czwartek, 28 sierpnia 2014

"W otchłani" - Beth Revis

Nowy świat. Nowe życie. Druga szansa. Co Ty na to? Chciałbyś rzucić wszystko, co masz teraz, zostawić Ziemię, dotychczasowe życie, uwolnić się od poznanych tutaj ludzi i obudzić się w innym miejscu? Zacząć wszystko od nowa. Gdzieś indziej, z kimś innym. Ale z bagażem doświadczeń, z nabytą już wiedzą. Co powiesz na ponowne narodziny? Tyle że już nie będziesz rozpoczynał drugiej egzystencji jako niemowlak, zostaniesz taki jak teraz, świadomy, wyuczony. Będziesz mógł na nowo wybudować swoje życie, tym razem panując nad nim bardziej niż wcześniej. Decydujesz się więc zostawić wszystkich, których kochasz, wszystko, co kiedykolwiek Cię zraniło na rzecz nowego miejsca, życia, ludzi? Nikt nie będzie Ci obiecał, że tam będzie lepiej. Może być gorzej. Ryzykujesz to, co masz?

"Wspomnienia zawsze niszczą koszmary."

Rodzice Amy mają odegrać bardzo ważną rolę w przyszłości nowego świata. Muszą się zamrozić na trzy stulecia i osiedlić nową planetę. Amy ma wybór - dać się zamrozić i żyć w przyszłości z rodzicami, albo zostać z ciocią i wujkiem, u boku swojego chłopaka. Decyduje się porzucić wszystko w zamian za nowe życie tam, daleko, miliony kilometrów świetlnych od Ziemi. Jednak ktoś ją wybudził. Szybciej niż powinien... 

Na "W otchłani" miałam ogromną chęć od bardzo dawna. Intrygował mnie opis i niesamowicie pochlebne recenzje, więc zrobiłam wszystko, by zdobyć tę pozycję. W końcu się udało i zaczęłam czytać i... rozczarowanie. Wielkie, pulsujące pod skórą i ściskające za gardło rozczarowanie... 

Zacznę od pomysłu, który wydawał się naprawdę dobry. Ciekawy, oryginalny i przyciągający. To własnie od niego najwięcej oczekiwałam; miałam nadzieję, że pisarka wykreuje i pociągnie całą historię w cudowny sposób, sprawiając, że nie będę mogła się oderwać od czytania. Niestety to były złudne nadzieje. Pomimo iż pomysł autorki miał ogromny potencjał - statek, zamrożenie, nowa planeta - to jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Pani Beth nie wciągnęła mnie w swoją historię od pierwszych stron, ba!, nawet nie udało jej się to w połowie. Rozdziały okazały się bardzo nużące, a mnie, jako czytelnikowi, kiepsko szło 'wpicie' się w historię Starszego i Amy. Nie potrafiłam odnaleźć się w przedstawionej rzeczywistości. A szkoda. Bo gdyby tylko pisarka lepiej poprowadziła swoją wyobraźnie, powstałaby naprawdę świetna książka.

Nużące momenty. Niestety było ich tutaj sporo; wiele razy ziewałam podczas czytania i pocierałam oczy, chcąc jak najszybciej skończyć tę powieść. Gdyby chociaż pojawiła się akcja i zaskakujące zwroty wydarzeń, wtedy zdecydowanie przyjemniej czytałoby się "W otchłani". Ale w tym przypadku kilka niewyjaśnionych morderstw i ich tajemniczość nie przyciągnęły mnie na tyle, abym z niecierpliwością goniła kolejne rozdziały. Kłamstwem jednak byłoby gdybym stwierdziła, że cała książka nudziła. Bywały chwile, kiedy całkowicie wczytywałam się w losy Amy i Starszego, kiedy zagadka, jaką musieli rozwiązać zaciekawiła na tyle, że znalazłam swoją propozycję mordercy. I wiecie co? Zgadłam. Bynajmniej nie jestem z siebie zadowolona. Zadanie, by odgadnąć sprawcę całego zamieszania powinno należeć do bohaterów. Miałam być zaskoczona! Moim zadaniem było wydobycie z  gardła  pełnego niedowierzania krzyku, gdy sprawa wyszła na jaw. Zamiast tego pozostało mi zrezygnowane potrząśnięcie głową. Możliwe, że gdybym miała za sobą mniejszy bagaż przeczytanych książek, nie odgadłabym mordercy. Może "W otchłani" to idealna powieść dla tych, którzy jeszcze niewiele pozycji z tego gatunku przeczytali? 

Bohaterzy, eh, kolejny minus. Amy to siedemnastolatka, która ma pewne problemy z utrzymaniem emocji na wodzy. Zarzuty i oskarżenia wylatują z jej ust niczym pociski. Może i ma do tego prawo - w końcu oddała całe swoje życie, by żyć z rodzicami na nowej planecie, a nie sama w metalowej puszce z ludźmi, którzy mają ją za dziwoląga. Jednak mimo to nie polubiłam jej. Starszy to już lepiej wykreowana postać, ale niekiedy miałam wrażenie, że zachowuje się dziecinnie i jest bardzo niezdecydowany. Ale nie wiem, czego się spodziewałam po szesnastoletnim przyszłym przywódcy. Także i jego nie darzyłam sympatią. Jedyną charakterystyczną postacią był tutaj Najstarszy. I Harley. Aczkolwiek nie mieli dużej roli w tej historii. A szkoda.

"W otchłani" bardzo mnie rozczarowało. Spodziewałam się świetnej książki, a dostałam przeciętniaka z dobrym, aczkolwiek niewykorzystanym pomysłem. Także nie polecam ani nie odradzam. Nie wiem również czy warto sięgać po kolejną część. Doradzicie?

"Lepiej kochać i stracić miłość, niż nie kochać wcale."

8 komentarzy:

  1. *czytamy na skypie*
    *już jakiś czas*
    *milczenie
    *czytanie*
    *skupienie*
    *wtem zrezygnowany głos darii*
    - no ja pierdzielę, morderca to ten co przewidziałam na samym początku, żal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przeczytam, choć opis mnie pociąga. Cóż, jak na razie trzymam się swojego postanowienia, bo dość zmarnowałam pieniędzy i czasu na marne książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się podobało wtedy jeszcze nie czytałam tak dużo książek bo było to dawno. W między czasie tych wszystkich morderstw Ja miałam czas do refleksji i to mi się podobało. Różne cytaty, a poza tym okładka jest piękna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś miałam wielką ochotę na tą książkę (cóż, zwykle tak bywa, gdy wkoło pełno pozytywnych recenzji), ale ostatecznie mi przeszło. Gdyby trafiła się okazja, może bym ją przeczytała, jednak obawiam się rozczarowania. Do tej pory chyba tylko raz udało mi się dobrze obstawić mordercę, a było to przy okazji jednej z powieści Christie. Ale wtedy po prostu się z tego cieszyłam. Przy "W otchłani" byłoby pewnie inaczej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, a mnie wciągnęło jak cholera. Pierwsza część bardzo, a druga po prostu zmiażdżyła. Ale każdy ma swoje zdanie.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie czytam, więc starałam się omijać co ciekawsze kawałki Twojej recenzji, żeby się nie sugerować :P Póki co, mam wrażenie, że jest bardzo podobne do "Blasku", choć jak na ten moment wydaje mi się, że jest mimo wszystko lepsze - mam nadzieję, że ta myśl zostanie ze mną do końca lektury i nie poczuję się rozczarowana, tak jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde... a myślałam, że Ci się spodoba. Teraz sama nie wiem co myśleć o tej książce, bo strasznie chciałam ją przeczytać... Te nużące momenty zdecydowanie mnie zniechęcają. :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiele słyszałam na temat „W otchłani” i sama mam coraz bardziej mniejszą na nią ochotę. Pewnie jak nadarzy się okazja, to po nią sięgnę, z ciekawości ;)

    OdpowiedzUsuń

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena