Ale po co zakuwać całe noce? Od czego są ściągi? Lepiej sobie poczytać, a co! Okej, już lepiej przejdę do zdjęcia, bo zaczynam działać wbrew edukacji...
A oto mój pierwszy blogowy stosik:


1. Poradnik "Miłość i seks" Katerina Janouch - od wydawnictwa Czarna Owca. Nie zwykłam czytać poradników, ale być może czegoś ciekawego się dowiem ;) Zawsze lepiej być doinformowanym we wszystkich dziedzinach.
2. "Pamiętnik narkomanki" Barbara Rosiek - książkę pożyczyłam od przyjaciółki. Tą pozycję powinien przeczytać każdy. RECENZJA
3. "Pandemonium" Lauren Oliver - wypożyczona z biblioteki. Szczerze? Jakoś nie mam zapału, żeby się za nią zabrać.
4. "Ostatnia spowiedź" Nina Reichter - zakup własny. Uwielbiam *_* RECENZJA
5. "Nevermore. Kruk" Kelly Creagh - zakup własny. Podczas ostatniej wizyty w księgarni, jednego byłam szczególnie pewna. Wiedziałam, że muszę mieć tę książkę!
6. "Dotyk" Jus Accardo - j.w. Ta pozycja bardzo mnie intrygowała, wiec gdy nadażyła się sposobność, od razu pobiegłam z nią do kasy :D
7. "Hades" Alexandra Adornetto - j.w. Po przeczytaniu "Blasku" byłam bardzo ciekawa jego kontynuacji. "Hades" jest o wiele lepszy niż jego poprzednik :) RECENZJA
8. "Krąg" M. Strandberg i S. B. Elfgren - od wydawnictwa Czarna Owca. Przyznam, iż od dłuższego czasu ta pozycja mnie intrygowała. 

A więc to byłoby na tyle. Czy czytaliście, którąś z tych pozycji? Jak wrażenia? 
Albo może macie, którąś z tych książek w planach?

Pozdrawiam Was cieplutko!

niedziela, 24 lutego 2013

"Pamiętnik narkomanki" - Barbara Rosiek

OPIS: 

Pamiętnik jest zapisem prawdziwych przeżyć dziewczyny, później kobiety, która przeszła przez piekło uzależnienia i której, jako jednej z nielicznych, udało się zwyciężyć nałóg.
Jest lekturą przejmującą, niejednokrotnie bardzo drastyczną, ale wobec zagrożeń, jakie niesie narkomania - konieczną.
Jest świadectwem i przestrogą, które kierujemy do wszystkich:
młodzieży, rodziców, wychowawców.





"Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie to się nazywa. Podróż w nieznane."


MOJE ODCZUCIA:

Jak często słyszy się o nielegalnych sprzedażach narkotyków? Ile razy słyszeliśmy o różnorakich kradzieżach czy morderstwach, w czasie gdy ich sprawca był pod wpływem narkotyków bądź alkoholu? Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, co może czuć taki narkoman? Teraz Ty zadaj sobie pytanie, czy kiedykolwiek myślałaś/eś dlaczego taki człowiek sięgnął po narkotyki, albo co przeżywa w czasie gdy ćpa, i kiedy tego nie robi? Zgaduję, że nie. Aczkolwiek mogę się mylić. Osobiście nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wiele razy w wiadomościach, gazetach bądź nawet w centrum słyszałam o narkomanach. Ale nigdy nie zastanawiało mnie to, dlaczego oni to robią. Co mogą czuć. 

To co w tej chwili piszę, nie jest recenzją. "Pamiętnik narkomanki" nie jest światem wykreowanym przez autora, oraz stworzonymi barwnymi postaciami. Nie mogę oceniać bohaterów czy wydarzenia w tejże książce. Gdyż to nie są bohaterzy, ani jakieś tam wydarzenia. To są ludzie i prawdziwe życie. Jak zauważyliście nagłówek w tym poście głosi "Moje odczucia", ponieważ właśnie tak powinno się pisać o tej książce. O swych własnych odczuciach.

"Zaczęłam się bać. Nie wiem czego. I to właśnie jeszcze bardziej mnie przeraża. 
Ale nie potrafię się zatrzymać. 
Czuję, że to jakaś nie znana dla mnie siła pcha mnie tam. TAM."

Czytając o przeżyciach Barbary Rosiek, o jej bardzo osobistych przemyśleniach, czułam się, jakbym ukradła komuś pamiętnik i czytała jego zawartość w kącie w tajemnicy przed innymi. Basia miała czternaście lat, gdy sięgnęła po narkotyki. Dlaczego sięgnęła? Sama tego nie wie. Była wzorową uczennicą i cudowną córką. A mimo to, czegoś jej brakowało. Gdy Filip po raz pierwszy wstrzyknął jej morfinę, Basia czuła się niesamowicie. Wtedy myślała, że chłopak daje jej chwilę szczęścia. Nie miała pojęcia, że on ją zabija... 

Z każdym kolejnym dniem Basia się uzależniała. Wiedziała, do czego prowadzą narkotyki, ale sądziła, że może z tym zerwać w każdej chwili. Jej myśli były tak prawdziwe, ludzkie i dogłębne, że czułam to samo małe szczęście, podczas gdy nastolatka ćpała, oraz niepewność, gdy zwiększała swe dawki. I sama zastanawiałam się nad pytaniami, które ją nurtowały. Próbowałam w jakiś sposób odnaleźć na nie odpowiedzi. Nie dało się. Pierwszy okres czasu ćpania, był dla Barbary niesamowity. Wszystko się zawaliło, gdy zrozumiała, że się uzależniła. Wtedy podobnie jak ją, zabolało i mnie.

"Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję."

Było mi smutno za każdym razem, gdy Basia wbrew swoim postanowieniom, sięgała po narkotyki. Współczucie brało górę, gdy czytałam o tym, jak młoda ćpunka się nienawidzi, gdy myślała o samobójstwie oraz o tym, że umarła za życia. Było mi jej szczerze żal. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co ona czuje. To musiało być istne piekło dla tak młodej dziewczyny. Robiło wszystko po cichu. Nikt nie miał pojęcia, że ona ćpa. Okłamywała osoby, które były dla niej najbliższe, których kochała najbardziej - rodziców. Jak wielkie brzemię nosiła w sobie ta młoda osóbka? Mimo, iż dziewczyna wiedziała, że to, co robi ją zabija, nie umiała się powstrzymać. Nałóg przejął nad nią kontrolę. To on kierował jej ciałem i przesłaniał logiczne myślenie. 

Wokół Basi, narkomanki, była sama śmierć. Ludzie, z którymi ćpała umierali. Po kolei. Albo z przedawkowania, albo po 'złotym strzale' - samobójstwie. Ta chwila, po zażyciu narkotyków, to właśnie dla tego momentu pełnego nieświadomości i słodkiej błogości, ludzie umierali. To przez chwilkę szczęścia, wszyscy prędzej czy później, płacili życiem. Basia to wiedziała, ale mimo tej wiedzy, nie umiała się powstrzymać. Wtedy zdała sobie sprawę, że jest ćpunką. To wszystko ciągnęło się przez wiele lat, a ona wiedziała, że umiera. Powoli, boleśnie. Jej ciało i dusza umierały. Jej psychika również. Ale dopiero, gdy jej najlepsza przyjaciółka przedawkowała, Basia poszła na 'złoty strzał'...

"Wszyscy 'silni' bardzo szybko upadają, kiedy życie da im kopa."

Odratowali ją. I wtedy zaczęła się niesamowicie trudna walka. Walka o życie. Basia wiedziała, że musi wyjść z tego nałogu. Ale każdy następny dzień był ogromną trudnością. Każdej nocy miała halucynacje, ale nie wierzyła, że jest chora psychicznie, mimo iż wszyscy jej to wmawiali. Każdego wieczora miała przed oczami strzykawkę pełną płynu, który ją zabijał. Każdej nocy śniła, że zażywa narkotyki. Mimo to Basia doskonale wiedziała, że nie może tego uczynić. Ze wszystkich sił walczyła o swoje życie. Mimo iż ta walka ją wykańczała. 

Narkotyki zostawiły po sobie ślad. W postaci chorego serca, i nieciekawej psychiki. Rosiek dawała z siebie wszystko na uczelni. Chciała być kimś. Mimo że przez kilka lat młoda studentka nie brała narkotyków, wciąż nie była pewna swej osoby, swoich wyborów. Wiele razy myślała o śmierci. Pragnienie, te niemiłosierne łaknienie narkotyku ją zabijało. Jednak Basia starała się być silną. Skończyła studia, dostała pracę i postanowiła wydać "Pamiętnik narkomanki", zapisując w nim swoje prawdziwe życie. Basia już nigdy nie mogła być sobą sprzed popadnięcia w narkomanie, i już nigdy nie zamierzała się stać tą ćpunką, która marzyła tylko i wyłącznie o pełnej strzykawce. Stała się prawdziwą Barbarą. Basią, którą miała się stać.

Książka naprawdę mną wstrząsnęła, przeżywałam wszystko to, co Baśka. Byłam pod niesamowitym wrażeniem, że po tym, co Rosiek przeszła, dała radę. Wyszła z nałogu, wyszła z piekła. 
Tej książki się nie poleca, ją się czyta, bo ona jest. Jest prawdziwa.

"Powinnaś wiedzieć, że obsesja śmierci jest lękiem przed nią. 
To wielkie pragnienie życia."

środa, 20 lutego 2013

"Ostatnia Spowiedź" - Nina Reichter

OPIS:

Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A później wspaniała noc się kończy. I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej. Nigdy więcej. Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi. Ally jest zajęta - uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi: "prasa nie może odkryć twoich kobiet". Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin. I również skrywa pewien sekret. Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?

"Mówią, że w życiu tylko raz można przeżyć miłość. Tylko raz coś zrywa cię do biegu, każde gnać przed siebie, choćbyś nie widział wtedy początku ani końca. Coś staje się słuszne, choćby miało przeciw sobie wszystkie racjonalne wybory. Coś każe ci walczyć, pragnąć i wierzyć. Coś sprawia, że nigdy nie zapomnisz chwil i miejsc, w których ostatni raz czułaś to, co odeszło..."

MOJA OPINIA: 

Zrządzeniem losu samolot Bradina oraz Ally ma opóźnienie, przez co oboje są zmuszeni czekać całą noc na lotnisku. Spotkali się zupełnie przypadkiem, zaczęli zwykłą rozmowę, a ta przerodziła się w pewną zażyłość. Brade był w miłym szoku, uświadamiając sobie, iż Allison go nie poznaje. Spędzili ze sobą niezwykłą noc, śmiejąc się i rozmawiając. Nikt nie był w stanie przewidzieć, że coś zaiskrzy... Rano każdy ruszył w swoją stronę. Oboje wiedzieli, że nie powinni ciągnąć tej znajomości - każdy z nich miał własne, skomplikowane życie. Jednak Brade na przekór wszystkiemu postanowił pielęgnować tę znajomość.

Mimo, iż młodzi byli oddaleni od siebie setki kilometrów, poznali się na wylot. Prawie na wylot, gdyż młody rockmen nie wyznał prawdy o tym, kim jest. Poprzez te codzienne rozmowy telefoniczne dziewiętnastolatek zakochał się w Al, dziewczyna jednak usilnie wmawiała sobie, że Brade jest tylko i wyłącznie przyjacielem. Dziewiętnastolatka doskonale wiedziała, że nie może pozwolić sobie na jakąkolwiek głupotę, gdyż jest w związku z Christophem, którego wcale nie kocha. Jednak jest to dziewczynie na rękę. Gdy nie kocha, nie można jej zranić. Bradin jednak doskonale wie, co czuje do Allison, więc postanawia się nie poddać. Czy Ally w końcu ulegnie nieuniknionemu? Czy przyzna się do swoich uczuć względem Brade? Czy ich związek ma jakąkolwiek szanse na powodzenie? 

"Miała żal o to, że złośliwy los pozwolił jej go poznać, pozwolił zasmakować jego obecności, jego ciepła, jego czułości i jego magnetyzmu... a teraz tak po prostu go odbierał."

"Ostatnia spowiedź" jest debiutancką powieścią napisaną przez Niemkę Ninę Reichter.
Po nie do końca udanej wpadce z "Delirium", zaczęłam z większym dystansem podchodzić do książek, wychwalanych przez większość. Dlatego otwierając "Ostatnią spowiedź" nie spodziewałam się żadnego cudownego dzieła, a co dostałam? Trudno powiedzieć ;)

Zacznijmy od pomysłu na książkę. Nie jest jakoś niesamowicie oryginalny, raczej zwyczajny. Widziałam sporo filmów o podobnym przesłaniu. O przypadkowym spotkaniu, jakie zaserwował los. Nic nadzwyczajnego. Książka dla młodzieży o miłości. Ale, nie wiem dlaczego, sama się nie rozumiałam, lecz od pierwszych rozdziałów, czytając książkę czułam pewne emocje. Nic nadzwyczajnego nie było w czytanym przeze mnie tekście, więc dlaczego tak bardzo... czułam tę książkę? Być może właśnie pomiędzy słowami, była ta magia ;) Wydawało mi się, że ta pozycja jest napisana z wielkim oddaniem w każde słowo.

Przeczytałam wiele recenzji, w których pisano, iż autorka, tworząc życie jak i zespół Brade, wzorowała się na pewnej niemieckiej grupie "Tokio Hotel". Znam ten zespół (zapewne każdy go kojarzy), ale osobiście nie wiedziałam o tej grupie za wiele. Więc w żaden sposób nie mogłam skojarzyć ich, czytając "Ostatnią spowiedź". Dlatego skorzystałam z pewnego źródła wiedzy - Wikipedii. Czytając, co nie co, zaczęłam dostrzegać podobieństwo braci Kaulitzów do braci Rothfeldów. I to już mi się nie spodobało. Autorka nawet nie potrudziła się, aby odmiennie nazwać bohaterów w swej książce... Właśnie ta wiedza, lekko zgasiła moje bardzo pozytywne zdanie o tej książce. Kolejny dowód na to, iż wiedza unieszczęśliwia. Ale cóż, zapomnijmy o tym na moment.

Ostatnio często natrafiam na książki, które porządnie mnie rozbawiają. To też zrobiła "Ostatnia spowiedź". Chyba nie było rozdziału, abym się nie roześmiała. Dialogi jak i myśli bohaterów były po prostu rozbrajające. Gdy książka ma w sobie humor, to aż chce się ją czytać.

"Zabawne, jak rzeczy, które doskonale znamy, mogą nas zdumiewać. Potrafią zgubić i zniweczyć wygodny pryzmat rutyny. Zadziwiające, jak szczere emocje wybiegają z naturalnego rytmu zwyczajnej powtarzalności."

Bohaterzy... hm... nie byli jakoś niesamowicie barwni czy świetnie wykreowani  Aczkolwiek byli jedyni w swoim rodzaju. Bardzo polubiłam Bradina, wręcz go pokochałam. To była naprawdę ciekawa postać, i chyba nawet najlepiej stworzona ze wszystkich. Jego dialogi i myślenie rozśmieszało jak i zasmucało. Zależnie od kontekstu. Natomiast Ally była irytująca. Wmawiała sobie wiele rożnych bzdur, aby tylko nie powtórzyło się to zdarzenie z przeszłości. Okej, rozumiem. Dziewczyna się sparzyła na Adamie, ale czy to powód, aby odtrącać i nie dopuszczać do siebie nikogo innego, nawet kogoś, kto sprawia, że dziewiętnastolatka czuje się nieziemsko? Oczywiście, że tak! O wiele łatwiej być z kimś, kogo się nie kocha. No przecież taka osoba nigdy nie zrani. Takie właśnie myślenie bardzo mnie zastanawiało. Po jednym nieciekawym kolesiu zachowywać dystans do reszty świata? Postawiłam przed sobą pytanie, czy to tylko Allison tak się zachowywała, czy postąpiłaby tak każda zraniona po całej linii dziewczyna? 
Tom - brat Bradina - był podobnie jak swój krewniak ciekawą postacią. Bardzo polubiłam ich więź braterską. Była specyficzna, jedyna w swoim rodzaju, i podobno również ściągnięta z pewnego niemieckiego zespołu... 

Styl jakim posługiwała się p. Nina był raczej prosty, przez co książkę czytało się bardzo szybko. W "Ostatniej spowiedzi" możemy natknąć się na wiele wulgaryzmu, niektórych to może zrazić, ale ja starałam się nie zwracać na to szczególnej uwagi. 

Zakończenie... Przez nie nie mogłam zasnąć przez dwie godziny... Szeroko otwartymi oczami patrzałam w bliżej nieokreślony punkt w ciemnym pokoju, myśląc, co to miało być? Gdy dotrwałam do początku końcowej sceny, uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam, że zdarzy się jakiś cud, no bo ta książka nie może się zakończyć w TAKI sposób. Pomyliłam się... Mimo iż zakończenie wydawało mi się holywoodzkie to i tak wycisnęło ze mnie sporo łez, i sprawiło, że serce zgubiło swój normalny rytm. Nie wierzyłam w to, co przeczytałam. Długo nie mogłam się otrząsnąć z tego zakończenia. I wiecie co? Przez chwilę żałowałam, że sięgnęłam po tę książkę. Mimo iż była naprawdę dobra i miło spędziłam przy niej czas, to nie chciałam poznawać tego zakończenia. Jednak po dłuższych przemyśleniach cieszyłam się, że książka znalazła się na moim koncie, nawet jeżeli, patrząc na okładkę coś mnie kuje. "Ostatnia spowiedź" jest drugą powieścią niemieckiego autora, przy którym zakończeniu płakałam i nie zgadzałam się na takie zrządzenie losu. Co jest z tymi niemieckimi pisarzami? Nie lubią Happy Endów, czy co?

Podsumowując "Ostatnia spowiedź" nie jest niepowtarzalną książką. aczkolwiek bardzo ciekawą i wciągającą. Znajdziemy w niej wiele śmiechu i poznamy miłość, która za wszelką cenę stara się przetrwać. A zagłębiając się w ostatni rozdział musimy przybrać stalowe nerwy. Szczerze? Zastanawiam się w ogóle po, co będzie kolejny tom. Lecz rzecz jasna po niego sięgnę. Tyle, że tym razem melisę zaparzę sobie przed otwarciem książki ;)

"Nie pokazałeś mi dziś gwiazd, Brade... tylko wiarę..."

środa, 13 lutego 2013

"Hades" - Alexandra Adornetto

OPIS:

Bethany Church jest aniołem. Została przysłana na ziemię, aby powstrzymać panoszące się 
tu siły ciemności. 
Choć zakochanie się w chłopaku nie było częścią 
odgórnego planu, 
więź pomiędzy Xavierem a Beth jest bardzo silna. 
Niestety, ani to uczucie, ani opieka dwójki archaniołów, Gabriela i Ivy, nie zdołają uchronić Beth przed diabelskim podstępem, 
który zawiedzie ją wprost do czeluści piekielnych. 
Jack Thorn zażąda za jej uwolnienie zapłaty, która nie tylko zagrozi Bethany, lecz może także kosztować życie jej bliskich. 
Czy Bethany nie straci wiary w miłość? 
Czy zdoła wypełnić swoją misje? Czy niebo jej pomoże?


"Jakże naiwni byliśmy wtedy. Poznałam już śmiercionośną potęgę ciemności. 
Potrzeba będzie całej odwagi, jaką zdołamy zebrać, aby ją pokonać. A nawet wówczas nasze szanse pozostaną niewielkie."

MOJA OPINIA:

Venus Cove po odesłaniu Jacka Thorna do piekła, na powrót staje się spokojnym miasteczkiem. Beth i Xavier spędzają szczęśliwie kolejne miesiące, upajając się swą miłością. Wszystko układa się jak należy. Do dnia, kiedy przyjaciółki Beth postanawiają w Halloween urządzić sobie seans spirytyczny. Zabłąkana dusza została wywołana. I to nie byle jaka dusza - samego Jacka Thorna. Demon używając podstępu zmusił anielice Bethany, aby mu zaufała. Zrobiła to, a on zaprowadził ją wprost do piekła. To pierwszy przypadek, kiedy anioł ląduje w piekle. Czy Bethany da sobie radę w obcym i brutalnym miejscu? Czy przyjaciołom i rodzinie Beth uda się ją uratować? Czego żąda Jack i w jakim celu zaciągnął ją do piekielnej czeluści?

"Ziemia była dla mnie niedostępna, powrót do nieba niemożliwy, 
a w piekle mnie nie chciano."

"Hades" to kontynuacja świetnie przyjętego "Blasku", którego twórcą jest młoda australijska pisarka. 

W recenzji poprzedniej części tej trylogii pisałam, iż zabrakło mi w niej zwrotów akcji, a monotonia aż kuła w oczy. Wiele blogów literackich pisało, że "Hades" jest zdecydowanie lepszą pozycją od swego poprzednika. Postanowiłam się przekonać o tym na własnej skórze. I się udało.

Zyskałam pewność, iż czytam kolejne dzieło p. Alexandry ze względu na naprawdę dobre opisy. Młoda pisarka ani na chwilę nie przestawała udowadniać nam, że ma talent. Opisy w "Blasku" były niepowtarzalne, tak samo jak w "Hadesie". Najbardziej podobały mi się momenty, w których opisywane było piekło. Czytając je ponownie poczułam tę niepowtarzalność jaka płynęła po każdym zdaniu, sprawiała ona, że czuliśmy się, jakbyśmy właśnie stali w mrocznej otchłani piekła. Nie to, że opisy były świetne, to jeszcze bardzo oryginalne. Pani Adornetto pokazała nam swoją, osobliwą wizję piekła. 

Na szczęście w przeciwieństwie do "Blasku" w tej części nie znalazłam chwili monotonii. Wręcz przeciwnie! Może rozdziały nie były przepełnione niekończącą się adrenaliną, ale znajdowały się w nich ciekawe zwroty akcji, które sprawiały, że czytelnik nie mógł się oderwać od książki. Z każdym rozdziałem byłam coraz bardziej ciekawa, jak Bethany poradzi sobie sama w piekle, i czego oczekuje od niej Jack.

W kwestii humoru pani Alexandra również mnie nie zawiodła. Mimo iż sytuacja Bethany była tragiczna, to dialogi pomiędzy Xavierem a Molly tak mnie rozbawiały, że wybuchałam gromkim śmiechem. Właśnie te zabawne momenty sprawiały, że książka nie była przepełniona udręką, obawami czy strachem. 

W "Hadesie" bardzo zastanawiała mnie postać Thorna. Był demonem, który spełniał swoją każdą zachciankę w swym piekielnym domu. Ale bywały chwile, że było mi go żal i nawet żywiłam do niego sympatię. Chłopak chyba potrzebował tylko miłości, ale nienawiść, która kotłowała się w jego wnętrzu, przesłaniała wszystko. A z tą moją sympatią do niego bywało rożnie. Czasami właśnie czułam, że chcę aby mówił dalej, a czasem po prostu chciałam, aby ten podły drań wyniósł się z kartek papieru... 

Po śmierci Taylah Molly się zmieniła. W "Blasku" była ciekawą osobą, ale czasem naprawdę płytką. W "Hadesie" było inaczej. Była twarda i nieustępliwa. Występowała częściej niż zwykle. Ubiegała się o swoje i za wszelką cenę próbowała pojąć to, co było wręcz niepojęte. Z każdym kolejnym rozdziałem Molly coraz bardziej mnie intrygowała. Powinnam również poświęcić chwilę dla Gabriela. Wcześniej pisałam, że na uczucia innych kobiet był obojętny, w tej części również taki był, ale bywały chwile, gdy miałam wrażenie, iż coś w nim pękło i zaczął w jakiś specyficzny sposób dostrzegać zaloty Molly. Jestem bardzo ciekawa, czy coś z tego wyniknie.

Styl jakim posługuje się Alexandra Adornetto jest bez zarzutu. Tak samo miły i prosty jak w poprzedniej części. Muszę rzec, iż "Hades" jest naprawdę dobrą lekturą. Widać również, że młoda pisarka rozwinęła przy nim swe skrzydła i stworzyła coś równie niepowtarzalnego, jak swe opisy. 

Mimo nużących rozdziałów warto przebrnąć przez "Blask", aby móc zagłębić się w o niebo lepszym "Hadesie". Oczywiście dzieło Alexandry Adornetto nie jest bardzo wybitną czy górnolotną lekturą, po prostu akcja zawarta w tej książce intryguje czytelnika i sprawia, że miło spędzamy z nią czas.

"Niektóre rzeczy pozostają poza ludzkim pojmowaniem."

sobota, 9 lutego 2013

"Delirium" - Lauren Oliver

OPIS:

Mówili, że bez [miłości] będę szczęśliwa. 
Mówili, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie.
Dawniej wierzono, że [miłość] jest 
najważniejszą rzeczą pod słońcem. 
W imię [miłości] ludzie byli w stanie 
zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem znaleziono lekarstwo na [miłość]...




"Podobno dawniej miłość doprowadzała ludzi do szaleństwa. 
Czy nie jest to wystarczający powód do niepokoju?"

MOJA OPINIA:

Lena przez całe życie obawiała się choroby. Choroby, która najpierw doprowadziła do szaleństwa, a później zabiła jej matkę. Również jej siostra, na krótko przed zabiegiem została zakażona. Na szczęście podano jej w porę remedium i ocalono ją. Remedium nie jest tylko lekarstwem na miłość, ono również sprawia, że zapomina się o bólu z przeszłości. Dzięki niemu życie jest prostsze. Lena nie mogła się doczekać dnia swoich osiemnastych urodzin. Dnia, w który miała poddać się zabiegowi, aby już nigdy nie być narażoną na najbardziej zdradliwą chorobę na świecie - miłość, oraz aby palący ból po stracie matki przestał ją kuć. Nastolatka niecierpliwie odliczała dni do wykonania zabiegu, do czasu, gdy poznała go... 
Alex wywrócił życie Leny do góry nogami. Udowodnił, że rzeczy, w które Lena wierzyła były kłamstwem, a słowo 'kocham' nie jest złe. Czy Lena odważy się porzucić wszystko, czego ją uczono w imię miłości, która mniemaniem wszystkich jest mordercza? Czy młodzi mają jakąkolwiek szansę być szczęśliwi? A co jeśli miłość rzeczywiście jest chorobą? 

"Wolę umrzeć na swój sposób, niż żyć według waszego."

"Delirium" jest dziełem amerykańskiej pisarki Lauren Oliver urodzonej w 1982 roku w Nowym Jorku. Pierwszą powieścią p. Lauren jest książka "7 razy dziś", która dość szybko zyskała pozytywny odbiór wśród czytelników. "Delirium" jest jej drugim dziełem. 

Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Napotkałam się z mnóstwem pozytywnych recenzji, w których brano "Delirium" za arcydzieło. Wiele blogów literackich pisało, iż dzieło pani Lauren jest ich ulubioną książką. Więc, jak myślicie, czego się spodziewałam po tej książce? Rzecz jasna cuda, które wciągnie mnie już od pierwszych stron. Jednak "Delirium" pokazało mi, iż nie powinno się bezgranicznie wierzyć w opinię większości...

Zacznijmy od tego... w sumie nawet nie wiem, od czego zacząć. W głowie kręci mi się tyle sprzecznych myśli, że nie jestem w stanie porządnie sklepić zdania na temat moich odczuć, co do tej książki. No cóż, napiszę po prostu wszystko. Podzielę recenzję, aby ta miała ręce i nogi ;)

MINUSY:
Pierwsze rozdziały książki rozczarowały mnie po całej linii. Nie potrafiłam się odnaleźć w fabule. Miałam wrażenie, że autorka skacze z jednej sceny na drugą. Nie mogłam znaleźć punktu zaczepienia. Książka była z jednej strony chaotyczna, a z drugiej strony, niektóre rozdziały były nużące, i w nie wszystkich chwilach widziałam sens. Wiem, to dziwne.

Na dodatek główna bohaterka mnie irytowała. Bezgranicznie wierzyła we wszystko, co mówiły władze miasta. Bała się jakichkolwiek zmian i nie chciała nawet rozejrzeć się dookoła, aby przeanalizować inną decyzję, nawet tą, którą sugerowała jej najbliższa przyjaciółka. Czy gdyby porządkowi, albo władze miasta powiedzieli Lenie, że ziemia jest w kształcie trójkąta, uwierzyłaby? 

Do dwusetnej strony "Delirium" było istną drogą przez mękę. Chociaż nie, może lekko przesadzam. Ale nieraz miałam chęć odłożyć książkę. Dlaczego? Rozczarowałam się po prostu. Liczyłam na niesamowitą lekturę, od której nie będę mogła się oderwać, a w zamian dostałam jedno wielkie rozczarowanie. Gdyby książka skończyła się na dwusetnej stronie moja recenzja byłaby w pełni negatywna. Na szczęście było jeszcze ponad sto pięćdziesiąt następnych stron, które wreszcie dały mi to, na co czekałam. 

PLUSY:
Wreszcie odnalazłam się w fabule, zaczęłam rozumieć zachowania głównej bohaterki, która zyskała nawet moją sympatię. Wszystkie zwroty akcji tak mnie wciągnęły oraz zaskakiwały, że czytanie "Delirium" było szczerą przyjemnością. Zaczęłam dostrzegać niezwykłość plastycznych opisów pani Oliver, oraz opisy uczuć, które sprawiały, że czułam to samo, co główna bohaterka. Pierwszy raz spotkałam się z książką, w której tak dokładnie opisywane były emocje, z którymi spotykamy się na co dzień (i nie tylko).

Pomysł na fabułę był bardzo oryginalny, ale zastanawiam się, czy pisarka w pełni wykorzystała potencjał, jakim mogła się wykazać. Świat, który stworzyła pani Oliver, był w miarę dopracowany. Jednak dostrzegamy to dopiero przy końcu książki, gdzie wszystko nareszcie nabiera barw. 

Muszę przyznać, że bohaterzy byli bardzo dobrze wykreowani. Każdy z nich miał odrębny charakter. Bardzo polubiłam Hanę - przyjaciółkę Magdaleny. Hana wykazywała się bardzo ludzkimi zachowaniami. Ciekawością i chęcią poznania czegoś nowego - prawdy. Nie chciała, aby cokolwiek ją hamowało. Nie preferowała ograniczeń, w jakich narzucono jej żyć. To właśnie z Haną poczułam więź od samego początku. Grace - kuzynka Leny, mała dziewczynka, która nigdy nic nie mówiła bardzo mnie intrygowała, a zarazem było mi jej żal. Współczułam temu dziecku. Zastanawiałam się jak bardzo cierpi. Choć nie wypowiedziała ani słowa, była bardzo interesująca postacią. Chciałam się dowiedzieć, co ona tak naprawdę myśli, co czuje. A w ostatnim rozdziale miałam ochotę dać jej całusa ;) Alex... nie wiem, czy mam opisać tę postać w plusach czy minusach książki. Chłopak, radzący sobie ze wszystkim, to chyba doskonale znany nam schemat. Chociaż... teraz, myśląc o tej postaci, wydaję mi się, że jednak nie był tak bardzo schematyczny. Było w nim to 'coś', czym się różnił. 

'Czy gdyby miłość byłaby chorobą, chciałabyś się wyleczyć?' - gdy przeczytałam te pytanie na okładce, pomyślałam 'tak', ale po zagłębieniu się w książkę i ujrzeniu, jaki jest człowiek po zażyciu remedium, od razu stanowczo pokręciłam głową. Życie po zabiegu, nie jest życiem. Człowiek jest pusty. Nie ma w sobie ani krzty jakichkolwiek uczuć, jest przygaszony, ale szczęśliwy. Dlaczego jest szczęśliwy? Bo nie czuje cierpienia. Ale nie czuje również radości, ani nie ma jakichkolwiek bliższych przyjaciół, do których mógłby żywić cokolwiek. Czy nic nie czując, jesteśmy szczęśliwi? Uważam, że za chwilę radości, przyjaźń czy za poczucie bycia kochaną, jestem w stanie zapłacić chwilami bólu, smutku czy rozczarowania. Tym właśnie jest równowaga. Czasem po prostu potrzebujemy upadku, aby się wzbić na nowo. 

Cóż jeszcze mogę dodać? Chyba ta recenzja jest już wystarczająco zagmatwana ;) Patrząc na plusy i minusy uważam, iż więcej w książce jest plusów. Warto było przeżyć te całe rozczarowanie pierwszymi piętnastoma rozdziałami, aby móc zachwycić się choćby tylko przez sto pięćdziesiąt stron. Po "Pandemonium" na pewno sięgnę. Muszę wiedzieć, co będzie dalej. Lecz teraz nie będę bezgranicznie wierzyła w opinie większości. Bo nie zawsze zaliczamy się do większości, racja? 

"Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą."

sobota, 2 lutego 2013

"Blask" - Alexandra Adornetto

OPIS:

Do sennego miasteczka Venus Cove przybywają anioły: 
Gabierl - wojownik, Ivy - uzdrowicielka oraz najmłodsza, a przy tym mająca w sobie najwięcej z człowieka - Bethany.
Zadaniem aniołów jest nieść dobro światu, który ulega wpływom ciemności. Podczas misji zmuszone są ukrywać swe nadnaturalne zdolności, świetlistą poświatę, a także - co najtrudniejsze - anielskie skrzydła. Nie powinny też przywiązywać się do pojedynczych ludzi...
I wtedy Bethany w szkole, do której uczęszcza jako siedemnastolatka, poznaje Xaviera. Żadne z nich nie potrafi oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu. Kiedy zaczyna łączyć ich prawdziwe uczucie, zdają sobie sprawę, że przekraczają granice ustalone przez niebo. I nie jest to jedyne zagrożenie dla ich szczęścia. Ciemne moce wciąż rosną w siłę. Nie ma czasu do stracenia.
Czy ta, która miała ratować innych, zdoła uratować siebie?


"Jak to jest, gdy czyjaś twarz staje nam się tak droga, 
że już zawsze trwa wyryta w naszej pamięci?"

MOJA OPINIA:

Dla Bethany jest to pierwsza wizyta na ziemi. Nigdy przedtem nie opuszczała nieba, gdzie była aniołem niskiej rangi. Ale On zdecydował, aby młody anioł wziął udział w bardzo ważnej misji. Gabierl i Ivy - anioły, które wraz z Beth przybyli na ziemię, mają doświadczenie w takich misjach. Anielskie rodzeństwo dziwi się, dlaczego wybrano tak młodego anioła, do czegoś tak niebezpiecznego - każdy najmniejszy błąd, może doprowadzić do zagłady. W szczególności Gabriel nie rozumie, dlaczego Bóg wybrał Bethany do tego zadania. Lecz nikt nie może sprzeciwić się z wolą bożą. 

Życie na ziemi, w ludzkim ciele jest istną męczarnią dla młodej Beth. Dziewczyna jednak stara się nie sprawiać kłopotów swemu rodzeństwu i próbuje udowodnić, że nie bez przyczyny Bóg postanowił wysłać ją do świata ludzi. Powiadano, że dziewczyna na dar, tylko nikt nie wie jaki. 
Rzecz jasna młodej anielicy zdarzają się małe potknięcia w nowym miejscu, ale Ivy i Gabriel trzymają rękę na pulsie. Wszystko idzie gładko, dopóki Bethany nie poznaje Xaviera. Młodzi czują do siebie silne przyciąganie. Ale związek z aniołem i człowiekiem z góry zmuszony jest odnieść klęskę. Jednak wiara zakochanych jest większa, niż jakiekolwiek przeciwności. 
Czy młodzi znajdą sposób, aby być razem, sprzeciwiając się w ten sposób woli Boga, oraz narażając na porażkę wszystko, co zostało dotąd osiągnięte? Czy aniołowie zdołają powstrzymać siły ciemności, które nabierają na sile? Kto stoi za nieszczęściami w na pozór spokojnym miasteczku Venus Cove?

"Niebo mogłoby rozewrzeć się nade mną, zionąc ogniem i siarką, 
a i tak nie przestałabym się uśmiechać."

"Blask" jest dziełem osiemnastoletniej australijskiej pisarki Alexandry Adornetto, która w wieku czternastu lat opublikowała swoją pierwszą powieść. "Blask" jest początkiem trylogii, która odniosła międzynarodowy sukces. 

Po książkę sięgnęłam z ogromnym zaciekawieniem i zapałem. Na tę pozycję czyhałam od dłuższego czasu, więc gdy tylko "Blask" trafił w moje łapki, zawładnęła mną euforia. Ale czy właśnie tego się spodziewałam?
Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę w książce są opisy. Długie, głębokie, przepełnione pięknem, które nie zawsze jest w stanie dostrzec ludzkie oko. Pani Alexandra poważnie napracowała się nad tymi opisami. Były niebanalne, aż chciało się je czytać. Ale czasami można było odnieść wrażenie, że rzekomych opisów jest ciut za dużo. W niektórych miejscach były one po prostu zbędne. Aczkolwiek wciąż przepełnione niezwykłością.

Osobiście ubóstwiam tematykę o aniołach, dlatego z chęcią czytam każdą książkę o tymże przesłaniu. Pani Adornetto stworzyła bardzo ciekawy świat i pokazała nam osobliwy pogląd na istoty niebiańskie. Były one pełne ciepła, miłosierdzia i łaski. Ale te doświadczone anioły, takie jak Gabriel były pozbawione uczucia do drugiego człowieka. Oczywiście współczuł im, pomagał w potrzebie, oraz nie był obojętny na ból jaki przeżywają. Ale w uczuciach takich jak miłość, zakochanie czy zauroczenie był kompletnie zimny. Nie ruszało go, iż wszystkie uczennice szkoły, w której uczył muzyki, były w nim zakochane. Był dla nich zimny i obojętny. Jedyną miłość jaką w sobie miał to miłość do Boga. Czy tak właśnie opisywane są anioły w Piśmie Świętym?

"Blask" nie jest zwykłą książką z gatunku paranormal romance. W fabule nie mamy ludzkiej dziewczyny, która poznała mrocznego i tajemniczego kolesia o czarnych jak węgiel oczach. Tutaj mamy do czynienia z poznającą życie ludzkie anielicą, i dającym bezpieczeństwo nastoletnim chłopakiem. Ich związek jest inny niż wszystkie inne. Przede wszystkim jest pełen miłości, ciepła i uczucia bezpieczeństwa jakie Bethany otrzymuje od Xaviera. Ich uczucie nie rozwinęło się natychmiast, powstawało powoli, a z każdym dniem było coraz silniejsze. Dzięki temu jest to jeden z piękniejszych związków, jakie miałam okazję poznać w swym literackim życiu. Związek Bethany i Xaviera jest wart o wiele więcej, niżby można się tego spodziewać.

Niestety w książce można było natknąć się na pewną monotonnie.Było mało zwrotów akcji, czy scen przyśpieszających rytm naszego serca. Akcja toczyła się bardzo powoli, co było nużące. Nie powiem, że ziewałam podczas czytania książki, ale po prostu fabuła nie wbijała w fotel. Zabrakło mi scen zapierających dech w piersiach, były może takie dwie czy trzy...

Chwila dla bohaterów, którzy byli świetnie wykreowani. Każdy z nich miał odrębny charakter, który miło było odkrywać z każdą stroną. Ciekawymi postaciami byli Ivy, Gabriel oraz Xavier. Interesująco było poznawać naturę aniołów, którzy czasem byli dla nas zagadką. Xavier był natomiast postacią, która zasłużyła na swoje pięć minut. Nie mogę rzec, że siedemnastolatek był zwykłym licealistą. Absolutnie! Sporo już przeszedł, co sprawiło, że jego charakter był jedyny w swoim rodzaju. Delikatny i opiekuńczy, a zarazem stanowczy i cięty. Na dodatek bardzo śmieszyły mnie jego dialogi. Takich postaci jak on powinno być więcej w książkach. A co do naszej bohaterki książki, hmm... Bethany czasami sprawiała wrażenie sieroty bożej. Ciepła klucha, dla której życie jest jedną wielką zagadką. Oczywiście rozumiem to, bo właśnie taki cel miała pani Alexandra. Chciała pokazać nam świat oczami, kogoś kto uczy się życia od początku. Z czasem jednak Bethany nabrała swojego charakteru, a raczej zaczęła go bardziej okazywać. Przyznam, iż od samego początku postać Beth wzbudzała we mnie sympatię.

Styl jakim posługuje się autorka książki jest łatwy do zrozumienia, dzięki czemu "Blask" czyta się szybko. Niebanalne opisy dodają lekturze, czegoś co sprawia, iż książka staje się niepowtarzalna. Niestety jak pisałam już wcześniej zabrakło mi zwrotów akcji, bez których dzieło Alexandry Adornetto bywało monotonne. A o rzekomych siłach ciemności, które starają się zlikwidować anioły, dowiadujemy się dopiero więcej pod koniec fabuły, co również nie szło książce na plus.

Pomimo wszystkich minusów, "Blask" jest pozycją, po którą warto sięgnąć. Czytelnik znajdzie w niej coś oryginalnego i niepowtarzalnego. Każdy miłośnik paranormal romance powinien zaznajomić się z tą książką. Osobiście sięgnę po drugą część - "Hadesa", mając nadzieję, że znajdę w niej wyczekane zwroty akcji :)

"-Chciałabym być tak pewna siebie jak ty. Ciebie chyba nic nie peszy.
-A dlaczego miałoby mnie cokolwiek peszyć? Życie jest grą, a ja po protu dobrze znam jej reguły."

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena