poniedziałek, 30 września 2013

"Ogień" - Mats Strandberg + Sara B. Elfgren

Każdy ma jakieś przeznaczenie. Rolę, którą musi odegrać. Każdy musi przez coś przejść, bo tak świat każe. Taka jest jego powinność, to się stanie i już. Przez pewne momenty w życiu musimy przejść, nie ominiemy ich. Każdy nasz ruch, myśl, wypowiedziane słowo, jest po coś. Jedna myśl, jeden krok może odmienić wszystko. Tak to właśnie działa. Wszystko jest niebywale kruche. Możemy zacząć robić rzeczy, które kiedyś nam się nie śniły. Możemy umieć coś, o co nigdy siebie nie podejrzewaliśmy. Możemy mieć myśli, które nas zadziwią, przerażą, zafascynują. W którymś momencie może przyjść myśl, że wszystko się zepsuło, że nie tak życie powinno się toczyć, ale może to nie jest prawda? Możliwe, że wszyściutko, co uczyniliśmy, miało się zdarzyć i już? Bo to jest naszym przeznaczeniem. Znaleźć się w takim, a nie innym punkcie. I nie ma sensu zastanawiać się, co by było gdybym inaczej się zachował. To bezcelowe. Jeśli sądzisz, że może było dla Ciebie inne wyjście, mylisz się. Zawsze, od samego początku miałeś podjąć takie, a nie inne decyzje, miałeś się stać taki, a nie inny. To właśnie jest Twoje przeznaczenie.

"Wszystkie myśli zaczynające się od 'gdyby' są niedorzeczne." 

Dziewczyny odkryły już kim naprawdę są. Ich moc wciąż jest niezgłębiona, niekiedy niezrozumiała, ale bardziej znana niż kiedykolwiek wcześniej. Czarownice odepchnęły pierwsze zło, jakie stanęło na ich drodze. Było bardzo trudno, ale to dopiero początek. Początek przeraźliwej apokalipsy. Tylko Wybrańce są w stanie powstrzymać zagładę ludzkości...

Mats Strandberg i Sara B. Elfgren odnieśli sukces, pisząc książkę "Krąg". Magiczny klimat, fenomenalni bohaterowie, niebywałe historie i cudowna, wieloosobowa narracja podbiły miliony serc: w tym moje. Nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po kontynuację. Jakie wrażenie wywarł na mnie "Ogień"?

"Wpuszczenie innych do swojego życia może być trudne, pozwolenie im na to, by się naprawdę zbliżyć. Czasami samotność wydaje się bezpieczniejsza."

Gdy tylko zaczęłam czytać pierwszą stronę, ponownie poczułam tajemniczość miasteczka Engelsfors. Uderzył mnie niepowtarzalny klimat powieści. Słowa, które sprawiały, że przenosiłam się do świata Wybrańców, miały niezwykłą moc. Pisarze fenomenalnie budowali napięcie. I mimo iż książka ma prawie siedemset stron, nie sposób się było przy niej nudzić. Pomysły duetu, ich twórczość i kreatywność, odejmowały mowę z wrażenia. Niebywałe jest to, jak doskonale została zachowana spójność, ciekawość i tajemniczość powieści przez tyle kartek!

Zagadki, przeróżne zawiłości, i zdarzenia, pozostawiające w głowie czytelnika pytanie "dlaczego?", okazały się nie tylko ogromnym plusem "Ognia", ale również napędem. Dzięki właśnie tym tajemnicą, czytelnik nie był w stanie oderwać się od książki. Musem wręcz było dowiedzenie się, cóż wydarzy się dalej, czy wszystko pójdzie dobrze, czy bohaterowie nie ucierpią. Dzieło Matsa i Sary niewyobrażalnie wciąga!

"W życiu każdego człowieka jest tyle spraw, o których nie mówi się innym."

Ponadto w "Ogniu" były również poruszane ważne kwestie, takie jak zdrada, mobbing, śmierć, oddanie, poświęcenie, relacje damsko-damskie. Dzięki takim tematom książka nabrała prawdziwości. Przypomniała, że nasze główne bohaterki to nie tylko czarownice z niezwykłą mocą, niosące na barkach losy całego wszechświata, ale również zwykłe nastolatki, chodzące do liceum. 

Bohaterzy wykreowani nieziemsko! Każdy, dosłownie każdy miał swój własny, inny charakter, podejście do życia, styl, usposobienie, poglądy. Właśnie postacie urzekły mnie w książce najbardziej. Natura każdej z dziewczyn została ukazana bardzo dogłębnie, sprawiając, że mamy szanse się utożsamić z nimi wszystkimi! Również postacie drugoplanowe były idealnie stworzone.

"Nie jest łatwo żyć z kimś, kto wciąż jest nieobecny myślami."

Język, jakim posługują się pisarze, jest prosty, przystępny. Styl sprawia, że czyta się naprawdę przyjemnie i lekko. W "Ogniu" pojawiają się wulgaryzmy, lecz dodają one książce pazura. Nie jest ich jednak za wiele, zdecydowanie użyte w konieczności. 

"Ogień" to świetna kontynuacja "Kręgu". Nie jestem w stanie powiedzieć, która część podobała mi się bardziej, obie niezwykle urzekły. Polecam, bo naprawdę, naprawdę warto! 

"Wszystko może się tak szybko zmienić. W jednej sekundzie może być inaczej. Może dlatego, że cały czas się poruszamy, nawet tego nie zauważając."

Za możliwość przeczytania niesamowitej książki "Ogień" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

poniedziałek, 23 września 2013

Stosik #6

Hej, 
z racji tego, iż nie wstawiałam stosiku ubiegłego miesiąca, wstawię w tym (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem) dwa :D Mogę napisać o powrocie do szkoły, zimnych dniach, które nadeszły, czasie, którego mi brak na czytanie książek, ale małym problemem jest to, iż złapała mnie jesienna chandra i kompletnie nie mam weny na napisanie klarownej notki :( Zostawię więc Was z małym zdjęciem mego stosiku i życzę miłego tygodnia ;*


Na samej górze:

1. "W kajdankach namiętności" Piotr Kołodziejczak - wygrana w konkursie.

Od lewej:

2. "Ciotki" Anna Drzewiecka - od wydawnictwa M. RECENZJA
3. "Przez burze ognia" Veronica Rossi - od wyd. Otwartego RECENZJA
4. "Ogień" Mats Strandberg + Sara B. Elfgren - od wyd. Czarna Owca.
5. "Intruz" Stpehanie Meyer - z biblioteki.

Od prawej:

6. "Baśniarz" Antonia Michaelis - z biblioteki. NAJLEPSZA KSIĄŻKA, JAKĄ W ŻYCIU CZYTAŁAM <3 RECENZJA
7. "Miasto zagubionych dusz" Cassandra Clare - zakup własny. RECENZJA
8. "Miasto upadłych aniołów" Cassandra Clare - j.w. RECENZJA
9. "Miasto szkła" Cassandra Clare - j.w. RECENZJA

Czytaliście może którąś z tych pozycji? Jak wrażenia? :)

sobota, 21 września 2013

"Ciotki" - Anna Drzewiecka

Dzieciństwo to magiczny czas. Wtedy świat wydaje się ciekawy, intrygujący, nowy, kolorowy, zupełnie nieznany. Każde dziecko pragnie spróbować wszystkiego. Dzieci muszą na własnej skórze się przekonać, co jakie jest, by wyrobić sobie o czymś zdanie. Te chwile, gdy jedynym problemem jest, w co się pobawić na podwórku, i gdy najciekawszą rzeczą na świecie wydaje się być oglądanie pochodu dżdżownicy są niezastąpione To powinno trwać wiecznie. Dzieci inaczej odbierają świat, bo dopiero go poznają, lecz z czasem rosną, stają się dorośli i dzieciństwo przemija, już nas nie bawią te same rzeczy, nie pragniemy dowiedzieć się, dlaczego niebo jest niebieskie, mamy inne priorytety. Ludzie mówią, że kiedyś trzeba wydorośleć, stać się poważnym, nie wygłupiać się. Ale jestem zdania, że niektórzy nigdy nie wydorośleją w pełni. Ci, którzy mieli piękne dzieciństwo, zawsze gdzieś w środku pozostaną dziećmi. Na zawsze gdzieś tam, głęboko w sercu, duszy, będą się zastanawiać, dlaczego niebo jest niebieskie... 

"Mnie to nauczyło, że nikt nie zna wszystkich odmian ludzkiego szczęścia. Może więc nie warto zadawać sobie pytania 'Co oni takiego w sobie widzą?'"

"Ciotki" to zbiór wspomnień ze świata, widzianego oczami małej dziewczynki. Anna Drzewiecka opisała swoje dzieciństwo, kierowała się pamięcią, własnymi odczuciami. Książkę "Ciotki" autorka napisała w 2012 roku.

Przyznam szczerze, że na początku trudno było mi się 'wgryźć' w tę pozycję. Wydawała mi się nużąca, kompletnie mnie nie wciągnęła, cały czas się rozpraszałam podczas czytania pierwszych rozdziałów. Już się bałam, iż będzie tak do samego końca tej lektury, lecz nie; po kilkudziesięciu stronach poczułam w tej pozycji 'to coś'. Czytanie zaczęło sprawiać mi przyjemność, a chyba o to chodzi, nieprawdaż?

Wspomnienia napisane przez p. Annę, kipiały realnością, prawdziwością, tak zwaną swojskością. Czuć było w nich ciepło rodzinne, jakie otaczało małą dziewczynkę. Odmienność każdego z opisywanych wspomnień, sytuacji intrygowała, a niektóre momenty przyprawiały o uśmiech na twarzy. Potrafiły rozbawić i sprawić, że czytelnik pomyśli "a więc nie tylko ja tak sądziłem w dzieciństwie...".

"Los czasami wybiera za nas."

Czuć było również, iż osoby, które pani Drzewiecka umieściła w swojej książce były prawdziwe, wyrwane z rzeczywistego życia i umieszczone na papierze, w sensie dosłownym. I choć nie było o nich nie wiadomo, jak wiele napisane, ani nie poznaliśmy ich dogłębnie, czuć było tę prawdziwość i szczerość w postaciach.

"Ciotki" są napisane barwnym językiem. Bogate słownictwo, niebanalna konstrukcja zdań zdecydowanie podwyższają wartość tej książki. Posiada ona nie tylko ciepłe wspomnienia, ale również wiele prawd życiowych.

Pozycję "Ciotki" polecam osobom, które kochają ciepły klimat w książkach. Które cenią sobie niebanalne słownictwo oraz prawdziwość wspomnień innych ludzi. W tej książce cała historia jest widziana oczami dziecka, co jeszcze może pokazać Wam, jakie jest rozumowanie najmłodszych.

"Są takie miejsca, które na zawsze zostają w pamięci. Miejsca czasem niespodziewane. Bo dlaczego akurat te, a nie inne? Często są zupełnie zwyczajne. Wydaje się, że nie mają w sobie nic, co warto zapamiętać. Czasem jednak wystarczy, że zagubiony promień słońca rozbłyśnie na jakimś detalu, wydobywając go z mroku, i nagle takie najzwyczajniejsze miejsce zupełnie się zmienia. Czasem czyjś uśmiech powoduje, że miejsce nagle staje się bardzo ważne. Czasem jakieś słowa, które równie dobrze można by usłyszeć całkiem gdzie indziej."

sobota, 14 września 2013

"Baśniarz" - Antonia Michaelis

Czy nigdy nie wyobrażaliśmy sobie innej rzeczywistości? Innego życia, innych zdarzeń, które by nam się przytrafiły? Nie zdarzało się Wam zamykać oczu i pod powiekami widzieć siebie w innej historii? Innej bajce. Zapomnieć o przyziemności, uciec daleko w równoległy świat, gdzie wszystkie Wasze marzenia się spełniły, gdzie macie wszystko, czego zawsze pragnęliście. Tworzyć swoją własną baśń, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie świat jest podzielony na dobro i zło. Gdzie wszystko jest czarno-białe. Niektórzy piszą w głowach historię, której nikomu nigdy nie opowiedzą, w której jest tak, jak zawsze chcieliśmy, aby było. Lecz realność nigdy nie jest taka, jak baśń. Nic nie jest czarno-białe, łatwe. W rzeczywistości nie znamy prawdziwych zamiarów ludzi, a los może rzucać nam kłody pod nogi. Więc może jednak warto oderwać się na chwilę od normalnego życia, uciec w świat własnej baśni, którą tworzy nasza wyobraźnia, nasza dusza. Lecz trzeba pilnować, by granica pomiędzy baśnią a życiem się nie zatarła... 

"Można uciekać tak szybko, jak się da, ale nieszczęście i tak jest szybsze."

Anna to wzorowa uczennica, przykładna córka i utalentowana muzycznie dziewczyna. Żyje z daleka od okropności, które dzieją się naokoło niej. Ma swoją własną bańkę mydlaną, gdzie polski handlarz narkotykami nie gra najmniejszej roli. Lecz pewnego dnia, gdy siedemnastolatka odnajduje szmacianą lalkę, jej bańka pęka. Prawdziwe, niekiedy brutalne życie dociera do niej, daje o sobie znać, gdy Tannatek wypowiedział pierwsze słowo do Anny i zabrał od niej lalkę swojej siostry. Anna pragnie poznać bliżej Abla, dowiedzieć się, czy naprawdę ma siostrę. No bo czy ktoś, kto handluje narkotykami, przesypia wszystkie lekcje na ławce, potrafi zająć się młodszą siostrą? Anna wkracza w mroczny świat, gdzie morderstwa się zdarzają, gdzie nic nie jest czarno-białe, gdzie miłość wszystko wybaczy, gdzie zaciera się granica pomiędzy baśnią a rzeczywistością. A wszystko zaczęło się od szmacianej laleczki... 

Antonia Michaelis urodzona w 1978 roku w północnych Niemczech. Studiowała medycynę i równocześnie zaczęła pisać książki dla dzieci i młodzieży. Wydała już wiele pełnych fantazji i odnoszących sukcesy książek. Z tą autorką spotykam się pierwszy raz. Do "Baśniarza" przyciągnął mnie opis i tuziny pozytywnych recenzji. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta pozycja zajmie najszczególniejsze miejsce w moim sercu...

"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie."

Klimat książki jest niepowtarzalny. Już od prologu czuć coś niesamowitego, głębie doznań, uczuć, myśli. Każde słowo, jakim posługuje się pisarka, ma w sobie większą moc, niż wszystkie zdania w kilkunastu książkach naraz. Słowa budują niesamowite napięcie, atmosferę, niepowtarzalność. Budzą emocje: strach, radość, nadzieję, niedowierzanie. Słowa to największy atut tej książki.

Pomysł na tę pozycję jest bardzo oryginalny. Rzeczywistość, mieszająca się z baśnią, historyjką, którą opowiada Abel. Na początku można odróżnić życie od baśni, lecz im dalej w las, tym trudniejsze to się stanie. Zdarzenia opowiedziane w baśni, naprawdę mają miejsce. Każde, choćby najmniejsze zdanie ma w sobie coś większego, coś czego niedokładny czytelnik, słuchacz, obserwator nie jest w stanie dostrzec. Pisarka doskonale wiedziała od samego początku, co robi. Wszystkie zawiłości wplecione w fabule, w baśń, śmiem twierdzić, iż są na miarę Oskara. 

"Na najgorsze przypadki, kiedy się o nich wspomni, macha się ręką i śmieje się z nich, ale kiedyś one naprawdę się zdarzają."

Wątek kryminalny rodzi się powolutku. Nie przesłania całej historii, lecz jest dobrze skonstruowany. Niemal niezauważalnie wplątany w fabułę. Tajemniczy, niepokojący, emocjonalny, mylący. Budowany na drastyczniejszych, głębszych fundamentach niż można byłoby się domyślić. Jestem osobą, która analizuje mnóstwo rzeczy, tak więc nie omieszkałam przeanalizować historii kryminalnej w "Baśniarzu". I od samego początku wyrobiłam sobie zdanie na temat sprawcy wszystkich zdarzeń. Później jednak dostrzegłam to, o czym wspominam od samego początku: nic nie jest czarno-białe... Pisarka wywiozła mnie w pole wraz z moimi podejrzeniami. 

Miłość pomiędzy Ablem i Anną była fenomenalna. Pani Antonia tworzyła wszystko niesamowicie sprawnie. Nie wystrzeliła z uczuciem jak z procy. Wręcz przeciwnie. Uczucie młodych budowało się powolutku, słowo po słowie, uśmiech po uśmiechu, dotyk po dotyku. Ponadto zdanie "miłość wszystko wybaczy" nabrało ogromnego znaczenia. Miłość Anny do Abla pokazała mi jak mocne a zarazem skomplikowane może być uczucie do drugiej osoby. 

"Ale do miłości nie można się zmusić."

Bohaterzy okazali się fenomenalni. Każdy inny, dogłębnie przemyślany. Każdy ruch, myśl, spojrzenie miało znaczenie, trzymało się kupy, było prawdziwe. Pierwszy raz zdarzyło mi się tak bardzo utożsamić z główną bohaterką. Anna była ciekawa świata, analizowała wszystko, w jej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. Poznawała świat, wychodząc z własnej bańki mydlanej. Była dziewczyną normalną i właśnie za tą normalność można ją naprawdę polubić. Abel to najbardziej złożona postać z całej książki. Outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami, a zarazem troskliwy, starszy brat, wrażliwy chłopiec, którego pokarało życie. Rozpaczliwy młodzieniec, pragnący odizolować się od wszystkiego. Baśniarz. Kocham go tą najbardziej skomplikowaną, mocną, niezrozumiałą miłością.

"Baśniarz" porusza trudne, ważne tematy. To nie jest jedynie książka dla młodzieży, to w żadnym razie nie jest 'odmóżdżacz'. Dzieło pani Michaelis to pozycja, która w swej prostocie, nie jest wcale prosta. Pisarka nie wahała się poruszyć niebanalnych tematów. Tematów, o których ciężko mówić.

"Czasem, jak się czegoś bardzo pragnie, to się wydaje, że to się dzieje naprawdę."

Język, jakim posługuje się autorka, posiada moc. Posiada miliony uczuć, emocji, a zarazem jest przystępny. Napięcie budowane wręcz fenomenalnie. Plastyczność i szczerość opisów może sprawić, iż nasze serce zacznie bić szybciej. Ostatnie strony wciągną tak bardzo, że to, co dzieje się naokoło nas zniknie całkowicie. Baśń o Abelu i Annie pochłonie nas do tego stopnia, że wyciśnie łzy, które będą kapać na strony kartek, które będą zasłaniać widok na tekst. A nas na sam koniec, dopadnie hałas i cisza jednocześnie. Po zakończeniu "Baśniarza" będziemy mieli mnóstwo pytań, a zarazem żadnego. Poczujemy pustkę, ale i wypełnienie. Nasze emocje w żadnym wypadku nie będą czarno-białe.

Każdy czytelnik pewnego dnia natrafi na książkę, która będzie jakby napisana specjalnie dla niego. Dla mnie tą książką jest właśnie "Baśniarz". Czytając ją miałam ważenie, że pani Antonia pisze tę pozycję z myślą o mnie. Specjalnie dla mnie. Emocje będą mnie nachodzić za każdym razem, gdy usłyszę słowo 'baśniarz'. Chyba nie muszę mówić Wam, jak bardzo polecam tę pozycję. 

I mimo iż skończyłam pisać tę recenzję, wciąż czuję, że wszystkie słowa nie uleciały z mojego serca. I chyba nigdy nie ulecą. Zostaną na zawsze. Tylko dla mnie...  

"Na świecie jest więcej pytań niż odpowiedzi, a jeśli pytasz, dlaczego tak jest, to muszę wyznać, że na to pytanie nie znam odpowiedzi."

niedziela, 8 września 2013

"Klątwa tygrysa. Przeznaczenie" - Colleen Houck

Jak często myślimy o przyszłości? Zapewne każdy z nas zastanawiał się, jacy będziemy za kilka lat, co się wydarzy, gdzie się znajdziemy. Są osoby, które boją się przyszłości, boją się tego, co nieznane. Lecz czy życie przeszłością, jest lepsze? Zamykanie się w chwilach, które już się zdarzyły, rozpamiętywanie dawnych błędów, sukcesów, radości, łez, nie jest wcale dobrym wyjściem. Wspominanie może być dobre jeśli w naszej pamięci są chwile warte wspominania. Lecz po co żyć przeszłością? Dlaczego mamy się bać przyszłości? Nie wiemy, co się wydarzy, może być źle, ale i dobrze. Nasze przyszłe życie nie jest spisane na kartkach papieru, nie jest zapisane w gwiazdach, to my piszemy przyszłość. W naszych rękach leży potęga. To od nas wszystko zależy. Od naszej siły, wiary, determinacji, poglądów. Nie należy bać się przyszłości. Mamy moc, aby zmienić wszystko na naszą korzyść, mamy siłę, aby stworzyć przyszłość, która nas zadowoli. Za odrobiną wysiłku możemy zmienić wszystko. Wystarczy tylko chcieć. Bowiem nie ma potęgi, mogącej powstrzymać człowieka, który czegoś gorąco pragnie...

"Są na tym świecie pewne sprawy, z którymi człowiek musi się zmierzyć w samotności."

Kelsey została porwana przez Lokesha. Czarownik pragnie syna i wierzy, że Kelsey jest w stanie mu go dać. Młoda dziewczyna jest przerażona, mimo to stara się zachować zimną krew i odegrać własną rolę, stara się zyskać na czasie. Wierzy, że jej tygrysy ją uratują. Muszą ją uwolnić, gdyż przed młodymi kolejne wyzwanie, ostatnia wyprawa. Gdy ją przejdą, Ren i Kishan staną się w pełni ludźmi. Klątwa zniknie. Piach sypie w oczy, śmierć przychodzi nawet po najbliższych, serce nie sługa, ból doskwiera... Czy i tym razem wszystko się uda? 

Colleen Houck jest fenomenem na rynku self-publiskingu w USA. Po wydaniu za własne pieniądze pierwszej części Klątwy Tygrysa, mnóstwo wydawnictw oraz producentów filmowych zaczęło walczyć o prawda do dzieł pani Houck. Przygody Kelsey i dwóch tygrysów podbiły serca milionów czytelników. Niesamowity klimat książki i niezwykłe przygody urzekał mnie w tejże serii. Jak więc spodobał mi się czwarty tom przygód? 

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to... pewne niedopracowania. Wydawało mi się, iż pisarka poświęciła zbyt mało stron chwilom, w których Kells była porwana przez Lokesha. Zabrakło mi tam emocji, prawdziwych doznań, strachu. Główna bohaterka zachowała się nazbyt sztucznie. Nie było krzty realności w tym porwaniu. Z czasem jednak przypomniałam sobie, że pani Colleen nie lubi marnować czasu na zbędne opisy, więc może to było zamierzone? Tak czy siak, czegoś mi brakowało.

Tak, jak w poprzednich częściach i w tej urzekły mnie opisy miejsc, klimat powieści i niesamowite przygody głównych bohaterów. Jestem zdania, iż pani Houck to kopalnia pomysłów, którą można kopać i kopać. Zachwyca nas złożoność całej historii, brutalność niektórych walk, czy wyzwań. Niezwykłe miejsca i istoty również mogą pochwalić się oryginalnością i ciekawością. 

Trójkąt miłosny. O takich zabiegach w książkach jest głośno, wiele czytelników irytują już takie wątki, innym to nie przeszkadza. Ja jestem osobą, która znosi to dość dobrze, pod warunkiem, że wszystko jest niezawodnie wykreowane, a najlepiej gdy w swej nieoryginalności, odzwierciedla się czymś nowym. W "Klątwie Tygrysa" właśnie tak jest. Nie to, że wątek miłosny doskonale stworzony, to ukazany w sposób inny, ciekawy. Jednym słowem ma w sobie 'to coś', co sprawia, że miło się go czyta. Aczkolwiek przyznam, iż z czasem nawet ja, osoba cierpliwa, radząca sobie neutralnie z takimi sytuacjami, czasami miałam dosyć. Bywały to jednak krótkie chwile. 

Bohaterzy bardzo dobrze wykreowani. ciekawi, posiadający własny charakter. Ren i Kishan to książęta, którzy są w stanie podbić serce każdej czytelniczki. Natomiast Kelsey, to dziewczyna, którą albo się nienawidzi, albo darzy sympatią. Chciałabym tu napisać, że traktowałam ją neutralnie, była mi obojętna, jednak tak nie było. Czasami bardzo ją lubiłam, a kiedy indziej irytowała mnie, jak mało kto. Jednak była to taka 'zdrowa irytacja'. Niekiedy potrzebna. 

Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny. Posiadający jednak niebanalne słownictwo. Pani Colleen wzbogaciła swoją serię mnóstwem tematycznych wierszy. To właśnie dołącza się do wyjątkowego klimatu książki. Oryginale pióro pisarki, sprawia, że czytanie jest samą przyjemnością.

"Klątwa tygrysa. Przeznaczenie" zdecydowanie trzyma poziom swoich poprzedniczek. Ciekawi niesamowitymi przygodami i urzeka niepowtarzalnym klimatem. Szczerze polecam!

"Naucz się cieszyć teraźniejszością. Doceniaj to, co przeżywasz, bo cenne chwile zbyt szybko przemijają i jeśli wciąż tylko spoglądasz w przyszłość, bądź tęsknisz za przeszłością, zapomnisz o tym, by czerpać radość z tego, co tu i teraz."

wtorek, 3 września 2013

"Miasto zagubionych dusz" - Cassandra Clare

Wolna wola sprawia, że w naszych rękach leży podjęcie decyzji. To my wybieramy, którą drogą iść, co odpowiedzieć, co zrobić, gdzie zostać. Możemy mieć dylemat, co będzie dla nas lepsze, lecz to zawsze my wybieramy wszystko. Bo posiadamy wolną wolę. Każda decyzja, dotycząca naszego istnienia, w gruncie rzeczy należy do nas. Nikogo więcej. Lecz, co się może stać, gdy stracimy możliwość podejmowania decyzji, nie będziemy mogli racjonalnie ocenić sytuacji, wybrać czegoś? Kim byśmy byli, gdybyśmy stracili wolną wolę? Stali się podporządkowani komuś innemu, a ten ktoś, by decydował o naszym życiu. Czy to nadal byśmy byli my? Skoro nasze posuwania nie miałyby nic wspólnego z naszą duszą, wizją, wyborem, to nie miałoby również nic wspólnego z nami. Wolna wola sprawia, że nasze życie naprawdę należy do nas. Posiadamy poczucie wolności, świadomość, że ta oto egzystencja należy do nas. Bez wolnej woli, bez możliwości podejmowania samodzielnych decyzji, stajemy się marionetką w czyichś rękach, jedną osobą z wielu. Tracimy siebie.

"Czy to naprawdę miłość, mówić komuś, że gdyby trzeba wybierać między nim a każdym innym życiem na planecie, wybrałabyś właśnie jego? Czy to... nie wiem, czy to w ogóle moralny rodzaj miłości?"

Jace znika. Po Sebastianie zostaje tylko pusta, szklana trumna. On również zniknął. Nikt nie wie, gdzie mogą być. Poszukiwania ukochanego Jace'a doprowadzają Clary do szaleństwa, dziewczyna straciła chęć życia i radość, lecz nie wiarę ani determinację. Szesnastolatka jest w stanie zrobić wszystko, aby odnaleźć miłość swojego życia. Posuwa się do najniebezpieczniejszych czynów, wyczynia najbardziej szalone rzeczy, prosi o pomoc najmniej odpowiednie osoby. Nic nie ma wystarczającej siły, aby odciągnąć ją od poszukiwań Jace'a...

Krąży wiele opinii na temat serii Dary Anioła Cassandry Clare. Więcej jednak czytelników zachwala tę historię, bywają jednak osoby (takie jak Emcia), które są jawnymi przeciwnikami Nocnych Łowców. Niektórzy kochają dzieła pani Clare od pierwszej części do tej. Inni poddają się w trakcie czytania; niech oni jednak wiedzą, że wiele tracą nie czytając "Miasta zagubionych dusz".

Klimat, jaki stworzyła pani Cassandra, urzekł mnie dawno temu i urzeka do dziś. Świat stworzony przez pisarkę, jest jak najbardziej bez zarzutu, ciekawy, pozostawiający w napięciu i przyjemnym oczekiwaniu, co się wydarzy dalej. Atmosfera, jaką autorka tworzy z rozdziału na rozdział, zapada głęboko w pamięć czytelnika.

Pomimo iż pięć części już za nami, pisarka wciąż potrafi zszokować i zaciekawić czytelnika. Wielkim plusem
jest to, iż postać Sebastiana, bardzo mnie zmieszała, zaskoczyła, sprawiła, że nie miałam bladego pojęcia, co jest dobre, a co złe. Takie zabiegi niezwykle ceni się w książkach. Nie każdy potrafi skonstruować akcję tak, by czytelnik nie był pewny, co jest kłamstwem, a co prawdą, nie byle jakim zadaniem jest stworzenie postaci, która sprawi, iż nie wszystko będzie wydawało cię czarno-białe. Naprawdę przeogromny plus dla pani Clare za to, że sprawiła, iż zaczęłam poważnie się zastanawiać, kto jest zły, który świat należy zlikwidować.

"Są wspomnienia, których czas nie wymaże, Clarisso."

Coś, na co długo czekałam, to związek Isabell i Simona. Od dawna zastanawiałam się, co między nimi tak naprawdę jest. W przeszłości autorka nie poświęcała im zbyt wiele rozdziałów, tworzyła ich uczucie raczej stopniowo. W "Mieście zagubionych dusz" w końcu widzimy, że twarda, nieprzenikniona postawa Isabell, ulega zmianie. Dostrzegamy złożoność charakteru tej postaci. Widzimy, jak się zmienia, otwiera, a wszystko to, jest zasługą Simona. Niesamowicie przyjemnie czytało się o tej dwójce. W gruncie rzeczy związek Aleca oraz Magnusa również jest jaśniej pokazany, co zdecydowanie idzie książce na plus.

Bohaterzy, jak pisałam już wiele razy, ale i tutaj napiszę: fenomenalnie wykreowani. Ich charaktery są doskonale przemyślane, zaskakujące. Poznając ich ze strony na stronę, coraz bardziej wyrabiamy sobie o nich zdanie, zaczynamy rozumieć ich całkowicie, i mamy wrażenie, jakby byli oni prawdziwi.

Język, jak zwykle bez zarzutu. Ciekawy, wciągający, lekki. Przeznaczony typowo dla młodzieży. Zasób słów nie jest mały, aczkolwiek bardzo zrozumiały. Pani Cassandra napisała tę książkę w taki sposób, że porywa ona od pierwszego rozdziału, sprawia, że nie jesteśmy w stanie oderwać się od niej. Chęć poznania całej historii, wszystkich tajemnic i kłamstw, jest znacznie silniejsza, niż potrzeba snu, a nawet jedzenia (no przynajmniej u mnie)!

"Miasto zagubionych dusz" to fenomenalna, zaskakująca, wciągająca książka, którą wiele (jak nie każdy) jest w stanie pokochać! Tym, którzy przerwali czytanie serii Darów Anioła w poprzednich tomach, zdecydowanie polecam dojście do piątej części. Nie zawiedziecie się, a wręcz pokochacie! Polecam!

"Nie można oszukać śmierci. Na koniec ona odzyska to, co należy do niej."

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena