wtorek, 12 sierpnia 2014

Wspólne szukanie Alaski z Emą

Rok temu wraz z Emą wpadłyśmy na genialny pomysł wspólnego czytania przez skype. Wówczas padło na książkę autorstwa Johna Greena "Papierowe miasta", wtedy postanowiłyśmy, iż wszystkie jego kolejne dzieła także będziemy czytać razem. Gdy obie zdobyłyśmy "Szukając Alaski" bezzwłocznie uruchomiłyśmy komputery i rozpoczęłyśmy wspólną przygodę z Kluchą, Pułkownikiem, Takumim i Alaską.

Wiecie, jak to jest nie mieć przyjaciół? Miles wie aż za dobrze. Jego życie towarzyskie zdecydowanie nie przedstawia się w najcieplejszych barwach. Wszystko zmienia się, gdy chłopak rozpoczyna naukę w Culver Creek, gdzie do jego codzienności wkraczają przyjaciele i pierwsza w życiu fascynacja kobietą w tym wypadku Alaską. 

Po przeczytaniu "Papierowych miast", które okazały się sukcesem i zachwyciły nas obie, bardzo dużo oczekiwaliśmy względem niedawno wydanej powieści Greena. 

Ema: Jednakże autor nie zaciekawił nas swoją historią od samego początku. Na pierwszych stronach ciężko było nam się skupić, przez co nie miałyśmy pojęcia, o czym aktualnie czytamy. Świadczy to o tym, iż nie włożył całego serca w rozpoczęcie, zachowując siły na dalszą część...

... która okazała się nastąpić niebywale szybko, wciągając nas w perypetie uczniów Culver Creek i sprawiając, że zżyłyśmy się z nimi, a podczas każdego ich Numeru, miałyśmy wrażenie jakbyśmy z iskrami w oczach pomagały im je realizować. Niejednokrotnie genialny humor Johna rozbawiał nas do łez.

Zwłaszcza mnie, kiedy podczas pewnego meczu koszykówki, śmiałam się tak, że musiałam wyłączyć kamerę, aby w spokoju i bez niepotrzebnych, kompromitujących mnie screenów, móc oddać się atakowi niekontrolowanego chichotu. 

Najbardziej magiczne okazało się to, iż obie wybuchałyśmy zgranym śmiechem w tych samych momentach jednocześnie komplementując Greenowski dowcip. Czasami jednak bywało to trudne, gdyż byłam pół zdania przed Emcią i gdy chciałam z nią omówić rzeczony żart, ona zaczynała na mnie krzyczeć, że jej spoileruje. Natomiast kiedy role się odwracały i Ema przyśpieszała tempo, wówczas bezceremonialnie częstowała mnie porządnym spoilerem. 

Bez przesady, wielu rzeczy można się tu było samemu domyślić, jak choćby zakończenia, które odgadłam na 54 stronie i przez to miałam do siebie mocne pretensje, choć nie aż tak mocne, jak ty do swojej spoilerowiczki. 

Taak, niestety przed rozpoczęciem Alaski pewna osoba zdradziła mi jej finał. 

Wracając do tematu. warto wspomnieć jeszcze o przemyśleniach do których zmusza czytelnika jak zwykle Green. Porusza on naprawdę wiele ważnych tematów, zupełnie innych niż uprzednio. Tym razem nie padło na śmierć, zapomnienie czy maski, lecz cierpienie i  Wielkie Być Może. Podczas czytania właściwie więcej dyskutowałyśmy na temat naszych refleksji, rozpoczynających się na religii a kończyły na wyjściu z labiryntu niż czytałyśmy.

W gruncie rzeczy za każdym razem, gdy wciągałam się w wir fabuły i spijałam każde słowo pisarza, Ema atakowała mnie swoimi przemyśleniami, zmuszając do oderwania oczu od kartek powieści i rozpoczęcia półgodzinnej filozoficznej pogadanki, która pomimo obopólnych starań zwykle nie kończyła się porozumie, gdyż każda z nas miała całkowicie odmienne zdanie. Poza tym przyznam, że bohaterzy okazali się świetnie wykreowani, posiadali drugie, ciekawe dno, aczkolwiek rozczarowałam się Milesem, gdyż wydał mi się całkowicie bezosobowy, przez co nie poczułam z nim żadnej więzi. 

Ja do Milesa nic nie mam, ale nie był też w przeciwieństwie do Alaski moją ulubioną postacią w tej powieści. 
Książka ogółem okazała się świetna, jednakże liczyłyśmy na zakończenie z większą pompą - to, które zaserwował nam Green trochę nas rozczarowało, ale nie zdołało osłabić naszego zachwytu nad "Szukając Alaski". Według mnie jest ona zdecydowanie lepsza niż "Gwiazd naszych wina" (zabijcie mnie), ale nie aż tak dobra jak "Papierowe miasta". Najnowsze dzieło Greena oceniam 9/10 i polecam je wszystkim. Jestem również pewna, że "19 razy Katherine" przeczytam wraz z Darią.

Moim zdaniem "Szukając Alaski" również nie pobiło "Papierowych miast", aczkolwiek w pewnym stopniu nie dorównuje także "Gwiazd naszych wina", gdyż nie wzbudziła we mnie zbyt wielu skrajnych emocji. Mimo wszystko polecam zważywszy na filozoficzne zagrania pisarza i fenomenalny humor. Oceniam 8/10.

"Wyobrażanie sobie przyszłości to rodzaj beznadziejnej tęsknoty."

8 komentarzy:

  1. Ale Wy rozmawiałyście o tym przez Skype czy czytałyście? Bo nie wyobrażam sobie tego wspólnego czytania :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałyśmy razem w ciszy, co jakiś czas stopując i omawiając przeczytany fragment ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym chyba nie dala rady czytać przez skype :P Ile czasu wam to zajęło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łącznie poświęciłyśmy wspólnemu czytaniu 3 wieczory :D

      Usuń
  4. ale super Wam to wyszło! <3
    mi się "Szukając Alaski" podobało bardzo, jedna z najlepszych książek Greena jak dla mnie, aczkolwiek i tak wszystko co on napisał stoi na wysokim poziomie ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak dla mnie Szukając Alaski to najlepsza autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy sposób na recenzję. ;D Ja z kolei też lekko skłaniam się do stwierdzenia, że Szukając Alaski pod pewnymi względami było lepsze niż Gwiazd naszych wina, jednak na pewno podobało mi się bardziej niż Papierowe Miasta, w których czegoś mi zabrakło. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy sposób czytania książki, chociaż nie wiem, czy ja bym się mogła skupić na tym. Ja również mam w planach "Szukając Alaski" :)

    Zapraszam na konkurs: pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena