piątek, 29 marca 2013

Stosik #2

Witam!

Ten miesiąc przeminął równie szybko, co poprzedni. Nim się obejrzałam nadeszły święta Wielkanocne i tak długo wyczekane dni wolne. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, iż za oknem Matka Natura robi sobie z nas żarty, zasypując ulice śniegiem...
Nie wiem, jak Wy, ale ja już nie mogę doczekać się wiosny! Zapomnijmy na chwilę o śniegu i dajmy ponieść się naszej wyobraźni, wyobrażając sobie, iż słońce grzeje ;)
Co do książek w marcu nie mogę rzec, iż ilością pobiłam poprzedni miesiąc. W sumie mało pozycji udało mi się uzbierać w tym miesiącu. Ale za to jakie? Osobiście jestem wysłanniczką jakości, a nie ilości ;) 





1. "Gwiazd naszych wina" John Green - zakup własny. Musiałam mieć tę pozycję po tylu pozytywnych recenzjach!
2. "Trzy metry nad niebem" Federico Moccia - zakup własny. Ileż to łez wylałam przy tej książce? Ale warto było ;) RECENZJA
3. "Serce w chmurach" Jennifer E. Smith - wypożyczone z biblioteki.
4. "Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" Jennifer Echols - zakup własny. Od dawna czyhałam na tę książkę, ale spodziewałam się czegoś lepszego.RECENZJA
5. "Tak blisko..." Tammara Webber - od wydawnictwa Jaguar. Cudna książka <3 RECENZJA
6. "Tylko Ciebie chcę" Federico Moccia - wypożyczone z biblioteki. Po zakończeniu, jakie zaserwował mi pan Federico w poprzedniej części, musiałam sięgnąć po kontynuację jego działa!

Korzystając z okazji, chciałabym życzyć Wam zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych! 

wtorek, 26 marca 2013

"Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" - Jennifer Echols

OPIS:

Wszystko, czego pragnie Meg, to uciec. Uciec ze szkoły. Uciec od przywiązanych do skrajnie nudnego życia rodziców. To dlatego pewnego dnia przekracza niepisaną granicę, łamie prawo i zostaje nakryta przez policję.
John ma dziewiętnaście lat. Był świetnym uczniem. Mógł iść do college'u. A jednak z jakiegoś powodu zdecydował się zostać. Przestrzegać prawa. Służyć i chronić. To dlatego nie potrafi spojrzeć przez palce na wybryk Meg. Chce dać dziewczynie nauczkę.
Ona wyśmiewa jego zasady. On krytykuje jej rebelianckie zapędy. Doprowadzają się do szału. Testują swoje granice. Co się stanie, gdy obydwoje posuną się za daleko?

"Doprowadzają się nawzajem do szału...
Co będzie gdy przekroczą granicę?"

MOJA OPINIA:

Meg wraz ze znajomymi postanowiła zrobić coś szalonego. Wybrała się nad zamknięty most, którędy w każdej chwili może przejeżdżać rozpędzony pociąg. Podobno kilka lat temu zginęło tam kilkoro nastolatków. Mimo to młodzi wybrali się do zakazanego miejsca, aby się trochę zabawić. Niestety złapała ich policja. Uniknęli sądu, ale dostali karę. Troje z nich musiało jeździć karetką, wozem strażackim, albo z nocnym patrolem. Meg właśnie została przeznaczona do policjanta Aftera, który wzbudzał specyficzne uczucia w nastolatce. Dręczyli się nawzajem. Odnajdowali swe słabe strony, wykorzystując je przeciw sobie. Przeciągali strunę i wystawiali własne nerwy na próbę. Jak długo uda im się wytrzymać razem na nocnym patrolu? Czy policjant John udowodni Meg, że to, co robi jest nazbyt niebezpieczne i głupie? Co oznaczają specyficzne uczucia, które towarzyszą głównej bohaterce względem młodego policjanta?

Ostatnio zaczęłam darzyć ogromną sympatią powieści obyczajowe i sięgam po nie bardzo często. Od dawien dawna (zaraz po premierze książki), miałam ogromną chęć na "Dziewczynę, która chciała zbyt wiele". Do końca nie wiem, co mnie tak ciągnęło do tej lektury. Tytuł? Opis? Okładka? W sumie teraz nie jest to ważne. Ważne natomiast jest to, jakie wrażenie zrobiła na mnie ta pozycja.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to bardzo łatwy, młodzieżowy język, jakim posługuje się pani Jennifer. Właśnie dzięki nieprzedłużającym się opisom miejsc, książkę się wręcz połykało. Autorka skupiała się na tym, co się dzieje tu i teraz. Młodzieżowy język sprawił, iż czytanie tej książki było wręcz naturalne. Zdecydowanie nastolatkowie, bardzo szybko odnajdą się w tej pozycji.

"A dobrego związku nie można budować na frustracji i gniewie, prawda?"

Bohaterzy powieści są ciekawi, ale nie wydaję mi się, aby pisarka tak bardzo się do nich przyłożyła. Owszem nie są wyidealizowani i czasem potrafią zaintrygować czytelnika, aczkolwiek myślę, iż autorka mogła wyciągnąć z nich coś więcej. Ukazać ich oblicza bardziej dokładnie i precyzyjnie. Meg - główna bohaterka, siedemnastoletnia szalona dziewczyna, która nie czuje najmniejszych ograniczeń i skupia się na tym, aby naprawdę czuć, że żyje. Te uczucie dawały jej wszystkie szaleństwa, które czyniła. Siedemnastolatka była typową buntowniczką z niebieskimi włosami, wygadaną, rzucającą ciętymi ripostami. Zawsze musiała mieć ostatnie zdanie. John - dziewiętnastoletni policjant, znał się na tym, co robił. Nie pozwalał sobie w kaszę dmuchać i jak najczęściej chciał sprawiać wrażenie groźnego. Próbował naprostować tych wszystkich pokręconych nastolatków, i udowodnić im, że wcale nie są nieśmiertelni. To właśnie ukazywał Meg podczas nocnych patrolów. 

Uczucie, które powoli rodziło się pomiędzy głównymi bohaterami było dość specyficzne. Oboje wyśmiewali swoje poglądy i zasady. Robili wszystko, aby ten poczuł się winny, układając swe życie w taki, a nie inny sposób. Obydwoje chcieli udowodnić, że mają rację. Ich rozmowy właśnie opierały się na przekraczaniu wyznaczonej granicy. Poznawaniu swych słabych punktów. Doprowadzali się do szału, a mimo to, poczuli do siebie coś więcej. A może właśnie dzięki temu? Dziewczyna bez przerwy próbowała zrozumieć Johna, który mimo swych świetnych ocen nie poszedł do college'u lecz został na tym 'zadupiu'. Meg ze wszystkich sił starała się pokazać Johnowi, że życie w tym małym miasteczku jest pozbawione wigoru, a on próbował udowodnić jej, że mimo wszystko, łączy ją do tego miasteczka sentyment. I tak się dochodzili.

Szczerze mówiąc spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Jakiejś historii, która pokaże mi świat z innej perspektywy i zmusi do zastanowienia się nad własną egzystencją. Nic takiego się nie stało. Owszem, "Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" to przyjemna, prosta, idealna na jeden wieczór lektura, ale zdecydowanie nie ambitna. Sprawi, że na kilka godzin przeniesiesz się do małego miasteczka, aby poznać historię buntowniczki i policjanta, ale to tyle. Książkę zdecydowanie polecam nastolatkom, które lubią łatwe i przyjemne lektury. Bez zobowiązań. 

"Los to coś, co wyciągasz jak słomkę. To szansa."

niedziela, 24 marca 2013

"Trzy metry nad niebem" - Federico Moccia

OPIS:

Babi, dziewczyna z dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z ćwiczeń na siłowni, wyścigów na motorze i bezsensownych bijatyk. 
Mimo krańcowo różnych charakterów, a także sprzeciwu apodyktycznej matki Babi, zakochują się w sobie bez pamięci. 
Pod wpływem tej miłości zmieniają się oboje.
Babi otwiera się na świat, dojrzewa, a Step łagodnieje. 
Babi jest jedyną osobą,
której Step powierza swój mroczny sekret...



"Strach to czasem brzydka rzecz. 
Nie pozwala ci doznawać najpiękniejszych chwil. Będzie twoim przekleństwem, jeśli go nie pokonasz."


MOJA OPINIA:

Dzień, jak każdy inny. Babi wybiera się do szkoły samochodem swojego taty, wraz ze swą młodszą siostrą. Podczas spokojnej drogi do szkoły, jakiś bezczelny chłopak, zaczepia nastolatkę. Dziewczyna go ignoruje, mając świadomość, że już nigdy więcej nie spotka tego łobuza. Nie miała najmniejszego pojęcia jak bardzo się myliła... Drogi Babi i Stepa krzyżują się niejednokrotnie. Chłopak irytuje główną bohaterkę nie tylko tym, co mówi, ale również swoich zachowaniem. Jest agresywny, brutalny i arogancki. Dziewczyna natomiast nie zwykła przebywać w obecności takich typków. Ona jest ułożona, spokojnie, żyjąca w swoim świecie, gdzie wszystko jest prawie idealne. Młodzi żyją w zupełnie różnych światach, które na pozór są niemożliwe do połączenia. Ale uczucia, które zaczynają rodzić się w ich sercu, nie pozwalają im na nic innego, jak tylko połączyć oba te światy.

"Nie wiadomo dlaczego, ale wszystko na świecie zaczyna się w poniedziałek."

Zapewne wielu z Was kojarzy nazwisko Federica Moccia. Jest on włoskim pisarzem, którego dzieła podbijają serca nastolatek. Od dawna polowałam na jedną z jego książek, dlatego po wielu pozytywnych recenzjach, zdecydowałam się sięgnąć po pozycję "Trzy metry nad niebem". Oczekiwałam niesamowitej historii miłosnej, która zajmie szczególne miejsce w moim sercu. Udało się? Chyba tak, ale nie tak, jak się spodziewałam...

Zacznijmy od tego, że bardzo ciężko było mi odnaleźć się w tej książce. Narrator przeskakiwał z jednej sceny na drugą, tworząc lekkie zamieszanie i sprawiając, że czytelnik gubił rytm. Czasem musieliśmy się poważnie zastanawiać, gdzie jesteśmy i o którym bohaterze jest mowa. W jednej chwili czytaliśmy myśli Babi, a w następnej przemyślenia Stepa. Z czasem jednak, zaczęłam się przyzwyczajać do takiej zmiany narratora i poglądów bohaterów. 

Język jakim posługiwał się autor książki był przyjemny, łatwy do zrozumienia. Pisarz nie skupiał się tyle na opisach miejsc, czy wyglądu, raczej na wydarzeniach i emocjach. Powodowało to, że strony mknęły nim zdążyliśmy to dostrzec. Akcja co prawda toczyła się powoli, stopniowo, ukazując nam świat bohaterów. Niektóre rozdziały niestety wiały nudą, aczkolwiek były to tylko krótkie momenty, których raczej nie dało się uniknąć.

"Zagnieździło się w nim coś złego. 
Jakaś bestia, jakieś okrutne zwierzę znalazło sobie norę gdzieś za jego sercem, 
gotowe wychylić się na zewnątrz, gdy tylko pojawi się okazja, 
by uderzyć ze złością lub kąsać wściekle: podmiot cierpienia i zniszczonej miłości."

Bohaterzy byli bardzo dobrze wykreowani. Niesamowicie ludzcy, ze swoimi zaletami i wadami. Nie byli wyidealizowani, jak to czasem bywa. Główna bohaterka - Babi, szybko zyskała moją sympatię. Była prostą dziewczyną, którą postrzeliła strzała amora. Miała ona tyle samo zalet, co wad. Na szczęście przez (prawie) całą książkę mnie nie irytowała, jak to bywało ostatnimi czasy podczas czytania innych pozycji. Step, a raczej Stefano, był typowym łobuzem, który sądzi, że może i potrafi wszystko. Ten bohater ani trochę mnie nie denerwował, wręcz przeciwnie! Intrygowała mnie ta postać, jego myśli i zachowanie. Sprawiał, że chciałam poznać go na wylot, i zrozumieć, dlaczego taki się stał. Przyjaciele głównych bohaterów też byli ciekawi. Inni sprawiali, że chciało mi się śmiać do łez, a inni powodowali, że przewracałam oczami. Uwielbiam takie książki!

Wspomnienia, które są zawarte w książce (a jest ich sporo), pokazują nam, od czego zaczynali nasi bohaterowie i co przeżyli. Pan Federico świetnie obmyślił zarys książki. Pokazywał nam kluczowe sceny z przeszłości postaci, po to, abyśmy zobaczyli, dlaczego są w tym momencie tacy, a nie inni.

Wątek miłosny był interesujący i na swój sposób oryginalny. Ciekawił mnie sposób, w jaki zamierzają być połączone oba, tak różne światy zakochanych. Chwilę uniesień młodych, sprawiały, że zostałam porwana w wir ich specyficznej miłości. 

"Mówi się, że kiedy umierasz w jednej chwili widzisz najważniejsze momenty swojego życia."

Gdy mknęłam przez fabułę, byłam pewna, że zakończenie spowoduje, że uśmiechnę się szczęśliwa. Nic z tych rzeczy! Ryczałam przez ostatnie strony, kręcąc głową, w czasie gdy mój mózg krzyczał "Nie! Nie tak ma być!". Chwile, w których łzy przesłaniały mi widok na tekst, były nie do zniesienia. Gdzieś w środku wierzyłam, że to tylko taka próba, aby czytelnik mógł chwilę zapomnieć o parsknięciach śmiechem podczas czytania i dla odmiany stracić trochę łez. Ból, który towarzyszył kochanką, dręczył i mnie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że tak potoczą się losy głównych bohaterów. Nie wierzyłam, że Moccia tak ich dręczy! Przemiana młodych była bardzo widoczna, nawet w czasie, gdy słone łzy, zasłaniały mi widok na literki...

Ani trochę nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Nie żałuję też łez, których podczas czytania "Trzech metrów nad niebem" wylałam. Warto było. Ta pozycja ukazuje nam, że wszystko jest możliwe, jeśli tego gorąco pragniesz. Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie zagnieździło się mnóstwo pytań. Niestety, jak tutaj je uwiecznię, za bardzo zdradzę Wam fabułę. Jeśli lubicie poznawać miłość, która nie miała szans na przetrwanie, a mimo to, zakwitła i jeśli nie boicie się, że książka pobawi się Waszymi emocjami, powinniście po nią sięgnąć, gdyż warto wznieść się te trzy metry nad niebem. Nie zważając na upadek.

Ekranizację książki obejrzałam od razu po zakończeniu "Trzech metrów nad niebem". Muszę powiedzieć, że to jedna z lepszych ekranizacji powieści, jaką w życiu widziałam! Świetnie oddaje klimat dzieła pana Federica. Oglądając film, jak i czytając książkę przeżywacie to wszystko, co Babi i Step. A właśnie. Jedna rzecz jaka mnie dziwiła w filmie to to, że nasz chuligan Step, nazywał się Hache....

"-Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
-Ja? - Przytula ją do siebie.- Ja czuję się znakomicie.
-Tak, że mógłbyś dotknąć palcem nieba?
-Nie, nie tak.
-Jak to, nie tak?
-O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."

środa, 20 marca 2013

"Pandemonium" - Lauren Oliver

OPIS:

Lena żyje w świecie, w którym [miłość] uznano za niebezpieczną chorobę. Ludzie poddawani są zabiegowi, 
po którym już nigdy nie będą mogli kochać. 
Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje się w Aleksie. 
Ich wspólna ucieczka kończy się tragicznie... 
Wśród dymu i płomieni Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni. 
Z utraconej [miłości] i bólu rodzi się nowa Lena Morgan Jones - członkini ruchu oporu. 
Podejmuje się najbardziej niebezpiecznej misji. 
Na jej drodze staje tajemniczy Julian.

"Nie ma żadnego "przedtem". Jest tylko teraz i to, co nastąpi zaraz potem."


MOJA OPINIA:

Lena gna przed siebie. Nie patrzy, gdzie biegnie, byle naprzód. Byle jak najdalej od starego życia, starego świata. Biegnie, bo obiecała to Aleksowi. W końcu opada z sił i budzi się w dziwnym miejscu. Jest bezpieczna wśród Odmieńców, uratowano ją, dano pożywienie i ciepły kąt. Udało się. Dziewczyna żyje, porządkowi jej nie złapali. Jest wśród dobrych ludzi, takich, jak ona. Takich, którzy nie zamierzają wierzyć w kłamstwa władz. Tyle, że nie ma Aleksa. Tyle, że jej ukochany nie żyje...

"Świat bez miłości jest także światem bez ryzyka."

Osiemnastoletnia Lena uczy się życia w Głuszy. Musi sama o siebie zadbać. Egzystencja poza ogrodzeniem bardzo się różni, od życia, które znała dziewczyna. Ale tutaj nie ma miejsca na strach, ból po stracie i tęsknotę. Tutaj chodzi o przetrwanie, a aby przetrwać trzeba być silnym. W dniu, kiedy Lena przekroczyła granicę skończyły się żarty. Teraz jest to walka na śmierć i życie. Główna bohaterka musi dostosować się do zasad, które panują w Głuszy. Jest teraz jedną z nich. Musi pogrzebać starą, delikatną, nie wiedzącą za wiele Lenę, aby narodziła się nowa, taka, która przetrwa, nawet jeśli musi przez to iść bez niego... Bo go już nie ma. I nigdy nie wróci...

"Wszyscy pewnie tego potrzebujemy: słów, które powtarzamy sobie na okrągło i które 
dodają nam sił, by iść dalej."

Po wielkim rozczarowaniu książką "Delirium" nie miałam ochoty rozpoczynać kontynuacji, ale nie zwykłam nie dokańczać serii. Dlatego wypożyczyłam "Pandemonium", ale pozwoliłam, aby ta pozycja kisiła się dobry miesiąc na biurku, czekając na swoją kolej, która już myślałam, że nie nadejdzie... Ale jednak się spięłam i zaczęłam czytać tę książkę. 

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to fakt (który już zapewne każdy z Was zna), iż książka podzielona jest na "Wtedy" i "Teraz". Bardzo ciekawy pomysł, ale byłam pewna, że tak skacząc ze sceny na scenę, kompletnie się pogubię i stracę rachubę, co, gdzie się dzieje. Do tego jednak nie doszło, i tutaj właśnie dostrzegłam, plastyczność i niezwykłość opisów pani Lauren. Potrafiła tak sklepić wszystko, aby czytelnik nie tylko zrozumiał, o co chodzi, ale także złączyła to wszystko ze sobą tak spójnie, że każdy najmniejszy element miał sens i do czegoś zobowiązywał. Co jak co, ale pani Oliver wie, co robi! 

Życie w Głuszy, opisy i wyjaśnienia, jakie funduje nam pisarka, oraz spostrzeżenia Leny są naprawdę dobre i wciągające. Miło było poznawać specyficzny, dziki świat, walkę o przetrwanie i ludzi, którzy mimo wielu przeciwności losu, starają się wierzyć w lepsze jutro. I to mnie zaczęło dziwić. Mimo tego, że życie w Głuszy, jest walką o każdy dzień, a otrzymanie pożywienia jednym wielkim znakiem zapytania, ci wszyscy przeciwnicy poglądów władz, wciąż wierzą, że uda im się ich pokonać. Widzą światełko w tunelu. Każdy dzień jest niepewnością, ale oni się nie poddają. Jaką siłę muszą mieć w sobie ci wszyscy Odmieńcy? Zadałam sobie pytanie, czy w położeniu, w jakim znajdowali się ci, którzy uciekli, czy wciąż miałabym nadzieję. Nie wiem. Zgaduję, że szybko ona by mnie opuściła. Podziwiałam przyjaciół Leny z Głuszy, za to, że walczą. Bo nie wiem, czy ja wciąż bym walczyła...

"Jeśli nam coś zabierzecie, odbierzemy wam to siłą. 
Spróbujcie nam coś skraść, a i tak to do nas wróci. Pochwyćcie nas, a uderzymy. 
Właśnie tak działa teraz świat."

W "Pandemonium" poznajemy wielu nowych bohaterów. Juliana - chłopaka, który jest przedstawicielem młodzieży. Głosi, że remedium jest jedynym wyjściem. Jedyną alternatywą. Bez leku na miłość nie można się obejść. Ten bohater jest jednym z niewielu, o którym po prostu nie wyrobiłam sobie zdania. Chociaż, chwilka, gdy zbliżał się do Leny, mój mózg krzyczał: "Odsuwaj się od niej, ona jest dla Aleksa!"...
Raven - dziewczyna, która uratowała życie bohaterki, a zarazem głowa Odmieńców, była tak, jak wszyscy inni, żyjący w Głuszy, twarda i zimna. Tylko czasami, można było dostrzec w niej trochę ciepła. Tuck - chłopak, który również zamieszkiwał Głuszę, był tak samo twardy i zimny. Ale czego się spodziewać? Każdy tam taki był. Dlatego i Lena musiała się taka stać. 

Wspominałam, że w "Delirium" główna bohaterka niesamowicie mnie irytowała. Wydawała mi się infantylna i lekkomyślna. Było wiele rozdziałów, w których po prostu chciałam przywalić głównej bohaterce, jakimś ciężkim przedmiotem. Natomiast w "Pandemonium"... hm... początkowe rozdziały, szczególnie te "Wtedy", sprawiały, że wciąż Lena przyprawiała mnie o ciche westchnienie pod nosem. Ale z czasem, zaczynałam ją darzyć sympatią. Z głupiutkiej, nie zdającej sobie z niczego sprawy dziewczyny, zmieniła się w twardą, silną, wiedzącą, czego chce od życia kobietę. Mogliśmy obserwować jej przemianę w każdym rozdziale, a autorka ukazywała nam wszystkie różnice pomiędzy czasem krótko po ucieczce, a chwilami po nauczeniu się życia w Głuszy. 

Wydaję mi się, że nie dane było mi wręcz pokochać głównej bohaterki, gdyż zagłębiając się w książkę i życie twardej Leny, ona ponownie zaczęła mnie irytować. Wydawała mi się taka... zimna. Bez serca, zupełnie inna od tej delikatnej Magdaleny, która wierzyła w kłamstwa władz. Jak widać tak niedobrze i tak też źle. Chyba jestem jedną z niewielu osób, które po prostu nie poczuły więzi z główną bohaterką "Delirium". Ale jak wiadomo, wszystkim człowiek nie dogodzi. 

"Bo nigdy tak naprawdę nie będziemy w stanie zrozumieć drugiego człowieka."

Bardzo dziwił mnie fakt, iż Lena tak po prostu starała się zapomnieć o Aleksie, pogodziła się z jego śmiercią. Jak?! Przecież on był dla niej wszystkim, to z nim uciekła, dla niego, aby mogli być razem. Nie udało mu się i wiadome było, że porządkowi go zabiją. A ona oczywiście pamiętała o nim, widywała go w snach, ale próbowała nie myśleć o jego osobie, wypierała wszystkie wspomnienia o nim. Nie wiem, dlaczego, przecież nawet nie żywiłam Aleksa jakimś większym uczuciem. Tolerowałam go i tyle. Ale do końca książki, wierzyłam, że on wróci. Byłam po prostu pewna, że wyskoczy zza któregoś krzaka i wykrzyknie: "Lena, kochanie, ja żyję!". Dopiero zaczynałam rozumieć, że on już nie wróci, gdy Magdalena pozwoliła sobie, aby na amor deliria nervosa zaraził ją ktoś inny. Tak szybko zapomniała o swej pierwszej, prawdziwej miłości? Pozwoliła, by ktoś inny zajął miejsce w jej sercu? No tutaj to mnie ona po prostu rozwaliła. 

Bardzo podobała mi się akcja książki. Nieprzerwana, dynamiczna, ciągła walka. Ani bohaterzy, ani czytelnik nie dostają chwili wytchnienia. Było wiele chwil, w których moje serce przyśpieszało. W niektórych momentach rozszerzałam oczy, kojarząc fakty i gratulując pani Lauren, za jej pomysł i twórczość. 

Tak, wiem, że moja recenzja jest nad wyraz chaotyczna i nieskładna, ale tak już czasem bywa. Wiele myśli kotłuje mi się w głowie na temat tejże pozycji. Wiele tych negatywnych, jak i pozytywnych. Ostatecznie "Pandemonium" przebiło swego poprzednika, i sprawiło, że na pewno sięgnę po następny tom. Zakończenie nie pozostawia nam nic innego, jak tylko czekać z utęsknieniem na ostatnią część przygód Leny.  

"Miłość. Gdy tylko wpuścisz do swojego serca to słowo, 
gdy tylko pozwolisz mu zapuścić korzenie, 
rozprzestrzeni się jak grzyb we wszystkich zakamarkach twojej duszy - a wraz z nim pytania, drżące, pączkujące lęki, które sprawią, że nigdy nie zaznasz spokoju."

sobota, 16 marca 2013

"Tak blisko..." - Tammara Webber

OPIS:

Obserwował ją, choć jej nie znał. Zupełnie przypadkowo stał się jej wybawcą... 
Niedługo potem przyszła wzajemna fascynacja. Jednak przeszłość, z którą on próbował sobie poradzić i przyszłość, w której ona pokładała tak wiele wiary, mogły ich rozdzielić.
Tylko wspólnie będą mieli dość siły, by zwalczyć ból oraz poczucie winy, zmierzyć się z prawdą i doświadczyć nieoczekiwanej potęgi miłości.

"Kiedy rozpada się jakiś związek, ludziom wydaje się, że muszą dokonać wyboru. Taka już jest ludzka natura."


MOJA OPINIA:

Jacqueline poznajemy w czasie, kiedy jej przyjaciel Buck, próbuje ją zgwałcić po imprezie. Pusty parking, bardzo późna godzina, ciemność, okalająca wszystko dookoła, pijany, niespełna rozumu chłopak i bezbronna dziewczyna. Czy potencjalny gwałciciel może sobie wyobrazić lepszą scenerię? Albo czy młoda dziewczyna, potrafi dostrzec choćby płomyk nadziei w czymś takim? Absolutnie nie! Ale chwilka... Właśnie w tak beznadziejnej sytuacji Jackie dostała promyczek nadziei. A był nim silny chłopak, pojawiający się znikąd. Uratował ją przed gwałtem, do którego prawie doszło. Bezpiecznie odstawił do domu i... No właśnie i co dalej? Jacqueline wciąż zdołowana po zerwaniu i przerażona po próbie gwałtu, ciągle napotykała swego wybawiciela. Na uczelni, w kawiarni, na imprezach... W końcu przyjaciółki studentki zaproponowały dziewczynie "odskocznie" od całego zamieszania z zerwaniem. I miał nim być właśnie jej wybawiciel - Lucas. Miał być chwilowym pocieszeniem. Wszystko szło gładko, do czasu, gdy nie dostrzegli, że są siebie tak blisko... 

"Nieważne, co się stanie pojedynczej osobie, życie będzie biegło dalej."

Od dawna miałam ogromną chęć na tę książkę. I nie dowierzałam, że tak długo kisiła się ona u mnie na półce! W sumie to nie z mojej winy, tylko Henryka Sienkiewicza i jego "Krzyżaków"... Gdy w końcu mogłam porzucić niezbyt kochaną lekturę, od razu wzięłam się za "Tak blisko..." i co? 

Już pierwsze strony wciągnęły mnie tak bardzo, że czytałam książkę z walącym sercem. W pierwszym rozdziale pani Tammara funduje nam niesamowite emocje i zapierające dech w piersiach wydarzenie. To się nazywa dobre wejście! Jak często zdarzają się książki, które porywają czytelnika do swego świata już podczas czytania pierwszych stron? Z doświadczenia wiem, że takie sytuacje zdarzają się rzadko. Książka "Tak blisko..." z niezwykłą siłą i szybkością zaciąga nas w swój własny świat.

Następną rzeczą, która rzuca się w oczy, jest język, jakim napisana została ta pozycja. Niezwykle prosty i młodzieżowy. Po niezbyt łatwym języku w "Krzyżakach", byłam po prostu w siódmym niebie, mogąc powrócić do tak prostolinijnych słów, które w pełni rozumiałam! Styl, jakim posługuje się pisarka, sprawia, że książka jest niezwykle wciągają, czyta się ją szybko i z przyjemnością. W tej pozycji zaledwie kwestią minut jest, kiedy słowa Cię porwą.

"Przyznanie się do błędu i przeprosiny są cenne i wartościowe, 
ale czasami przychodzą zbyt późno."

Pomysł na książkę, hm... Oryginalny? Na swój sposób owszem. Ciekawy? Z pewnością! Nie sięgałam za często po książki obyczajowe, ale jeżeli, każda następna lektura z tego gatunku ma być równie świetna, to chcę więcej! Wszystkie wydarzenia, kłamstwa i fantazje, w które byli wplątani główni bohaterowie po prostu powalały. Byłam niezmiernie ciekawa każdego następnego rozdziału, a autorka podsycała nasze podekscytowanie książkom, dzięki pikantnym oraz zapierających dech w piersiach scenom. 

Uczucie pomiędzy Lucasem a Jacqueline było bardzo intrygujące. Niby podobne do miłostek z innych książek, które czytałam, a jednak inne! Zżerała mnie ciekawość, jak potoczą się ich dalsze losy. Autorka świetnie budowała romantyczną atmosferę i sprawiała, że nasz zachwyt rośnie wraz z podekscytowaniem Jackie. 

"Nasze oczy się spotkały, zastanawiałam się, 
czy takie chwile nadziei zdołają kiedykolwiek pokonać jego cierpienie."

Bohaterzy byli bardzo ludzcy. Ani trochę wyidealizowani. Posiadali swoje wady i zalety. Dosłownie! Każdy bohater potrafił nas zadziwić i wywołać uśmiech na twarzy, a następnie lekko rozczarować i wywołać brzydki grymas. Oczywiście niektórzy więcej rozczarowywali, inni bardziej zachwycali. Ależ czy nie takie właśnie jest życie? Nie tacy są ludzie? Dlatego za bohaterów, daję książce ogromniastego plusa! Niektóre postacie niesamowicie mnie rozśmieszały swoimi dialogami. Do takich właśnie postaci należeli Erin - przyjaciółka Jacqueline, Benji - kolega z wykładów z ekonomii oraz od czasu do czasu Lucas. A skoro mowa o Lucasie... sama bym się w nim zakochała na miejscu Jackie ;) 

Podsumowując książka "Tak blisko..." jest niesamowita i po prostu ją pokochałam. Za co? Za wszystko, a co! Pani Tammara wykreowała świetnych bohaterów oraz stworzyła niepowtarzalne wydarzenia, tworząc książkę, którą jest w stanie pokochać wiele osób. Chwała Ci, Tammaro Webber! Jedyna wada tej pozycji - skończyła się stanowczo za szybko! Założę się o cały zasób swej biblioteczki, że jeszcze kiedyś powrócę do tej lektury. Polecam Wam tę książkę, jest niezwykła!

"Miłość nie jest brakiem logiki. Jest logiką sprawdzoną i udowodnioną. 
Podgrzaną i wygiętą tak, 
by wpasowała się w kontury serca."


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

sobota, 9 marca 2013

"Miłość i seks - bezpruderyjny poradnik dla dziewczyn" - Katerina Janouch

OPIS:

To książka dla wszystkich młodych dziewcząt. Znajdą w niej odpowiedzi na pytania, których być może nie odważyłyby się zadać koleżance, rodzicom czy lekarzowi. Autorka pisze na temat miłości, seksu, ciała i genitaliów. Z wielkim wyczuciem odpowiada na najczęściej zadawane przez nastolatki pytania związane z seksualnością. Dzięki temu poradnikowi lepiej poznasz swoje ciało i potrzeby. 

Przesłanie Kateriny Janouch brzmi: "Chciałabym, żebyś uwierzyła w siebie. Jesteś świetna, dobra, mądra i ładna. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej! Poznaj swoje prawa i uważaj na siebie. Nie współżyj na innych warunkach niż twoje. Nie potrzebujesz chłopaka, żeby być istotą seksualną. Nie będę cię pouczać - chciałabym jednak cię zainspirować. Potrafisz, uwierz w to!".

MOJA OPINIA:

Nie zwykłam sięgać po żadnego typu poradniki. Uważam, iż wiem tyle, ile powinnam, i ta wiedza mi całkowicie wystarcza. Ale z drugiej strony, czy nie lepiej być doinformowanym, niż stwarzać różne domysły, na temat rzeczy, których może jednak nie jesteśmy tak bardzo pewni? Poradników jest mnóstwo. Każdy na inny temat. Wiele osób sięga po tego typu pozycje, wiele również ich unika. Spora liczba osób, dowiaduje się wszystkiego na podstawie własnego doświadczenia, albo zadając pytania swojej rodzinie, bądź przyjaciołom. Ale są takie tematy, których zwykle się nie porusza. Dlaczego? Bo są krępujące? Wstydliwe? Bo się czerwienimy, gdy słyszymy o seksualności? Czemu wiele młodych osób, wychodzi z pokoju, gdy ich rodzice poruszają tematy tabu? Miłość i seks, jest jednym z takich tematów tabu. Wstydzimy się o nich mówić na głos, albo po prostu nie chcemy. Właśnie dlatego uważam, iż to dobrze, że powstał poradnik "Miłość i seks" specjalnie zaadresowany dla młodych dziewczyn, które mają mnóstwo pytań. 

Dzieło p. Kateriny Janouch jest podzielone na trzy rozdziały. "Miłość", "seks" oraz "genitalia". W każdym z tych rozdziałów jest mnóstwo dobrze wyjaśnionych pojęć. Autorka starała się pisać rzetelnie i jak najbardziej młodzieżowym językiem, aby przekaz dotarł do młodszych czytelniczek. Zważywszy na to, iż poradnik napisany jest przez doświadczoną seksuolożkę, kobieta doskonale wiedziała, o czym pisze, i co chce nam - dziewczynom, przekazać. 

Bardzo spodobał mi się fakt, iż w rzekomym poradniku, zamieszczone były pytania zwykłych dziewczyn. Dzięki temu czytelnik, może ujrzeć, iż jest wiele osób zaprząta sobie głowę, pytaniami, które i im przeszły przez myśl. Co najważniejsze odpowiedzi na pytania nie są rozwlekłe, ciągnące się w nieskończoność. Autorka odpowiadała na wszystkie pytania, jak najzwięźlej i poruszając jak najważniejsze kwestie. 

Wiadomo, że nie łatwo pisać o poważnych rzeczach, operując jak najmniej trudnych, lekarskich słów, tak, aby nie znudzić młodej czytelniczki. Katerinie poszło to bardzo dobrze, niemniej jednak w niektórych rozdziałach towarzyszyło mi znudzenie. Być może było to spowodowane tym, że zdążyłam się już czegoś dowiedzieć na takie tematy i wiele rzeczy, pisanych w tym poradniku, nie było dla mnie nowością. Aczkolwiek zdołałam się dowiedzieć kilku nowych, ciekawych rzeczy.

Oprócz seksualności kobiet, seksuolożka za każdym razem starała się uświadomić swoim młodym czytelniczką, które bardzo często, wątpią w siebie, popadając w kompleksy (no, bo jak tu nie być zakompleksionym, widząc te gwiazdy w telewizji, które nie mają żadnych pryszczy i ani grama zbędnego tłuszczyku?), że są świetne. Próbowała dodać dziewczętom wiary w siebie i tłumaczyła, dlaczego jesteśmy wyjątkowymi stworzeniami. Książka bardzo dobrze uświadamia w sferze miłości, seksu i genitaliów, jak i dowartościowuje młodą dziewczynę.

Podsumowując bezpruderyjny poradnik dla dziewczyn "Miłość i seks" Kateriny Janouch, jest świetnym źródłem wiedzy na tematy, które nieczęsto są poruszane. Autorka zapisała w pigułce najważniejsze kwestie, dotyczące seksualności, starając się używać jak najbardziej młodzieżowego języka. Komu mogę polecić ten poradnik? Młodym dziewczyną, które "wkraczają w dorosłe życie". Na pewno znajdą tutaj jasno wyjaśnione pojęcia, przydatne w przyszłej egzystencji. Na dodatek przejdą szybki kurs flirtu, całowania i innych ciekawych rzeczy ;). Poradnik ten polecam również rodzicom, którzy mają trudności z poruszeniem tematu seksu ze swoimi pociechami. Dzieło pani Kateriny uświadomi Wasze dzieci, za Was. Ale czymże jest zwykły poradnik, względem szczerej rozmowy?


Za możliwość przeczytania poradnika serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca!

poniedziałek, 4 marca 2013

"Krąg" - M. Strandberg + S. B. Elfgren

OPIS:

Na pozór zwyczajne miasteczko Engelfors, w którym dzieją się dziwne rzeczy.
Sześć dziewczyn właśnie rozpoczęło naukę w lokalnym liceum. Nic ich ze sobą nie łączy, każda z nich jest inna. 
Pewnej nocy, gdy na niebie pojawia się czerwony księżyc, dziewczyny spotykają się w parku. Nie wiedzą, jak ani dlaczego się tam znalazły. Odkrywają, że drzemią w nich tajemne moce, a ich życiu zagraża niebezpieczeństwo...
Aby przeżyć, muszą działać wspólnie, tworząc magiczny krąg. 
Od tej chwili szkoła staje się dla nich sprawą życia i śmierci...


"W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy samotni."


MOJA OPINIA:

Życie w sennym miasteczku Engelfors jest pozbawione wigoru, nic nigdy się tu nie dzieje. Każdy dzień wygląda tak samo. Monotonia. Do czasu, gdy księżyc staje się czerwony i sześć młodych dziewczyn zbiera się w jednym miejscu. Dowiadują się, że tworzą magiczny krąg, o którym nikt nie może się dowiedzieć. Obce dziewczyny muszą trzymać się razem, lecz nie ujawniać nikomu swojej 'przyjaźni'. Każda z nich ma jakąś moc. Niektóre już ją odkryły, inne jeszcze nie. Wiedzą tylko, że muszą zwalczyć Zło. Ale kim jest rzekome Zło? Kto ma im pomóc, skoro same nie wiedzą nic? Czy nastolatki zdołają powstrzymać to, co jest tak niebezpieczne i nieuniknione? 

"Czasami trudno odróżnić rzeczywistość od fantazji."

"Krąg" jest dziełem szwedzkiego duetu Matsa Strandberga i Sary Bergmark Elfgren. Muszę przyznać, że od dawna ciekawiła mnie ta pozycja. Aczkolwiek nie miałam wobec niej jakiś specjalnych oczekiwań, w sumie niczego ambitnego się nie spodziewałam. Ot, taka odskocznia od rzeczywistości. Lecz od pierwszych stron dałam się porwać niesamowicie zagadkowej fabule, nie mogąc się od niej ani na chwilę oderwać!

Zacznijmy od pomysłu na książkę. Magiczny krąg, sześć zupełnie różnych, posiadających moce dziewczyn, które muszą uratować świat, oraz rozszyfrować niezliczoną ilość zagadek. Wydaję mi się, że tego jeszcze nie było. Pomysł na książkę jest bardzo ciekawy i niesamowicie oryginalnie wykonany. Narracja w książce jest trzecioosobowa. Bardzo interesujące jest to, iż wydarzenia i świat pokazane są z perspektywy kilku, poszczególnych osób. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak niektóre z postaci, widzą i rozumieją świat.

Zagadki. To one towarzyszyły nam podczas czytania każdego rozdziału. Było ich mnóstwo. Już od samego początku, autorzy serwują nam wiele tajemnic, które sprawiają, iż chcemy czytać jeszcze i jeszcze! Z każdą kolejną stroną musieliśmy robić miejsce w naszej głowie, aby zmieścić kolejne tajemnice. Niestety zwykłam bardzo szybko rozwiązywać wszystkie zagadki w książkach i domyślać się kto jest 'tym złym', na szczęście w tej pozycji nie udało mi się tak szybko dojść do sedna sprawy. Autorzy do samego końca trzymali mnie w niepewności, a gdy już sądziłam, iż wiem, co jest grane, zostałam zszokowana i zwiedzona na manowce. Ale przecież właśnie, o to chodzi, racja? Aby trzymać czytelnika w napięciu i postarać się wysilić jego szare komórki do rozstrzygnięcia zagadki. Osobiście jej nie rozstrzygnęłam. Dziewczyny zrobiły to za mnie. 

"Granica między życiem a śmiercią jest milimetrowa."

Głównych bohaterów jest sześć i każdemu z nich należy się własne pięć minut. Minoo jest typowym mózgowcem. Inteligentna, trzeźwo myśląca, szukająca racjonalnych rozwiązań i wyjaśnień, analizująca każdą rzecz z osobna. Czasem zdarzało jej się przesadnie milczeć, a czasem nie umiała zamknąć buzi, a słowa wylatywały z niej z prędkością światła. Natomiast rozwiązywanie trudnych zadań matematycznych, wywoływało u niej miłe podniecenie. 

Anna-Karin jest szarą myszką, której życie nie było usłane różami. Dziewczyna przez całą podstawówkę była prześladowana w szkole, wyzywana i ośmieszana. Nie miała pojęcia, dlaczego oni akurat uwzięli się nad nią, lecz Anna-Karin nigdy nie postawiła się im. Z bolącym sercem, godziła się na to, co oni jej robią. W liceum nareszcie przestano ją wyzywać. Wszyscy traktowali ją jak powietrze, zapomnieli o niej. A szesnastolatka robiła wszystko, aby tak zostało. Gdy jednak zrozumiała działanie swojej mocy, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, wiedziała, że jej od życia też się coś należy. 

Vanessa jest popularną dziewczyną, która budzi podziw u niektórych i pogardę u innych. Dziewczyna nie wahała się mówić tego, co myśli, aczkolwiek czasem się wstrzymywała. Ukazywała szczerą niechęć do nowego faceta matki. Sytuacja w jej domu również nie było najlepsza.

Linnéa to zbuntowana licealistka, która ma swoje własne poglądy. Żyje według własnych zasad i nigdy nie boi się mówić szczerze o tym, co myśli. Nie owija w bawełnę i śmiało sprzeciwia się, czemuś, co jej się nie podoba. Czasami daje się ponieść emocją i woli działać na własną rękę. 

Ida to egoistyczna osoba. Nie liczy się dla niej nikt, poza własną reputacją i swym zadowoleniem. Ignoruje wszystkich, i gdy coś jej się nie powiedzie, robi wszystko, aby zniszczyć osobę, odpowiedzialną za jej nieszczęście. Jest autentycznie wściekła, dlatego, iż również należy do kręgu. Mimo wszystko udziela się, ale przeważnie ze swoich egoistycznych pobudek. 

Rebecka jest również popularną dziewczyną, tylko nie rozumie dlaczego. Nie wie też, czemu jeden z najprzystojniejszych chłopaków ze szkoły, jest jej. Nie docenia siebie i wciąż boi się, iż jej szczęście, jakim jest Gustaf, pęknie jak bańka mydlana. Szesnastolatka jest troskliwa i rozsądna. Ze wszystkich sił stara się zjednoczyć tych, którzy tworzą krąg. Ona jako jedna z niewielu, zdaje sobie sprawę, jak ważna jest misja pokonania Zła.

"-Miłość musi boleć - wygłosiła.- W przeciwnym razie nie jest prawdziwa."

Styl jakim się posługują autorzy jest płynny i plastyczny. Łatwy język sprawia, iż przez książkę się sunie, a dodatkowe tajemnice i zapierające dech w piersiach wydarzenia, jeszcze nas pchają ku końcowi. Niestety w książce obcuje spora ilość wulgaryzmu. Ale, czy to jakaś nowość? Ostatnio zdałam sobie sprawę, iż niewiele książek dwudziestego pierwszego wieku pomija wulgarne odzywki. Jak widać w dzisiejszych czasach stało się to codziennością... Osobiście nie przepadam za przeklinaniem i sama staram się tego unikać, aczkolwiek przymykam oko na nieciekawe słówka, zamieszczane w książkach.

"Krąg" jest wartym uwagi thrillerem młodzieżowym. Przewijają się przez niego ciekawe, niekończące się tajemnice i dobrze wplecione wątki miłosne, tworzące tło całości. Uważam, iż jest to książka godna polecenia, gdyż zaciekawi czytelnika w każdym wieku, na dodatek różnorodność postaci, sprawi, iż każdy odnajdzie cząstkę siebie w bohaterach! Polecam!

"O pewne rzeczy trzeba walczyć. 
Trzeba zaryzykować życie, żeby postąpić słusznie."


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca!


© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena