poniedziałek, 25 listopada 2013

"Password" - Mirjam Mous

Gdy jesteśmy sławni nie mamy życia prywatnego, stajemy się osobą publiczną, która jest ciągle prześwietlana, obserwowana, ludzie z aparatami w dłoniach, chowający się za krzakami, czyhają na to, by zrobić nam kompromitujące zdjęcie i pokazać je światu. Musimy uważać na to, co mówimy i robimy. Nawet we własnym domu nie możemy czuć się w pełni pewni, gdyż ktoś może być tak obsesyjny i zaglądać do nas przez okna. Sława sprawia, że nawet gdy chcemy wyjść do sklepu czy na spacer już po kilku minutach podchodzą do nas obcy ludzie, prosząc o zdjęcia czy też autografy. Gdy jesteśmy sławni, jesteśmy wciąż na celowniku. A więc dlaczego niektórzy właśnie do tego dążą, tego pragną? Co takiego jest w sławie, by marzyć ją posiąść? Jak brak prywatności może pociągać? Wydaje mi się, że nikt nie chce być niespokojnym o to, czy zrobił coś nie tak, czy nie został przypadkiem uchwycony na jakimś niekorzystnym dla niego zdjęciu. A więc zastanówmy się, czy Ci wszyscy sławni ludzie mają życie usłane różami?

Mick i Jerro to dwaj najlepsi przyjaciele. Posiadają mnóstwo wspólnych tematów, a najczęstszym z nich są komiksy i filmy sf, chłopcy uwielbiają spędzać czas razem, są nierozłączni. Pewnego dnia Mick znajduje swojego przyjaciela nieprzytomnego w pokoju, wtem pomoc domowa - Kasia - dzwoni po karetkę. Na szczęście okazuje się, że chłopak zatruł się kanapką z makrelą. Jednak coś jest nie tak: Jerro po powrocie ze szpitala zaczyna się dziwnie zachowywać, jak nie on. Wydaje się, że nie wie, gdzie są toalety w szkole, do której uczęszcza kilka lat, nie pamięta wiele momentów z życia, i co najgorsze dla Micka, nie pamięta hasła, które na wszelki wypadek młodzi sobie wymyślili... 

Mirjam Mous urodziła się w 1963 r. w Holandii. Zanim zawodowo zajęła się pisarstwem, pracowała jako nauczycielka w szkole specjalnej. Pisze książki dla dzieci i młodzieży. Pisarka jest znana ze świetnego thrillera "Boy 7". "Password" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, muszę je zdecydowanie uznać za udane!

Pomysł na książkę jest bardzo dobry, oryginalny, ciekawy i racjonalny. Wykonany również bez zarzutu, jednak podczas czytania "Password" miałam wrażenie, że za mało kryminału w tym kryminale. Autorka nie wprowadziła tej nutki tajemniczości. W czasie gdy ze strony na stronę wszelkie zagadki powinny się pogłębiać, powinno ich przybywać, one stawały się coraz jaśniejsze i tłumaczone. Muszę przyznać, że liczyłam na więcej niewyjaśnionych, skomplikowanych spraw, które zajęłyby moje myśli na długi czas.

Niesamowicie spodobała mi się narracja. Pisarka pokazała całą tą dość skomplikowaną sytuację z perspektyw trzech, bardzo ze sobą powiązanych chłopców. Wielki plus za to, iż tok myślenia każdego z nich został ułożony z innej strony, ta sama sytuacja ujrzana oczami trzech osób, inaczej zamieszanych w sprawie, posiadających inną wiedzę. Genialne. 

Bohaterzy są fenomenalnie wykreowani. Mick, chłopak, który z racji tego, iż nie należy do najszczuplejszych, był poniżany dopóki Jerro - syn sławnego miliardera nie zaprzyjaźnił się z nim. Od razu zaczęłam darzyć sympatią Micka i Jerro. Obaj piętnastolatkowie są najzwyczajniejszymi w świecie chłopakami, kochającymi komiksy, gry komputerowe i filmy science-fiction. Za to właśnie ich pokochałam. Za tę normalność, która od nich bije. Właśnie dzięki temu miałam wrażenie, że obaj chłopcy są żywi, a sytuacje, w których się znaleźli miały miejsce naprawdę. To jest największy sukces pisarza: gdy czytelnik zaczyna mieć wrażenie, że bohaterzy to żywe istoty, o których napisano książkę. Pani Mous to się udało. Ponadto postacie drugoplanowe również są niebywale dobrze wykreowane, posiadające własny charakter, ciekawe usposobienie. 

"Password" jest napisane łatwym, wciągającym językiem. Autorka nie posługuje się kolokwializmem ani wulgaryzmami, za co ją cenię. Co prawda pani Mirjam wzbogaciła książkę o przeróżne nazwy z komiksów, czy też filmów, więc momentami nie miałam bladego pojęcia, o czym główni bohaterzy mówią, to jednak nie odbierało mi radości z czytania. Niestety nie odnalazłam żadnego godnego uwagi cytatu w tej książce. Z tego powodu troszkę ubolewam, gdyż wyczuwałam w słowach pisarki pewien potencjał; niektóre przemyślenia bohaterów, gdyby poszły w innym kierunku, byłyby naprawdę godne uwiecznienia. 

"Password" to świetna książka, której główną zaletą są bohaterowie i pomysł. Przyjemny styl i doskonała narracja przyciągną czytelnika i zapewnią mu kilka wspaniałych godzin czytania. Jednak Ci, którzy liczą na porządny kryminał, mogą czuć się oszukani, bo jak wspominałam wyżej "za mało kryminału w tym kryminale". Mimo to polecam. To bardzo dobra pozycja, którą niebywale miło wspominam. 

Za możliwość poznania świata Jerro i Micka serdecznie dziękuję portalowi Sztukater!

sobota, 16 listopada 2013

"Wizje" - Daniela Sacerdoti

Każdy miewa sny; niektórzy widzą jedynie krótkie obrazy, nic nieznaczące, nie pobudzające umysłu, inni śnią o rzeczach niestworzonych, pod zamkniętymi powiekami widzą swoje niespełnione nadzieje, obawy lub momenty, które oznaczają coś więcej, pokazują najczarniejsze zakamarki naszej psychiki. Pomyślcie, jak bardzo nasz umysł jej zwodniczy. Daje się ponieść krótkim, mającym mnóstwo niedociągnięć wizjom, których czas nie obowiązuje, które w dużej mierze są nienormalne. Umysł wierzy w niestworzone obrazy, sprawia, że po przebudzeniu, otwieramy oczy i żałujemy, iż to był tylko sen, iż nasze życie wygląda inaczej. Bądź budzimy się zlani potem, z przyśpieszonym oddechem, nasze dłonie drżą, a oczy z trudem przyzwyczajają się do ciemności, która przeraża bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ nasz umysł dał nam sen, sprawił, że przez nieokreślony czas wierzyliśmy w to, co "widzieliśmy". I teraz pytanie: czy nasz umysł chce byśmy w całości poznali nasze wszelkie wciąż nieodkryte obawy i pragnienia, czy jest tak zwodniczy, że sam już nie odróżnia prawdy od kłamstwa? 

"A więc to tak pęka serce. Szamoce się jak zdychający motyl."

Sara została sama; jej rodzice nie żyją i tylko ona tak naprawdę wie, że to nie był wypadek. Ktoś ich zamordował. Matka siedemnastolatki nie zdążyła przekazać jej wystarczającej wiedzy, aby dziewczyna umiała zabijać demony. Teraz ostatnia z rodu Midnight musi niedoświadczona, nie wiedząca praktycznie nic, chodzić na łowy. Jest zdana tylko na siebie, jak zawsze. Gdy nagle dawno niewidziany kuzyn Harry, przyjeżdża do niej i wie kto tak naprawdę zabił rodziców Sary, w młodą Śniącą wstępuje nadzieja, nastolatka pierwszy raz w życiu nie czuje się samotna. Lecz demony Valaya czyhają na jej życie...

Daniela Sacerdoti urodziła się w Neapolu, a wychowała w małej wiosce we włoskich Alpach. Mieszka z mężem i synami nieopodal Glasgow. Nazywa siebie złodziejką czasu, ponieważ aby pisać, kradnie czas, gdy już wszyscy pójdą spać lub zanim się obudzą. Z zawodu jest nauczycielką, ale zdecydowała się zostać w domu z dziećmi. "Wizje" to jej debiutancka powieść. Jak mi się spodobała?

Trzeba przyznać, iż pomysł na książkę nie należy do najoryginalniejszych. Demony, łowy, widzenie przyszłości: to już było niejeden raz w literaturze. I niestety spośród innych pozycji z tymże tematem przewodnim "Wizje" wypadają słabo. Wydają się być niedopracowane, zabrakło mi tu dopowiedzeń od strony pisarki, jakby autorka chciała, aby wszystko szło szybko do przodu, uważała pewne opisy za zbędne. Być może nie chciała nużyć czytelnika, pragnęła go zaskoczyć i nie zmuszać do czytania większej ilości słów niż to było konieczne. Jednak to zgubiło panią Danielę. 

Wielkim plusem tej książki jest narracja. W czasie, gdy czytamy momenty, w których pierwsze skrzypce grają Sara i Harry, narracja jest trzecioosobowa, więc możemy poznać myśli, uczucia obu tych postaci. Gdy kolejne rozdziały, wydarzenia skupiają się na innych postaciach, wówczas narrator jest pierwszoosobowy, dzięki czemu możemy zrozumieć trudne, poważne tudzież szokujące odczucia bohaterów.

Pani Sacerdoti jest kopalnią pomysłów. Wizje potworów, sposoby ich zabijania, różnorodność każdego nocnego stwora, naprawdę budziły podziw. Autorka potrafiła nas niejednokrotnie zaskoczyć, niespotykane demony i ich usposobienie ciekawiło i pobudzało naszą wyobraźnię.

Bohaterzy są dobrze wykreowani, w szczególności Sara. Ta postać została ukształtowana z wielu bodźców zewnętrznych, które odbiły się na jej psychice. Dziewczyna jest twarda, silna, nie daje sobie w kasze dmuchać, lecz ma fobie, melancholijne spojrzenie i lęki, które bez przerwy ją nawiedzają. Wmówiła sobie, że jeśli każdy guzik w jej koszuli będzie równo zapięty, spódniczka idealnie wygładzona, a włosy związane w kucyka tak, by żaden włosek nie wystawał, jej rodzice wrócą żywi z łowów. To był jej rytuał, który z czasem zaczął ją wykańczać. Spodobała mi się również postać Elodie - zranionej przez los dziewczyny, której ukochany umarł i Cathy, kobiety, która żywiła się czystą nienawiścią. Harry również był intrygującą postacią, ale kopią typowego aroganckiego chłopca, chowającego pod maską stanowczości wrażliwość, który pojawia się w co drugiej pozycji. 

Wątek miłosny był dobrze zbudowany, nie zabrakło na niego czasu. Pisarka budowała stopniowo dozę uczucia pomiędzy bohaterami, dźgała ich umysły myślami, które nie powinny mieć miejsce, a jednak zaróżowiały im policzki. 

Język, jakim posługuje się pisarka jest prosty i wciągający. "Wizje" czyta się niebywale szybko, nie sposób oderwać się od tej książki. Czytelnik pragnie więcej i więcej. 

"Wizje" to wciągająca, niegenialna pozycja, która powinna podbić serca niezbyt wymagającym czytelnikom. Co prawda akcja mknie zbyt szybko, a opisów jest jak na lekarstwo, świetna narracja, intrygujące pomysły i dobrze skrojony wątek miłosny rekompensują tamte błędy.

"Dziwne, że gdy nasze życie rozpada się na kawałki, potem i tak zbieramy je z powrotem w całość, nawet jeśli wszystko wygląda inaczej i stajemy się inni, gwiazdy nadal są na swoim miejscu, wiatr wieje jak zawsze i ponownie przychodzi świt."

Za możliwość poznania okrutnego świata Midnightów serdecznie dziękuję portalowi Sztukater!

sobota, 9 listopada 2013

"Wszechświaty" - Leonardo Patrignani

W tym życiu podjęliśmy wiele decyzji; słusznych, jak i błędnych. Poznaliśmy wiele osób, które wnieśli coś do naszego życia. Żyjemy w tej rzeczywistości, musimy radzić sobie z określonymi problemami, a radość i szczęście dają nam również wytypowane rzeczy. Lecz czy istnieje inny wszechświat, w którym nasza dusza, nasza osoba egzystuje, radząc sobie z zupełnie innymi problemami i ciesząc się kompletnie innymi rzeczami? Czy w alternatywnym świecie możemy być szczęśliwsi niż teraz, tutaj? Może nasze wszystkie marzenia, do których właśnie dążymy są tam spełnione? W innym życiu. Być może w osobnym wszechświecie mamy wszystko i jeszcze więcej? Może nie wydarzyło się tam coś, co tutaj sprawiło nam przeogromny ból, tudzież radość. Może tam jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, bo życie inaczej nas ukształtowało. Możemy być gorsi, zdeprymowani, brutalni, lecz również cisi, spokojni, zranieni. Spekulacji jest bardzo wiele. Lecz ja postawię kilka pytań: czy dusza może żyć w kilku rzeczywistościach? I którą w takim razie wersją jesteśmy? Gorszą, czy lepszą? Szczęśliwszą, czy wręcz przeciwnie?

"Przez moment pomyślał, że dwoje zakochanych ludzi to nic innego jak tylko dwie przypadkowe wektory biegnące od kołyski. Mogli odbyć na mapie świata najbardziej absurdalne podróże w różnych kierunkach i nigdy się nie spotkać. Albo spotkać się wiele razy i nigdy się nie rozpoznać. Mogli wsiadać każdego ranka do tego samego autobusu, nie wiedząc nic jedno o drugim. I tak do końca ich dni, bez jakiegokolwiek wpływu na siebie. A wystarczyło tak niewiele - przypadkowa wymiana zdań, i drogi magiczne by się złączyły. Z szarych linii biegnących samotnie przekształciłyby się w jedną."

Alex odkąd skończył dwanaście lat ma dziwne wizje, omdlenia. Nachodzą go przeróżne obrazy, których nie rozumie, dochodzą do niego dziwne odgłosy, których nie jest w stanie w pełni dosłyszeć. Lecz wkrótce nadchodzi przełom. Chłopiec widzi oczy, które rozpoznałby wszędzie. Jej oczy. Słyszy głos. Jej głos. Mogą ze sobą rozmawiać. Młodzieniec zaczyna wierzyć, że Jenny istnieje, że nie jest jedynie wytworem jego wyobraźni. Ta wiara sprawia, że nic nie może go powstrzymać, by spotkać się z dziewczyną, którą bez przerwy widuje w swym umyśle.

Leonardo Patrignani, urodził się w Moncalileri w roku 1980. Kompozytor, aktor dubbingujący i lektor zafascynowany powieściami Stephena Kinga; opowiadania zaczął pisać, kiedy miał sześć lat. "Wszechświaty" to jego pierwsza powieść. Jakie wrażenie na mnie wywarła ta pozycja?

Zacznę od pomysłu na fabułę, który jest naprawdę dobry. Wątek wszechświatów można ogromnie rozbudować, stworzyć coś ciekawego i świeżego. Leonardo Patrignani miał świetny plan na książkę; jego pomysł był doprawdy intrygujący i oryginalny, lecz czy aby do końca wykorzystany? Niestety wydaje mi się, iż pisarz nie wykorzystał całego potencjału historii Alexa i Jenny. Coś, co jeszcze rzuciło mi się w oczy, to sztuczne dialogi pomiędzy bohaterami, tudzież zdania wypowiadane do samych siebie. Brzmiały one niczym wyreżyserowane, wydawały się być nieszczere, pisane na wyrost. Jakby autor na siłę starał się podtrzymać atmosferę, zacząć konwersację, czy też pogłębić emocje czytelnika. 

Bohaterzy w "Wszechświatach" są niestety kiepsko wykreowani. Jenny jest całkowicie pustą postacią, bez serca, duszy. Czytając chwile z nią w roli głównej, miałam wrażenie, jakbym czytała o przygodach jedynie zarysu jakiejś osoby. Jen była szkicem prawdziwej osobowości, o tej dziewczynie nie wiem nic. Naprawdę, nie jestem w stanie wymienić chociażby jednej cechy jej charakteru. Z Alexem jest już lepiej, lecz i jego postać pozostawia wiele do życzenia. Wydaje mi się, że najlepiej wykreowany bohater to Marco, przyjaciel Aleksandra. Chłopak, jeżdżący na wózku inwalidzkim, geniusz komputerowy, spryciarz, świetny myśliciel i filozof, starający się zrozumieć jak najlepiej wszelkie zawiłości sytuacji, która ma miejsce.

Wątek miłosny, wydaje się być budowany na mocniejszych, bardziej skomplikowanych fundamentach niż na początku można było się spodziewać. Co prawda podczas czytania nachodzi czytelnika wrażenie, że uczucie pomiędzy Jenny i Alexem jest ciut przesadzone i rozwija się zbyt szybko, lecz to nie do końca prawda. W końcu młodzi rozmawiają ze sobą w umyśle, znają się nieświadomie od wielu lat. Tym właśnie usprawiedliwiałam szybki bieg ich miłości. 

Język, jakim posługuje się pisarz jest prosty i bardzo przyjemny. Patrignani ma tak lekkie pióro, że książkę czyta się niebywale szybko. Ponadto narracja jest dwuosobowa - uwielbiam takie zabiegi w książkach; można wtedy ujrzeć bieg wydarzeń z dwóch perspektyw, dostrzec różnorodność spostrzeżeń. 

Akcja, która na początku nie wbijała w fotel, przez ostatnie sto stron stała się tak bardzo szalona i wciągająca, że potrzebna była ogromna siła woli, aby oderwać się od tej pozycji. Niespodziewane zwroty wydarzeń, zadziwiające opisy, momenty zapierające dech w piersiach - to w dużej mierze podniosło moją ocenę daną "Wszechświatom".

Pomimo kilku minusów, które rzuciły mi się w oczy, książkę wspominam dobrze. Nie żałuję spędzonego przy niej czasu. "Wszechświaty" to ciekawa pozycja, która powinna zadowolić niezbyt wymagającego czytelnika, osobę, która nie spodziewa się genialnej lektury, tylko miłej książki, przy której zapomni o swoim własnych wszechświecie. Liczę jednak na to, iż w następnych częściach pan Leonardo wykorzysta w pełni potencjał tej powieści.

"-Może i jestem. Jestem tylko snem.
-Tak, najpiękniejszym snem, jaki kiedykolwiek miałem.
-Ale sny znikają.
-Więc nie chcę się przebudzić."

Za możliwość poznania wszystkich wszechświatów Alexa i Jenny dziękuję portalowi Sztukater!

środa, 6 listopada 2013

"W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins

Życie jest zmienne, lubi sobie z nas pożartować. Rzuca nam kłody pod nogi, byśmy zdołali je przeskoczyć, lub upadli, a następnie sprawia, że wszystko wokół jest ciche i spokojne. Po burzy wychodzi słońce. Gdy w naszym życiu wreszcie zaczyna się układać, sprostaliśmy wielu trudnym sytuacjom, zaczynamy myśleć, iż wyszliśmy na prostą, nagle wszystko zaczyna się walić. Może tak właśnie powinno być? Jesteśmy przez pewien okres czasu szczęśliwi, spokojni, gdyż wszystko się doskonale nam układa, aby w następnej chwili przeklinać los, iż tak postępuje, tak z nas drwi, wymaga od nas tak wielkiego poświęcenia i zmusza do cierpienia i bólu. Może to jest tajemnica egzystencji? Trzeba wycierpieć, aby później było dobrze i ponownie przeżywać ból, by było jeszcze lepiej? Co to byłoby za życie gdybyśmy przed sobą mieli same pasma niepowodzeń? Albo wręcz przeciwnie, co by było gdybyśmy przeżywali same pozytywne chwile, nie mieli problemów? Jedno jest pewne, coś takiego z pewnością nie nazywałoby się życiem.

"Ludziom zdarza się znaleźć w sytuacjach, z którymi nie umieją sobie poradzić, bo nie są odpowiednio przygotowani."

Katniss i Peeta wygrali siedemdziesiąte czwarte Igrzyska Głodowe. Pierwszy raz w historii Panem zwyciężyły dwie osoby. Oczywiście udało się to tylko i wyłącznie za pomocą przeciwstawieniu się Kapitolowi. Zwycięzcy wrócili do domu, żyją w luksusach, nie muszą się o nic martwić... do czasu. Bunt Katniss sprawił, iż w Dystryktach obudziła się nadzieja. Mają miejsce powstania, ludzie chcą walczyć o swoje prawa, nie zamierzają pozwolić, by ich dzieci brały udział w Głodowych Igrzyskach, w których niechybnie umrą. Kosogłos stał się symbolem powstania, symbolem nadziei... Ale jeszcze przed Peetą i Katniss igrzyska Ćwierćwiecza. 

Suzanne Collins stworzyła niesamowitą trylogię opowiadającą o odwadze, poświęceniu i brutalności. "Igrzyska śmierci" zawładnęły całym światem, sprawiły, że miliony czytelników nie mogą zapomnieć o oryginalnej fabule i ciekawych bohaterach. Pierwsza część przygód Katniss i Peety bardzo mi się spodobała. Co sądzę o drugiej części trylogii? 

Coś, co zachwyciło mnie w poprzedniej części, zachwyciło i w tej. O czym mówię? O brutalności i szczerości wszelakich opisów. Pisarka nie boi się pisać kontrowersyjnie, nie mydli oczu czytelnikowi, pokazuje prawdziwe bolesne życie w Dystryktach. Ponadto ukazuje jak bezwzględni potrafią być ludzie, aby posiadać nad wszystkim władzę. Do czego są w stanie się posunąć, by tylko budzić strach, trzymać rękę na pulsie. Idzie to również w drugą stronę; autorka przedstawia nam do jakich poświęceń jesteśmy zdolni wobec ludzi, których kochamy.

Pani Collins postanowiła rozwinąć w tej książce również to, co jest pomiędzy Katniss i Galem. Ciekawiło mnie wszystko, co dzieje się pomiędzy nimi; ich więzy, szczerość, oddanie. Bardzo spodobało mi się to, iż pisarka poświęciła więcej czasu tym dwóm postacią. Relacje pomiędzy Katniss i Peetą również wzniosły się na wyżyny, że tak powiem; pani Suzanne ukazała całą skomplikowaną naturę ich "związku".

Niestety kuła mnie w oczy jedna rzecz: wydawało mi się, iż pomysły na dalsze przygody się skończyły. "W pierścieniu ognia" do bólu przypominało "Igrzyska śmierci". Ema miała rację, mówiąc mi, iż jest to kopia poprzedniej części. Również i ja to wyczułam. Co prawda żaden rozdział nie nużył, a wręcz przeciwnie; ciekawił oraz wzbudzał emocje. Niektóre sytuacje zapierały mi dech w piersiach, jednak czułam, iż na Igrzyskach Ćwierćwiecza, nie ma tej samej "magi" co na Głodowych Igrzyskach.

Bohaterzy, jak w poprzedniej części, są bardzo dobrze wykreowani. Ciekawi, inni, charakterni. Katniss jest postacią silną, która od początku zyskała moją sympatię. Miło jest czytać o postaci, która wie, czego chce od życia, ma swoje cele, do których dąży. Peeta to bohater, który zdobył mój szacunek, jednak nie podbił mojego serca. Aczkolwiek intrygował mnie swoim zachowaniem, podejściem do spraw.

"W pierścieniu ognia" to ciekawa książka, która w dużej mierze wzoruje się na swoim poprzedniku. Można rzec, iż jest niejaką kopią poprzedniej części. Mimo to utrzymuje poziom oraz potrafi zaintrygować. Polecam osobom, które mają już za sobą "Igrzyska śmierci". Być może lekko się zawiodą, ale gra jest warta świeczki.

"Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze - wzdycha."

niedziela, 3 listopada 2013

Wyniki urodzinowego konkursu!


Jak wiecie 16 października rozpoczął się urodzinowy konkurs, w którym nagrodą była wybrana książka do kwoty 40 PLN. Udział w urodzinowym konkursie wzięło 61 osób! Bardzo dziękuję za taką aktywność! Nie przedłużając, oto jak odbyło się losowanie: 

Najpierw wycięłam 61 karteczek, napisałam nicki osób, które się zgłosiły, oraz wrzuciłam rzeczone karteczki do mojego ulubionego, dużego kubka!

Następnie moja dłoń zanurkowała wśród wszystkich karteczek i wylosowała jedną, a więc zwycięzcą zostaje....

Gratuluję Ci, Arvena89. Już wysłałam do Ciebie mejla :)
Dziękuję wszystkim za udział w moim konkursie!
Pozdrawiam ;*

piątek, 1 listopada 2013

Stosik #8

Hej,
Mam nadzieję, że podczas tego długiego weekendu spędzacie czas z bliskimi w miłej atmosferze. Ja właśnie to robię. A u mnie na blogu nadszedł czas na stosik, który w tym miesiącu jest bardzo pokaźny - nie mogę przestać go podziwiać! Muszę przyznać, iż miesiąc październik uważam za udany. Pod względem czytelniczym nie mam na co narzekać, ponieważ półki się wręcz uginają i udaje mi się znaleźć trochę czasu na czytanie. We wrześniu liczba przeczytanych przeze mnie książek, była wręcz dramatyczna, na szczęście w tym miesiącu wzięłam się za siebie i przeczytałam sześć pozycji. Zdecydowanie niekolosalna liczba, ale ja się z niej cieszę. Mam nadzieję, że listopad będzie równie udany i obfity. Oto stosik, nacieszcie oko, jak ja ^^


Od góry: 

1. "Moja siostra mieszka na kominku" Annabel Pitcher - niespodziewana przesyłka od wyd. Papierowy Księżyc. 
2. "Wszechświaty" Leonardo Patrignani - od portalu Sztukater.
3. "Beta" Rachel Cohn - od wyd. Czarna Owca. RECENZJA
4. "Nie mogę powiedzieć Ci prawdy" Lauren Branhholdt - z biblioteki. RECENZJA
5. "W pierścieniu ognia" Suzanne Collins - zakoszone od Gabi.
6. "Ostatni smokobójca" Jasper Fforde - od portalu Sztukater. RECENZJA
7. "Saga księżycowa. Cinder" Marissa Meyer - prezent od Darii dla Darii z okazji rocznicy bloga :3
8. "Ja, diablica" Katarzyna Berenika Miszczuk - z biblioteki.
9. "Dziewięć żyć Chloe King. Upadła" Liz Braswell - j.w.
10. "Password" Mirjam Mous - od portalu Sztukater.
11. "Faceci z sieci" Katarzyna Gubała - od wyd. Czarna Owca.
12."Wizje" Daniela Sacerdoti - od portalu Sztukater.
13. "Król Kruków" Maggie Stiefvater - z biblioteki.

No i po prawej 14. "Cień i kość" Leigh Bardugo - również niespodziewana przesyłka od wyd. Papierowy Księżyc.

Jak Wam się podoba? Czytaliście którąś z tych książek? A może macie w planach? 
Pozdrawiam ;*

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena