piątek, 30 sierpnia 2013

"Przez burze ognia" - Veronica Rossi

Każdy człowiek posiada uczucia, emocje. W każdym momencie życia coś czuje. Czy to strach, wstyd, radość, obojętność, miłość, euforię: ale czuje, bez przerwy. Co prawda nasze uczucia nie zawsze są przejrzyste, lecz my i tak staramy się je zrozumieć, i w końcu rozumiemy. Lecz czy za każdym razem postępujemy zgodnie z nimi? Czujemy strach, uciekamy, jesteśmy radośni, śmiejemy się, wstyd zalewa nas falą gorąca, zakrywamy twarz. Lecz ile razy zdarzyło się nam działać wbrew sobie, wbrew emocją, wbrew tego, co czujemy? Wiele razy. Boimy się, lecz mimo wszystko pragniemy zachować zimną krew, udowodnić, że jesteśmy odważni. Jesteśmy smutni, lecz nie zawsze chcemy to ukazać i mimo wszystko naszą twarz wykrzywia uśmiech. Tak ciężko jest robić coś zupełnie różnego i czuć coś innego. Jednak, my ludzie, wciąż to robimy. Nie chcemy, by wszystkie nasze uczucia, były przejrzyste dla innych. Ale robiąc coś odmiennego od tego, co czujemy, okłamujemy drugą osobę, czy siebie? Czujemy, ale czasem po prostu udajemy, że jest inaczej. W niektórych przypadkach nie pragniemy niczego innego, jak wyzbyć się uczuć. One jednak nigdy, przenigdy z nas nie wyjdą. Zostaną, a my musimy nauczyć się z nimi żyć, postępować zgodnie z ich naturą. Nie ma co próbować panować nad emocjami, to nic nie da. One są nieokiełznane. 

"Uczuć nie można udawać."

Aria wraz z przyjaciółką i chłopcami wybrała się w niebezpieczne tereny, gdzie nie można się zapuszczać. Osoba, której pomysłem była ta niebezpieczna wyprawa, Soren, oszalał. Korciło go, by robić niebezpieczne rzeczy. Pomimo sprzeciwów Arii, robił to, co chciał. Aż w końcu rozpętało się piekło. Przed zginięciem w pożarze uratował Arię Wykluczony. Wkrótce po tym incydencie, Aria została wyrzucona z Kopuły. Musiała przetrwać sama w miejscu, gdzie nawet oddychanie jest niebezpieczne, gdzie choroby dopadają, gdy tego się najmniej spodziewasz, a każdy dzień jest walką o przetrwanie. Na jej drodze staje Dzikus...

Książka "Przez burzę ognia" autorstwa Veronicy Rossi, zdobyła rzesze fanów. Mnóstwo czytelników pokochało jej klimat. Napotkałam wiele pozytywnych recenzji "Przez burzę ognia". Byłam ciekawa, co urzekło tak wiele osób w tej książce. Po przeczytaniu dzieła pani Rossi zrozumiałam.

Coś, co rzuciło mi się w oczy podczas czytania, to klimat powieści. Oryginalny, intrygujący i bardzo prawdziwy. Pisarka świetnie budowała napięcie, bawiła się emocjami czytelnika, i nadawała przeróżne tempa. Sposoby na przetrwanie w wyniszczonym burzami eterowymi świecie, wydawały się być niemalże rzeczywiste, widać było, iż pani Veronica poświęciła na nie wiele czasu i serca. "Przez burzę ognia" zawiera wiele brutalnych opisów, które udowadniają, jak ciężko przeżyć w Umieralni.

Książka ta zawiera wiele informacji, dotyczących życia w Reverie, Umieralni, czy różnorodności wszystkich plemion. Pisarka zrzuca na nas bombę przepełnioną dziwnymi nazwami i zdawkowymi objaśnieniami. Dlatego by wszystko zrozumieć, trzeba być w pełni skupionym podczas czytania. Jedna chwila oderwania się od fabuły i już możemy poplątać się w świecie burz eterowych. 

Pomysł na książkę jest naprawdę ciekawy i śmiem twierdzić, że w jakiś sposób wyróżnia się spośród innych powieści tego gatunku. Osadnicy, Sfery, burze eterowe, plemiona, Wykluczeni, to coś, co jest oryginalne i potrafi wciągnąć czytelnika. Niesamowicie ucieszyłam się na wieść, że książka "Przez burzę ognia" posiada dwóch trzecioosobowych narratorów. Bardzo podobało mi się to, iż mogłam zobaczyć świat oczami niedoświadczonej Osadniczki i wyszkolonego przez życie Wykluczonego.

"Dla tych, których kochamy, potrafimy być najokrutniejsi." 

Niektóre z postaci są naprawdę intrygujące, godne uwagi, barwne. Takim bohaterem jest Perry, Dzikus, który uratował Arię. Osiemnastolatek odzwierciedla się ciekawym charakterem, który od razu przypada w gust czytelnika, sprawiając, że chcemy poznać przeszłość Perry'ego. Wydaje mi się, że to jest najciekawszy bohater książki. Choć niektóre postacie drugoplanowe takie jak Roar czy Cinder, również były barwne, posiadające 'to coś', co przyciąga uwagę czytelnika. Niestety Aria, główna bohaterka, wydała mi się niedopracowana. Nie zrozumiałam jej charakteru, wydawał się był jedynie płytko nakreślony. Zabrakło mi u niej prawdziwych cech, które sprawią, że poczuję, jakby ta siedemnastolatka istniała naprawdę. Na szczęście Perry ratuje całą sytuację.

Wątek miłosny. Wiele pisarzy albo za bardzo przyśpiesza uczucie, które pojawia się pomiędzy głównymi bohaterami, albo po prostu tworzy je wyjątkowo nieudolnie, nie ukazując w pełni jego potencjału. Pani Rossi tworzyła uczucie stopniowo. Z rozdziału na rozdział. Bardzo mi się to podobało. Miłość pomiędzy głównymi bohaterami ani nie wystrzeliła naprzód i powstała z chwili na chwilę, ani nie rodziła się męcząco długo. Wielki plus dla pisarki za dobrze skrojony wątek miłosny.

Język, jakim posługuje się pisarka jest przystępny, przeznaczony dla młodzieży. Autorka unika kolokwializmów, natomiast brutalność opisów, dodaje książce charakteru. Pióro Veronicy Rossi bardzo wciąga i nim się obejrzymy jesteśmy na ostatniej stronie powieści. 

"Przez burzę ognia" to ciekawa, w pewien sposób wyróżniająca się książka. Klimat powieści, opisy przetrwania w Umieralni, brutalne walki, dobrze skrojony wątek miłosny i dopracowany charakter Perry'ego, urzekły mnie i sprawiły, że bardzo miło spędziłam kilka godzin podczas czytania tejże pozycji. Zdecydowanie polecam!

"Bo ludzie to więcej niż emocje. Mają myśli i powody, by postępować tak, jak postępują."

czwartek, 29 sierpnia 2013

"Miasto upadłych aniołów" - Cassandra Clare

Miłość i szaleństwo to dwa słowa, które w jakiś sposób się ze sobą łączą. Gdy jesteśmy zakochani, połączeni odwzajemnioną miłością, stajemy się naprawdę szczęśliwi. Widzimy świat przez pryzmat różowych okularów. Wszystko nagle staje się ładniejsze, milsze, wspanialsze, mało co potrafi nas uczynić nieszczęśliwymi. Miłość uderza nam do głowy i podsuwa mnóstwo pomysłów. Może również doprowadzić do szaleństwa. Zawładnąć logicznym myśleniem i zmuszać do robienia rzeczy, które są niebezpieczne, zwariowane do granic możliwości. Możemy kochać tak bardzo, że wizja odejścia drugiej osoby, stanie się dla nas więcej niż niszcząca. I to właśnie po to, by nie stracić tego kogoś, kto zajmuje najważniejsze miejsce w naszym sercu, nie wahamy się robić rzeczy nienormalne. Miłość to jedno z najpiękniejszych uczuć na świecie, ale niekiedy, gdy kochamy za bardzo, może zniszczyć nie tylko nas, ale również obiekt naszych westchnień. Kochać kogoś, to stać na granicy szaleństwa. Musimy uważać, by nie przekroczyć tej cienkiej liny, bo potem nie ma odwrotu.

"Miłość jest sprzecznością."

Wszystko nareszcie zaczęło się układać. Valentine nie żyje, matka Clary obudziła się ze śpiączki, Podziemni nawiązali Porozumienie z Nocnymi Łowcami, a co najważniejsze: Jace nie jest bratem Clary. Młodzi nareszcie mogą stworzyć związek taki, o jakim marzyli przez wiele tygodni. Ponadto szesnastoletnia Clarissa jest szkolona na prawdziwą Nocną Łowczynię. Jednak demony nie śpią. Ktoś zabija Nocnych Łowców. A Jace zaczyna wariować z miłości. Dosłownie...

Kto nie słyszał o Cassandrze Clare? Jestem pewna, że każdy z Was kojarzy tą panią. Jeśli jednak się myślę, przedstawię Wam ją. Pani Cassandra Clare stworzyła serię o nazwie Dary Anioła. Początkowo miała być ona trylogią, lecz pisarka postanowiła dopisać jeszcze kolejne trzy części. Czy moim zdaniem autorka powinna zatrzymać się na trylogii?

Pani Clare wciąż potrafi zaskoczyć czytelnika. Jest kopalnią pomysłów. Wplata w fabułę wiele ciekawych,
szokujących wątków, które sprawiają, że nie można oderwać się od czytania. Fenomenalnie buduje napiętą atmosferę, co rusz wzbudzając ciekawość czytelnika. Nie szczędzi zwrotów akcji, i doskonale wie, kiedy przyśpieszyć tempo.

"Może ludzie tak naprawdę nigdy się nie zmieniają."

Bardzo spodobało mi się to, iż w "Mieście upadłych aniołów" pisarka przekazała pałeczkę Simonowi, który znacznie częściej pojawiał się w książce. Przez te rozdziały, w których pierwsze skrzypce grał Simon, chłopak zdobył wielką część mojej sympatii. Losy początkującego wampira naprawdę ciekawią i wzbudzają emocje.

Bohaterzy jak zwykle barwni, ciekawi, oryginalni. Z kolejnymi tomami, mam jednak wrażenie, że Jace staje się coraz poważniejszy. Niekiedy nie powie żadnego sarkazmu, bo jego głowę zaprzątają poważne problemy, których sam nie jest w stanie zrozumieć. Ciekawie ogląda się taką zmianę. Widać, że pisarka poświeciła dużo czasu na kreowanie charakterów postaci. Nowe osoby, które witają nas w czwartej części Darów Anioła, wnoszą świeży powiew w fabułę.

Język, jakim posługuje się pisarka jest przystępny, miły, ciekawy. Pióro pani Cassandry niekiedy rozbawia, kiedy indziej sprawia, że się zamartwiamy bądź wstrzymujemy oddech. Co jak co, ale autorka z każdą kolejną częścią zdobywa coraz większą umiejętność grania nam na uczuciach.

Śmiem twierdzić, iż "Miasto upadłych aniołów" to jedna z lepszych części Darów Anioła. Osobiście bardzo się cieszę, że pisarka postanowiła przedłużyć serię, bo wyszło jej to naprawdę dobrze! Zdecydowanie polecam.

"Czy nie to właśnie oznacza miłość? Że trzeba być blisko drugiej osoby, niezależnie od wszystkiego?"

niedziela, 25 sierpnia 2013

"Przypływ" - Cilla + Rolf Börjlind

Co jesteśmy w stanie zrobić, by chronić swoją reputację? By rozwiązać problem, który zagraża naszemu wizerunkowi publicznemu? Czy to, jak widzi nas świat, fani, biznesmeni, jest ważniejsze niż moralność? Czy dobro własnego interesu, jest w stanie tak nami zawładnąć, że robimy rzeczy brutalne, nieludzkie? Niektórzy ludzie są wstanie zrobić wiele karygodnych czynów, by ich "brudy z przeszłości" nie wyszył na jaw. Może to właśnie dowodzi, jak tchórzliwymi istotami są niektórzy z nas. Jesteśmy w stanie zrobić wszystko byleby nie ponosić żadnych konsekwencji, byleby pozostać na określonym szczeblu kariery, sławy, uznania. Nasza pozycja wśród społeczeństwa, jest ważniejsza niż szacunek dla innych, siebie. Niekiedy może być ważniejsza niż ludzkie życie...

"Rzadko robimy coś, aby zagłuszyć wyrzuty sumienia, natomiast często wmawiamy sobie, że tak jest. Albo zrzucamy na to winę, bo sami nie wiemy, dlaczego dokonujemy takich, a nie innych wyborów życiowych."

Olivia Rönning, studentka Wyższej Szkoły Policyjnej, podejmuje się zadaniu wyjaśnienia brutalnej zbrodni, która miała miejsce dwadzieścia trzy lata temu. Sprawę zamordowanej, ciężarnej kobiety, prowadził niegdyś ojciec Olivii. Młoda studentka czuje sentyment i chce wyjaśnić te morderstwo. Jednak wszystko jest przeciwko kobiecie. Nie może nigdzie znaleźć Toma Stiltona, który również próbował rozwikłać tę zagadkę i wszyscy przestrzegają przed zadzieraniem z Jackie, kobietą do towarzystwa, która prawdopodobnie była na miejscu morderstwa trzydzieści lat temu...

Cilla i Rolf Börjlind są uważani w Szwecji za najbardziej doświadczonych autorów scenariuszy filmowych i telewizyjnych. "Przypływ" to pierwsza z serii książek, której bohaterami są Tom Stilton i Olivia Rönning. Cenię sobie kryminały, dlatego z wielką chęcią sięgnęłam po tę pozycję. Jakie wrażenie wywarło na mnie dzieło Börjlindów? 

Przyznam, iż wiele kartek minęło, nim wątek kryminalny w końcu mógł ruszyć. Troszkę zbyt długo pisarze przeciągali prawdziwe rozpoczęcie śledztwa. Pierwsze rozdziały wydawały mi się niezwykle przewlekłe, przeciągane, niekiedy niestety odpychające. Na szczęście z czasem książka nabrała tempa i zaczęła się "rozkręcać". Z biegiem kolejnych rozdziałów czytelnik wpadał w wir kryminalnej historii.

Kryminał jest bardzo złożony. Niesamowicie poplątany, acz klarowny. Jestem w stanie zapewnić, że czytelnik sam w życiu nie rozwikła zagadki morderstwa i jego motyw. Podczas czytania "Przypływu" byłam tak skołowana, wywożona w pole, że nawet nie próbowałam rozwiązać na własną rękę, kto stoi za wszystkim. To było wręcz niewykonalne! Takie właśnie zawiłości są oczekiwane w książkach kryminalnych.

Bohaterów było naprawdę dużo. Mnóstwo, stwierdziłabym. Zadziwiające okazało się to, iż każda z postaci miała inny charakter, nie była kopią kogoś innego. Olivię, Toma, bezdomnych, jak i policjantów z łatwością można polubić, nie irytowali, okazali się ciekawi, ludzcy, prawdziwi i barwni. Uwielbiam, gdy bohaterzy powieści mogą poszczycić się własnymi cechami, poglądami, usposobieniami.

W "Przypływie" są poruszane ważne tematy, takie jak: prostytucja, życie bezdomnych, walki dzieci, a nawet problemy psychiczne. Cieszę się, iż pisarze nie skupili się tylko i wyłącznie na zbrodni popełnionej dwadzieścia trzy lata temu, ale również ukazali świat bezdomnych. Brutalnie prawdziwe opisy życia osób, które nie mają się, gdzie podziać, zadziwiały. Miałam wrażenie, jakby opisywał je ktoś, kto w przeszłości rzeczywiście był wyrzutkiem społecznym.

Język, jakim posługują się pisarze, jest przystępny. Miałam jednak niekiedy wrażenie, że przeznaczony dla osób dorosłych. Szczypta wulgaryzmu dodała tej pozycji autentyczności. Niestety, mała czcionka, okazała się porządnym wrogiem dla moich oczu.

"Przypływ" to dobrze skonstruowany, bardzo poplątany kryminał, który posiada w zanadrzu mnóstwo bohaterów i porusza ciekawe tematy, z którymi nieczęsto możemy spotkać się w literaturze. Pomimo rozwlekłego początku, polecam tę książkę, jest warta uwagi. Pokaże Wam brutalność życia na ulicy i zszokuje w wielu momentach. 

"Człowiek płacze, gdy coś straci albo czegoś nie dostanie. Można płakać z wielu różnych powodów, banalnych albo przejmująco tragicznych, lub zupełnie bez powodu. Można płakać po prostu dlatego, że coś zamajaczyło, gdy otworzyło się jakieś drzwi do przeszłości."

Za możliwość przeczytania "Przypływu" serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca!

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Papierowe miasta" - John Green

Jak sobie wyobrażamy drugiego człowieka? Tworzymy wyobrażenie o nim na podstawie naszych spostrzeżeń, uwag, poglądów. Chwil, w których obcowaliśmy z drugą osobą. Widzimy jej zachowanie i to właśnie według niego oceniamy, wyobrażamy sobie pełen zarys tej osoby. Ale czy mamy pewność, że ten ktoś pokazuje nam prawdziwe 'ja'? Czy możemy być pewni, że ktoś z kim się zadajemy, niczego przed nami nie ukrywa, jest prawdziwy taki, jaki jest? Możemy się z kimś zadawać i mieć o nim wyrobione zdanie, wyobrażenie tej osoby, ale nie możemy mieć pewności, iż to, co sobie myślimy o tej osobie, jest prawdziwe. Może się okazać, że tak naprawdę wcale nie znamy tego kogoś. Nasze spostrzeżenia mogą być złe. Więc może nim wyznaczymy opinię na temat kogoś, kogo jak nam się wydaje znamy, nim zaczniemy dzielić się z innymi własnymi wyobrażeniami na temat drugiej osoby, upewnijmy się, że z pewnością go znamy. Bo może się okazać, że oblicze, jakie jest nam pokazywane, jest tylko pozą, maską, pod którą ukrywane jest prawdziwe 'ja'.

"Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak."

Quentin wiedzie normalne, spokojne, niekiedy nudne życie. Chodzi do ostatniej klasy w szkole średniej, ma pokręconych najlepszych przyjaciół: Bena i Radara i nie należy do tak zwanej elity w szkole. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Margo Roth Spiegelman wchodzi do pokoju Q przez okno i prosi o pomoc w jej wieloetapowym, nocnym planie. Q się zgadza i spędza z Margo jedną z najbardziej szalonych chwil w swoim życiu. Następnego dnia dziewczyna znika. Nie przychodzi do szkoły. Uciekła. Margo miała w zwyczaju uciekać i zostawiać innym wskazówki, by najbliżsi wiedzieli, gdzie podziewa się nastolatka. Tym razem okazuje się, że dziewczyna zostawiła wskazówki tylko dla Quentina. Margo chce, by to właśnie Q był tym, który ją odnajdzie. Czy mu się uda?

Jonh Green jest amerykańskim pisarzem. Debiutował znakomitą powieścią "Szukając Alaski", lecz
prawdziwą sławę przyniosła mu powieść "Gwiazd naszych wina". Ja, jak zapewne wielu z Was, swoją przygodę z panem Greenem zaczęłam od powieści o Agustusie i Hazel. Pisarz zdobył moje serce tą poruszającą pozycją, ale czy tak samo moje serce zdobyła jego powieść "Papierowe miasta"? To mało powiedziane!

"Chodzi mi o to, że w którymś momencie będziesz musiał przestać wpatrywać się w niebo, bo inaczej pewnego dnia spojrzysz z powrotem w dół i zorientujesz się, że ty także uleciałeś w przestworza."

Coś, co rzuca się w oczy i nadaje tej pozycji charakteru to humor! Dowcip Johna Greena jest po prostu fenomenalny! Jego pomysły, zabawne teksty, które są zawarte pomiędzy kartkami, sprawiają iż wybuchasz szczerym śmiechem. Każdy rozdział jest w stanie wywołać u czytelnika niekontrolowaną salwę śmiechu. Bardzo cenię książki z przesłaniem i humorem. Tu miałam obie te rzeczy. Uważam, iż dowcip był tutaj naprawdę potrzebny, bo gdyby nie on, książka utrzymana byłaby w barwach szarości, powagi.

Przesłanie w "Papierowych miastach" jest niezwykłe. Dogłębne, szczere przemyślenia, ludzkie spostrzeżenia i ciekawe uwagi dotyczące codzienności, człowieczeństwa, miast. Uwielbiam książki z przesłaniem. Dzieło Johna Greena niesie ze sobą nieprzeciętny przekaz, który zmusi do refleksji. 

"Odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni."

Pomysł na książkę, jest bardzo ciekawy. Oryginalny. Pan Green miał wielki potencjał w tej historii i wykorzystał go w pełni. Nie dopatrzyłam się żadnych niedociągnięć, braku spójności, ani schematyczności. Pan John zaskakiwał czytelnika ciekawymi pomysłami i nie dał ani chwili na nudę. 

Bohaterzy zostali świetnie wykreowani! Zdecydowanie nieschematyczni, ani szablonowi. Ciekawi, barwni i dopracowani w każdym calu. Pisarz nie skupił się tylko na głównych postaciach, ale również przywiązał dużą uwagę do kreowania postaci drugoplanowych. Quentin jest w stanie zyskać sympatię czytelnika, tak samo jak Radar i (w szczególności) Ben. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu Johna Greena.

"Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."

Język, jakim posługuje się pisarz, jest bez zarzutu. Łatwy, przystępny, lecz ma w sobie 'to coś', dzięki czemu, czytanie jest najprawdziwszą przyjemnością. Nie dopatrzyłam się żadnego minusu w tej powieści. Niezwykłe, prawda?

"Papierowe miasta" jest głęboką, nietuzinkową powieścią, pełną humoru i niecodziennych refleksji. Uważam, iż każdy powinien zapoznać się z tą pozycją. To nie jest książka, to jest wręcz arcydzieło! Gorąco polecam!

"Być może wyobrażając sobie te przyszłe chwile, czynimy je realnymi, a może i nie, jednak i tak musimy je sobie wyobrażać."

wtorek, 13 sierpnia 2013

"Ty, ja i fejs" - Jay Asher + Carolyn Mackler

Każdy z nas kiedyś myślał o swojej przyszłości. Każdy zastanawiał się, jak potoczy się jego życie, jaką zdobędzie pracę, gdzie będzie mieszkał, za kogo wyjdzie. Jednak to są tylko nasze domysły. Nie mamy bladego pojęcia, co się stanie w przyszłości. Możemy mieć plany, starać się je realizować, dążyć do osiągnięcia wszystkich wyznaczonych celów, mieć marzenia związane z przyszłością i starać się je spełniać. Jednak nie można mieć pewności do tego, czy nasze marzenia się ziszczą. Możemy pragnąć gromadki dzieci, kochającego partnera, dobrych zarobków i dużego domku, a okaże się, że nic z tego mieć nie będziemy. Nasza przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Lecz rzeczy, które robimy teraz, w tym momencie, przyczyniają się do naszego dalszego życia. Każdy nasz ruch, myśl, marzenie, cel, każda poznana osoba, miejsce, malują kolorową farbką naszą przyszłość. Może się okazać, że nasze życie będzie się prezentować w barwach tęczy, lecz może być również w odcieniach szarości i czerni. Jedno jest pewne: wszystko leży w Twoim rękach. Nie zmarnuj tego.

"Odrzucenie zawsze boli, ale najgorzej, kiedy odrzuci cię ktoś, z kim jesteś tak zakumplowany."

Emma dostaje od swojego ojca nowy komputer. Jest bardzo podekscytowana tak niesamowitą technologią. Jej dawny najlepszy przyjaciel Josh, z którym ostatnio stosunki się pogorszyły, przynosi jej CD-ROM. Dziewczyna robi, co trzeba i nagle na ekranie jej komputera, wyskakuje bardzo dziwna strona, zatytułowana "Facebook". Emma widzi na niej kobietę, wyglądającą zupełnie jak ona, lecz mającą ponad trzydzieści lat. Z jej ostatnich wpisów na forum, wychodzi na to, iż jest nieszczęśliwa. Od tamtej pory Emma i Josh zaczynają igrać z przyszłością...

Jay Asher znany z pozycji "Trzynaście powodów" i Carolyn Mackler, autorka książek dla młodzieży, postanowili razem stworzyć powieść. "Ty, ja i fejs" jest owocem ich działań. Czy pisarze dobrze zrobili, tworząc coś w duecie?

Książka "Ty, ja i fejs" jest naprawdę oryginalna. Pomysł, by wpleść w fabułę Facebooka, okazał się bardzo ciekawy i wciągający. Ta pozycja pokazała, jak bardzo w dzisiejszych czasach światem zawładnął internet i wszelkie portale. Wplecenie w fabułę wątku związanego z przyszłością, jaką ukazywał fejs, był naprawdę dobry. Brzmiał obiecująco. Jay Asher i Carolyn Mackler bardzo dobrze wykorzystali swój potencjał. 

"Niektóre rzeczy po prostu się czuje."

Książka podzielona jest na dwóch narratorów: Emmę i Josha. Dobrym zabiegiem okazało się pokazanie
całej tej sytuacji oczami dwóch, różnych osób. Emmy, która nie wahała się igrać z przyszłością i Josha, który początkowo nie chciał wierzyć w całą tą zabawę z fejsem, a gdy już uwierzył, wolał nie robić niczego, co mogłoby być ryzykowne. Pisarze pozwolili nam wczuć się w całą tą sytuację i związać z głównymi bohaterami.

"Ty, ja i fejs" porusza również takie tematy, jak nieszczęśliwe zakochania, tracenie przyjaźni i dobrych kontaktów, nadopiekuńczość jak i rozstanie rodziców, oraz nowy partner w życiu któregoś z opiekunów. Tutaj liczyłam na jakieś większe zapoznanie się z tymi tematami. Autorzy tylko powspominali o tych sprawach. Niektóre bardziej rozwinęli, inne pominęli. Uważam, że mogli wycisnąć z nich troszkę więcej. Jednak nie mam, co narzekać.

Bohaterzy są ciekawi i barwni. Nie grzeszą oryginalnością, ale również nie są całkowicie schematyczni. Emma i Josh dość szybko są w stanie pozyskać sympatię czytelnika. Spodobało mi się to, iż pisarze skupili się również na postaciach drugoplanowych. Kellan i Tyson są również intrygującymi bohaterami. Dobrze wykreowani, nie posiadający niedociągnięć. 

"Czasami drogi przyjaciół się rozchodzą i nic się na to nie da poradzić."

Język, jakim posługują się pisarze, jest łatwy i współczesny. Właśnie, współczesny. Tutaj miałam pewne zastrzeżenia. Akcja książki rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych, a miałam wrażenie, że niektóre zwroty, których autorzy używali, nie były wtedy tak powszechne. Jednak mogę się mylić. Nie bardzo znam się na latach dziewięćdziesiątych. 

Ta pozycja może poszczycić się humorem. W wielu chwilach wybuchałam śmiechem podczas czytania. Atmosfera książki okazała się lekka, niezobowiązująca i zabawna.

Książka "Ty, ja i fejs" to przyjemna, lekka obyczajówka, potrafiąca rozbawić. Ciekawi bohaterzy i oryginalny pomysł to coś, co powinno Was przyciągnąć do tej pozycji. Zdecydowanie polecam jeśli szukacie czegoś miłego i niezobowiązującego. 

"Czy wiesz, że za miłość i nienawiść odpowiada ta sama część mózgu?"

sobota, 10 sierpnia 2013

"Sekret Julii" - Tahereh Mafi

Bać można się wielu rzeczy. Można bać się ciemności, pająków, seryjnych morderców, egzaminów, samotności, odrzucenia, prześladowcy. Jest wiele rodzajów strachu. Lecz, jak to jest bać się samego siebie? Nie wiedzieć, co jesteśmy w stanie zrobić. Tracić kontrolę. Pod wpływem impulsów, potężnych, skrajnych emocji, robić rzeczy nielogiczne. Gubić na tę chwilę rozum. I dopiero po wszystkim, gdy emocje opadną, ochłoniesz, zobaczysz, co zrobiłaś. Co uczyniłaś, tracąc kontrolę, kierując się emocjami, nie umysłem. Wychodzi na to, iż emocje są niesamowicie silne. Mogą odebrać nam panowanie nad sobą. Odebrać racjonalność myślenia. Więc może człowiek powinien zacząć się bać emocji? Bo to one są niszczycielskie. Przychodzą tak szybko, że nie zdążysz zareagować, namieszają Ci w głowie i pobudzą Twoje ciało do niecodziennych działań.

"A przecież czasu nie da się zamknąć w ciasnych granicach naszego pojmowania. Jest nieskończony, niezależny od nas. Nie może nam braknąć czasu, nie możemy stracić poczucia czasu, podobnie jak nie znamy sposoby, żeby go zatrzymać. Czas biegnie nawet wtedy, kiedy my stoimy."

Julia wraz z Adamem i Kenjim jest w Punkcie Omega. W miejscu, które działa przeciwko Komitetowi Odnowy, w miejscu, które pomaga osobom takim, jak Julia, osobą, które posiadają dar. Nadszedł czas, by Julia nauczyła się panować nad swoją mocą, zrozumiała jej działanie. To jednak okazuje się zbyt trudne. Dziewczyna sobie nie radzi, jest zagubiona, wystraszona. Wojska Warnera nie próżnują, po ucieczce Julii, zaczynają szukać Punktu Omega. Nadszedł czas walki...

Tahereh Mafi podbiła serca milionów czytelników "Dotykiem Julii". Stworzyła coś świeżego, ciekawego i ukazała swój talent, jakim są opisy i przemyślenia. Jej styl jest niezwykle oryginalny. Ostatnio był ogromny szał na drugą część przygód Julii i Adama. Po tylu pozytywnych recenzjach nie mogłam sobie odmówić przeczytania "Sekretu Julii". 

Byłam pod ogromnym wrażeniem wszelkich opisów w książce oraz dogłębnym analizowaniu co poniektórych tematów. "Sekret Julii" aż pachnie świeżością. Nie jest to książka, jakich wiele. Napisana z wyczuciem i w taki sposób, że trafia prosto w serce czytelnika. Każde zdanie, każde przemyślenie, zostaje w pamięci, zmusza do refleksji.Co prawda akcja książki nie gna nieprzerwanie, ale jest napisana w taki sposób, że czytelnik nie jest się w stanie oderwać od tej powieści. Czytamy i nawet nie zauważamy, kiedy strony mkną naprzód. 

"Po usłyszeniu złych wieści reklamacji nie uwzględnia się."

Muszę przyznać, iż "Sekret Julii" nie jest pozycją optymistyczną. Wręcz przeciwnie, jest to książka wręcz pesymistyczna, napisana ciemnymi barwami. Pełna przygnębienia, płaczu, bólu, niedowierzania lecz gdzieniegdzie przebija się skrawek nadziei, która towarzyszy głównym bohaterom. Powaga jednak jest plusem tej książki, trudności, jakie towarzyszą tytułowej Julii, skłaniają nas do głębszych przemyśleń i budzą współczucie do bohaterki.

Trójkącik miłosny: w współczesnych książkach bardzo trudno się bez niego obejść. Tak więc i pani Mafi dała się ponieść nieokiełznanej miłości i stworzyła dwóch mężczyzn, kochających jedną kobietę. Nie mam nic do takiego zabiegu, gdy jest dobrze stworzony. Tutaj jest on bez zarzutu. I choć wielkich starań, by nienawidzić Warnera (i mieć inne zdanie niż Emcia), nie udało się. Otóż ten młody mężczyzna z problemami i demonami z przeszłości podbił moje serce. Wybacz Adam...

Bohaterzy są barwni i ciekawi. Przynajmniej większość. Niektórzy są... dość płytko wykreowani, ale to pewnie dlatego miałam takie wrażenie, gdyż nie zdążyłam ich bliżej poznać. Julia na początku książki bardzo mnie irytowała swoim podejściem. Bała się wszystkiego, nie chciała się angażować, najlepiej dla niej by było, gdyby wszyscy zostawili ją w świętym spokoju. Dopiero z czasem zaczęła się zmieniać na lepsze. Pisałam wcześniej, iż dzieło pani Tahereh jest przygnębiające, owszem, jest, ale niektóre postacie niszczą na chwilę tę napiętą atmosferę swoimi dowcipami czy też zabawnymi uwagami. Do takich osób należy właśnie Kenji, które od samego początku zdobył moją sympatię. W tej części poznajemy lepiej Aarona Warnera. Ta postać zdecydowanie zasługiwała na swoje dłuższe pięć minut w fabule. To właśnie Aaron dodał tej pozycji czegoś, co zadecydowało o jej niepowtarzalności.

"Wiem, że słowa potrafią ranić. Ale nie sądziłam, że mogą zabić."

Język, jakim posługuje się pisarka jest bez zarzutu, przystępny. Styl natomiast niesamowicie oryginalny, niepowtarzalny. W żadnej książce nie spotkałam się jeszcze z takimi intrygującymi opisami. Były one szczere, chwytające za serce. Tak jakby pisarka opisywała właśnie Twoje bicia serca.

"Sekret Julii" polecam każdemu, kto zapoznał się z poprzednią częścią. A jeśli "Dotyk Julii" jest dla Was obcy, to musicie jak najszybciej się za niego wziąć, by móc przeczytać kontynuację, która moim zdaniem jest jeszcze lepsza. I powiem Wam jedno: "Sekretu Julii" się nie czyta, przez "Sekret Julii" płynie się motorówką na rozszalałym oceanie.

"Nie musimy nic robić, żeby umrzeć. Możemy przez całe życie ukrywać się w komórce pod schodami, a śmierć i tak nas znajdzie. Zjawi się ubrana w pelerynę niewidkę, machnie czarodziejską różdżką i strzepnie nas z tego świata, kiedy będziemy się tego najmniej spodziewali. Wymaże wszystkie ślady naszego istnienia na ziemi i wszystko to zrobi za darmo. Nie poprosi o nic w zamian. Ukłoni się na naszym pogrzebie, przyjmie wyrazy uznania za dobrze wykonaną robotę i zniknie. Życie jest trochę trudniejsze. No i jest coś, co stale musimy robić. Oddychać."

czwartek, 8 sierpnia 2013

"Miasto szkła" - Cassandra Clare

Jak dobrze znamy sami siebie? Wystarczająco dobrze, by mieć pewność, do czego jesteśmy zdolni, do czego możemy się posunąć? Czy żadna nasza myśl, zachowanie, nie wzbudza podejrzeń? Nie poznać samego siebie, nie mieć pewności, kim naprawdę jesteśmy, jakie są w nas cechy - to jedno z najgorszych uczuć. Lecz pomyśl, czy Ty, czytelniku, znasz siebie w pełni? Każda Twoja cecha, jest Ci znajoma, wiesz o sobie dosłownie wszystko, rozumiesz każde swoje zachowanie? Nigdy nie jesteś zdziwiony swoim postępowaniem? Wiesz, jak daleko jesteś się w stanie posunąć w każdej sytuacji? Znasz swoje granice? Wiesz, co możesz uczynić w napadzie szału, wściekłości, rozpaczy? Mówi się, że nigdy tak naprawdę, nie jesteśmy w stanie zrozumieć drugiego człowieka. Ja jestem zdania, że nigdy do końca nie poznamy siebie. Wiemy o sobie tylko tyle, ile przeszliśmy. Nie mamy pojęcia, co zrobimy w sytuacjach skrajnych. A więc, czy kiedykolwiek poznamy siebie w pełni? Będziemy wiedzieć o sobie wszystko? Na niektóre pytania nie ma odpowiedzi...

"Można tylko do pewnego momentu odpychać od siebie prawdę, ale ona i tak wypłynie na wierzch."

Wszystko powróciło do normy, Jace nie jest uważany za wroga Clave, Valentine'a zniknął. A Clary wreszcie odnalazła sposób na obudzenie matki. W tym celu musi wybrać się do Idrisu, miejsca, gdzie przebywają Nocni Łowcy. Jace jednak nie chce, by jego siostra tam jechała. Uważa, że to dla niej niebezpieczne, jest zdania, że Clave nie powinno się dowiedzieć o jej darze. Dlatego sprawił, że Lightwtoodowie wyruszyli bez niej. Dziewczyna jednak się nie poddaje i sama stwarza bramę do Idrisu. Nadchodzi straszliwa bitwa z Valentinem... 

"Miasto kości" autorstwa Cassandry Clare, miało być jedynie trylogią. Jednak doszło do tego, że tworzona jest właśnie szósta, ostatnia część. "Miasto szkła" jest trzecim tomem serii, więc czy moim zdaniem Dary Anioła powinny skończyć się właśnie na tej pozycji?

"Są uczucia, których nigdy się nie zapomina."

Pisałam w poprzedniej recenzji, iż drugi tom serii, nie utrzymał poziomu. Długo zajęło mi wkręcenie się w
fabułę. W "Mieście szkła" na szczęście akcja porwała mnie trochę szybciej. Każdy rozdział przybliżał mnie do momentu, w którym nie byłam w stanie oderwać się od akcji książki. Pani Clare świetnie budowała napięcie, wiedziała, w którym momencie zakończyć rozdział, by pobudzić ciekawość czytelnika. W wielu sytuacjach zostawiała nas w niepewności.

Pisarka wtoczyła w fabułę mnóstwo zagadek, tajemnic, komplikacji, które aż proszą się o rozwiązanie. I właśnie w tej części, wszystko staje się jasne. Pisarka klarownie objaśniała nam sens wszystkich zagadek. Odwiązywała zawiłości i szokowała swoją pomysłowością.

"Ile w wielkim planie wszechświata może znaczyć jedna noc?"

Od pierwszego tomu raczkował temat homoseksualistów. Rozwijał się powolutku w drugiej części, aż w "Mieście szkła" ukazał się w całej swojej okazałości. Pisarka pokazała związek dwóch młodych mężczyzn, poruszyła temat ukrywania swojej orientacji seksualnej przed rodzicami i trudności pokazania światu, co naprawdę się czuje, jakie ma się poglądy. Ten zabieg uważam za udany i ciekawy.

Bohaterzy (i tutaj się powtórzę) jak zwykle barwni i intrygujący. Wykreowani bardzo dobrze. Nowe postacie, które poznajemy w tej pozycji, zmuszają nas do przemyśleń nad nimi i zadaniem sobie pytania "Czy aby ta osoba, jest tym za kogo się podaje?".

"-I mam patrzeć, jak ty będziesz umawiać się z chłopcami, zakochasz się w którymś i wyjdziesz za mąż?- Jego głos stwardniał.- A ja będę umierał po trochu każdego dnia."

Ostatnie sto stron książki po prostu połknęłam. Napięta atmosfera, brutalne opisy walk, przerażające sceny, wywołujące szybkie bicie serca - tylko w ten sposób można opisać zakończenie. Byłam pod ogromnym wrażeniem sytuacji i opisów, które miały miejsce. Jak zwykle zachwyciła mnie pomysłowość pisarki.

Język, jak w poprzednich częściach, bez zarzutu, przystępny. Każdy rozdział budzi ciekawość, przez co nie możemy oderwać się od książki. Niestety, w tej części było mniej zabawnych tekstów i nie wybuchałam śmiechem, lecz niekiedy uśmiechałam się pod nosem. 

"Miasto szkła" zdecydowanie uniosło poprzeczkę dla kolejnych części. Na początku recenzji zadałam pytanie, czy moim zdaniem autorka powinna pisać kolejnych części serii, odpowiedź: z chęcią zapoznam się z kolejnymi tomami, bo wciąż nie mam dosyć!

"Kocham cię i będę kochał aż do śmierci, a jeśli potem jest jakieś życie, wtedy też będę cię kochał."

wtorek, 6 sierpnia 2013

"Miasto popiołów" - Cassandra Clare

Czym się kierujemy przy wyborze partnera? Nie oczami, nie słuchem, nie węchem, nie dotykiem, ani nie smakiem. Kierujemy się najbardziej irracjonalną częścią naszego organizmu: sercem. To ten mały, zdradliwy organ wybiera kogoś na ofiarę naszej miłości. Bez skrupułów każe nam się zakochać w jednej osobie spośród miliardów innych. Zmusza nas do ciągłego myślenia o niej, czucia niezrozumiałych emocji, gdy jesteśmy w pobliżu tego kogoś. Serce zawsze jest od nas silniejsze, dlatego gdy zmusi nas do zakochania się, możemy tylko mu się poddać. Co jak co, ale serca nie przechytrzysz. Niekiedy bywa, że ofiarą Twojego ogromnego uczucia będzie ktoś odpowiedni, lecz co jeśli poczujesz motylki w brzuchu na widok kogoś niewłaściwego? Gdy będziesz śnić, myśleć, marzyć o kimś, kogo w żadnym wypadku nie powinnaś darzyć uczuciem? Nie możesz się odkochać, umysł jednak każe tak właśnie postąpić. Lecz jakie szanse ma rozum w pojedynku z nieokiełznanym, fałszywym sercem? Żadne. Nie bez powodu mówi się, że miłość jest najsilniejszym uczuciem na świecie. Tak szybko nie odpuści, o ile w ogóle... 

"Miłość odbiera ci możliwość wyboru."

Clary dowiedziała się, że osoba, którą darzy uczuciem, jest jej bratem. Na dodatek jej matka jest w śpiączce w szpitalu. Szesnastolatka potrzebuje w takich chwilach kogoś, z kim mogłaby porozmawiać, kogoś, kto by ją wsparł. Ma najlepszego przyjaciela Simona, który oczekuje od niej czegoś więcej niż przyjaźni... Do Nowego Jorku przybywa Inkwizytorka, aby w imieniu Clave zająć się Jacem, który złamał Prawo. Całe Clave uważa, iż Jace, jako syn Valentine'a, jest jego szpiegiem. Ponadto ojciec Clary i Jace'a nie próżnuje. Pragnie zdobyć wszystkie Dary Anioła i wypowiedzieć się przeciwko Clave. 

Po przeczytaniu "Miasta kości", które po prostu zdobyło moje serce, nie mogłam sobie odpuścić kontynuacji dzieła pani Clare. Słyszałam od bardzo dobrze poinformowanego źródła, że "Miasto popiołów" jest częścią bardziej przygnębiającą, mimo to miałam nadzieję, że pani Cassandra ponownie bezlitośnie wciągnie mnie w świat Nocnych Łowców. Udało jej się?

"Ale skoro nie możesz powiedzieć prawdy ludziom, na których najbardziej ci zależy, w rezultacie samego siebie też oszukujesz."

Tak, jak poprzednia część pochłonęła mnie od pierwszych stron, tak ta odpychała. Wiele stron minęło nim
naprawdę wciągnęłam się w fabułę. Pierwsze rozdziały wydawały mi się nużące, nieciekawe i brakowało im 'tego czegoś'. Przebrnęłam dość szybko przez te nieporywające strony i wreszcie poczułam, że to naprawdę jest dzieło pani Cassandry.

Pisarka potrafiła zszokować czytelnika obrotem spraw, dodawała mu również wiele tematów, które trzeba rozważyć, przemyśleć i rozwiązać. Nie zawahała się mieszać mu w głowie, dodawać kolejnych kłamstw Clave, czy też Valentine'a. Zmartwienia, które spadały na głównych bohaterów, odbijały się również na czytelniku, który bardzo przeżywa fabułę. 

"Ludzie mówią, że to, o czym marzyli, w rzeczywistości nigdy nie okazuje się takie, jak sobie wyobrażali. Ludzie się mylili."

Coś, co bardzo komplikowało życie bohaterom (w takim razie i czytelnikowi), to wątek miłosny. W recenzji "Miasta kości" żaliłam się, iż jest on niedopracowany. Tutaj pisarka poświęciła mu troszkę więcej czasu, pokazała jego złożoność. Swoimi umiejętnościami literackimi sprawiła, że rozterki miłosne, które przeżywała Clary, przeżywał również czytelnik. Ja na przykład bywałam bardzo często wściekła z powodu takich, a nie innych obrotów spraw. Niekiedy miałam nawet ochotę kopnąć, czy to Clary czy Jace'a. Gdybym mogła (kolokwialnie mówiąc) skopałabym tyłek im obojgu. Niestety to już nie jest pierwszy raz, kiedy ubolewam, że konkretne postacie literackie są nierealne. 

Bohaterzy tak, jak w poprzedniej części są barwni i ciekawi. Niektórzy zaczynają coraz bardziej irytować, inni natomiast zyskują większą część naszej sympatii. I tak powinno być w każde książce: żaden bohater nie powinien być wyidealizowany. Niekiedy można mieć wrażenie, że Jace'a nie ma wad, tutaj jednak zaczynamy je dostrzegać i widzieć w nim normalnego (choć sarkastycznego ponad normę) człowieka. 

"Ale czy nie tym własnie jest miłość, Clarisso? Posiadaniem na własność?"

W "Mieście popiołów" byłam pod wrażeniem opisów walk. Ciekawe, jasne, niekiedy brutalne (takie kocham najbardziej). Dzięki klarowności wszelkich sytuacji bojowych, czytelnik jest w stanie dokładnie wyobrazić sobie bitwę, która w danym momencie się odbywa. Dynamika powieści to duży jej plus.

Język, jest bez zarzutu: łatwy, przystępny, nie sprawiający problemu. I w tej części pani Clare nie zawiodła mnie jeśli chodzi o sarkazm. Rozśmieszała mnie, choć rzadziej niż w "Mieście kości".

Jeśli czytaliście "Miasto kości" i Wam się spodobało, musicie sięgnąć po kontynuację, mimo iż opadła ona na poziomie. Wydaję mi się, że warto zapoznać się z "Miastem popiołów". Dzieła pani Cassandry mają w sobie coś, co sprawia, że w pełni przeżywasz historię Clary i Jace'a. 

"Wiesz, jakie jest najgorsze uczucie, które potrafię sobie wyobrazić? [...] Nie ufać osobie, którą się kocha najbardziej na świecie."

sobota, 3 sierpnia 2013

"Wybrani" - C.J. Daugherty

Każdy z nas ma choć jedną osobę, której może zaufać. Czy jest to rodzic, przyjaciel czy partner - możemy mu powiedzieć wszystko, co nam leży na sercu, powierzyć tajemnicę. Osoba, której ufamy w pełni, jest dla nas wielkim oparciem. Dlatego co się może stać, gdy ktoś nie posiada tego oparcia? Gdy nie ma komu zaufać, z kim szczerze porozmawiać? Osoba zdana sama na siebie, zmuszona do słuchania kłamstw, zagubiona wśród fałszywych ludzi, może się szybko załamać, poczuć niebywale samotnie, utracić wiarę w ludzi, nabyć uprzedzeń. Co najgorsze, kłamstwa, które ją otaczają, ranią. Ludzie potrzebują szczerości od innych, to jest dla nich pewnikiem. Twardym gruntem. Kiedy w relacjach między ludzkich zabraknie tej szczerości, można stracić grunt pod nogami. Wszystko może się rozpaść, jak domek z kart. Kłamstwo bardzo szybko może zrujnować zaufanie, później niesamowicie ciężko jest je odbudować. Potrzeba wiele miesięcy, by okłamywana osoba, ponownie uwierzyła w szczerość kłamcy, który zapewnia, że się zmienił. No bo kto chciałby ufać osobie niegodnej zaufania?

"Szczerość może być dobra.[...] Ale może też krzywdzić."

Allie została zaaresztowana trzeci raz tego samego roku. Wraz z przyjacielem dokonała aktu wandalizmu na drzwiach gabinetu dyrektora. Zmęczeni wybrykami córki rodzice, postanowili odesłać szesnastolatkę do szkoły z internatem, która miała jej pomóc. Alyson nie podoba się ten pomysł, lecz wszyscy są głusi na protesty dziewczyny. Akademia Cimmeria jest szkołą pozbawioną technologii, zmuszającą uczniów do ciężkiej pracy umysłu. Allie szybko przekonuje się, że uczniowie są zaintrygowani jej przybyciem. Szesnastolatka stara się znaleźć kogoś, kto by jej towarzyszył, stał się bliższy. Jednak w szkole z internatem dzieją się rzeczy, które nie przyszłyby nastolatce na myśl nawet w najdzikszych domysłach...

C.J. Daugherty jako dwudziestodwuletnia kobieta po raz pierwszy zobaczyła martwe ciało - pracowała wtedy jako reporter kryminalny. Od tamtej pory zaczęła ją intrygować natura przestępców. Efektem tej fascynacji jest pierwsza część trylogii "Wybrani".O dziele pani Daugherty było bardzo głośno w blogosferze. Po tylu pozytywnych recenzjach nie mogłam sobie odpuścić przeczytania tej pozycji. Czy się zawiodłam?

"Czy pragnienie pod przymusem to naprawdę pragnienie?"

Osobiście wiele razy natknęłam się na pomysł szkoły z internatem w książkach. Przed rozpoczęciem
"Wybranych" byłam zdania, iż pisarka nic nowego nie wniesie w te przedsięwzięcie. Cóż, miałam rację, lecz to, że oklepany motyw edukacyjny był w fabule, nie oznacza wcale, że książka jest nudna, szablonowa. Wręcz przeciwnie. "Wybrani" okazało się ciekawą i wciągającą lekturą. Co prawda nie zostałam porwana w wir życia Allie od pierwszego zdania książki (tak jak zapewniała mnie naklejka z twarzą Eweliny Lisowskiej na okładce), lecz z czasem, po kilkudziesięciu stronach, akcja nabrała oczekiwanego przeze mnie tempa i w końcu nie pozwoliła mi się od siebie oderwać.

Przyznam, iż byłam przekonana, że pisarka wroluje w fabułę, jakieś nadprzyrodzone moce, istoty, lecz tego nie zrobiła. Dorzuciła do niej natomiast mnóstwo kłamstw, intryg i zagadek. Nie oszczędziła czytelnikowi również bardziej brutalnych opisów i wizji. Bardzo ciekawie budowała napięcie i w chwilach, gdy Allie przyczajona w krzakach, była zmuszona milczeć, czytelnik również nie miał odwagi głośno oddychać czy się poruszyć. Wielki plus za budowaną atmosferę. 

Wątek miłosny, no przecież jakby tu się bez niego obejść? Osobiście nie jestem ani ogromnym wrogiem trójkącików miłosnych, ani ich fanką. Lecz w "Wybranych" był on dość specyficzny. Niekiedy miałam wrażenie, że odbywa on się trochę za szybko, przez co jest niedopracowany. Jednak nie był to wielki minus.

"[...] dlaczego miłość zawsze musi być źródłem problemów."

Bohaterzy są barwni, ciekawi i różnorodni. Uwielbiam, gdy postacie w książkach mają przeróżne charaktery, mogą poszczycić się wieloma cechami, które wyróżniają je z tłumu. Allie szybko zyskała moją sympatię, nie irytowała, ale też, co prawda, nie zajęła szczególnego miejsca w moim sercu. W "Wybranych" było wiele postaci pod których byłam wrażeniem. Zawiłość ich charakteru sprawiła, że pokochałam wyobraźnię pani Daugherty.

Język, jakim posługuje się pisarka jest przystępny, współczesny, nie sprawiający problemu. Niekiedy czytelnik spowalnia szybkość czytania, gdy natknie się na dopięte na ostatni guzik opisy miejsc, przyrody, wystroju. Niektórzy są zwolennikami takich wyczerpujących opisów, inni nie. Ja jednak nie uważam ich ani za wadę, ani za zaletę.

"Wybranych" polecam szczególnie młodzieży. Osoby lubiące intrygi, kłamstwa, perypetie niezależnych nastolatek, powinni znaleźć się w raju. Nie zwiedziecie się tak, jak ja się nie zawiodłam.

"To niesamowite, ile możesz się dowiedzieć, jeśli siedzisz cicho i udajesz, że nic cię nie obchodzi."

piątek, 2 sierpnia 2013

"Single" - Meredith Goldstein

Każdy człowiek był kiedyś zakochany, jeśli nie, to mogę zapewnić: prędzej czy później to się wydarzy. Mnóstwo ludzi przeżywało wzloty i upadki w związkach. Każdy związek rządził się innymi zasadami. Para może sądzić, że wszystko jest idealnie, że ich miłość przetrwa wszystko. Ale pewnego dnia budzisz się i czujesz, że coś jest nie tak. I nagle uczucie, które budowaliście przez lata, zostało zburzone innymi poglądami, różnymi nadziejami, planami na przyszłość, albo po prostu zniknęło, bez ostrzeżenia, bez wyjaśnień.Co się robić, gdy Twoja druga połówka Cię zostawi? Jeżeli w Twoim mniemaniu była to wielka miłość, to po rozstaniu przyjdzie rozpacz, gorycz, łzy, obojętność na świat. Lecz czy nie bez powodu powiada się "tego kwiatu to pół światu"? Związek się rozpadł? Mówi się trudno, żyje się dalej. Trzeba postarać się przetrwać te chwile samotności i zrozumieć, że to musiało się stać, że nasz partner nie był dla nas odpowiedni. Należy wziąć się w garść i dalej cieszyć się życiem. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, racja? Miłość to niesamowicie silne uczucie do drugiej osoby, ale raz przerwane już nigdy nie będzie takie samo. Bowiem może być piękniejsze.

Nadszedł ślub Bee i Matta. Panna młoda jest niezwykle zdenerwowana przed tak ważnym dla niej dniem. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, przygotowane jak najlepiej. Dużym problemem okazuje się posadzenie gości. Kobieta musi znaleźć miejsca dla singli, osób, które przyjdą bez osoby towarzyszącej. Jednym słowem single utrudnili jej zadanie: nie było gdzie ich posadzić. Przyjaciele, którzy przybyli bez osoby towarzyszącej nie spodziewali się, że ślub Bee i Matta zmieni ich życie...

Mereditch Goldstein prowadzi dział rozrywkowy oraz kącik porad Listy miłosne w "Boston Globe". Urodzona w New Jersey, wychowana w Maryland, wykształcona na Syracuse University, mieszka w Roxbury w stanie Massechusetts. Jak wyszło jej napisanie "Singli"?

Pomysł na książkę jest dość ciekawy: ślub przyjaciółki ze studiów. Niektórzy są na nim z przyjemnością inni wręcz przeciwnie. Narratorem każdego rozdziału są problematyczni single. Pisarka pozwoliła nam wgłębić się w ich przeszłość, w chwile życia, które zmieniły ich postępowanie, sprawiły ból, bądź radość. Choć autorka w każdym rozdziale poruszała temat przeszłości, dawne wydarzenia, nie sposób było się nudzić czytając je. Ciekawie pisane wspomnienia intrygowały.

Zaskakująca była lekkość fabuły. Napisana z myślą o chcącym odprężyć się czytelniku. Książka nie dokładała zmartwień czytelnikowi, nie zmuszała do wytężania umysłu, była po prostu miłą, niezobowiązującą lekturą. Ciekawą, niekiedy zabawną (choć nie przesadzajmy) pozycją.

Bohaterzy byli dobrze wykreowani. Każdy z innymi przeżyciami, doświadczeniami, poglądami, nadziejami. Zaintrygowało mnie to, że pisarka pokazała świat z zupełnie różnych poglądów. Pokazała myślenie dorosłego mężczyzny, który ujrzał tajemniczą Vicki, z którą lata temu przeżył krótki, namiętny romans, jak i młodej kobiety, która przeszła bolesne rozstanie i teraz planuje powrót do tego mężczyzny. Co jak co, ale bohaterzy są godni pogratulowania.

Język, jakim posługuje się pisarka, jest łatwy. Niewymagający, przyjemny, ciekawy. Dzięki lekkości z jaką pisze pisarka książkę czyta się szybko i bez problemów. Jednak jest coś, co mnie poważnie zmartwiło. W "Singlach" nie znalazłam żadnego, godnego uwagi cytatu, a mi, takie sytuacje, zdarzają się niebywale rzadko.

Komu mogę polecić "Singli"? Wszystkim, którzy mają chęć na miłą, niezobowiązującą obyczajówkę, która na chwile pomoże oderwać się od rzeczywistości.

Za możliwość przeczytania "Singli" serdecznie dziękuję wydawnictwu M!

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena