niedziela, 30 czerwca 2013

Stosik #4

Hej,
niestety w zeszłym miesiącu moje osiągnięcia czytelnicze były beznadziejne, dlatego nie wstawiałam marnego stosiku obfitego w cztery pozycje. W czerwcu jednak mój zastój czytelniczy minął, a półki zostały zasilone nowymi książkami, z których jestem zadowolona. 
Ponadto niezmiernie cieszy mnie fakt, iż mamy wakacje, co oznacza wiele bezkarnych chwil na czytanie :D Moje plany czytelnicze na lipiec i sierpień sięgną wręcz zenitu, bo nie zamierzam sobie niczego darować. Wszystkie upragnione przeze mnie pozycje, muszą znaleźć się w mojej domowej biblioteczce. 
I zanim pokażę Wam mój stosik, mam małe pytanko:
Słyszeliście o spotkaniu bloggerów, które odbędzie się 13 lipca w Sopocie? klik Czy znajduje się tutaj ktoś, kto planuje iść? 


Od góry:

1."Anioł" Dorotea de Spirito - na Dzień Dziecka. Jestem niezmiernie ciekawa tej pozycji.
2. "Chuliganka" Izabela Jung - od wydawnictwa Czarna Owca. Świetna książka! RECENZJA
3. "Ostatnia piosenka" Nicholas Sparks - z biblioteki. Pozycja przy, której wypłakałam tuzin łez. RECENZJA
4. "W szpilkach od Manolo" Agnieszka Lingas-Łoniewska - od wydawnictwa Novae Res. Właśnie czytam i jestem zachwycona!
5. "I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks - z biblioteki. 
6. "Ty, ja i fejs" Jay Asher i Carolyn Manckler - wygrana w konkursie u Marcepankowej.
7. "Single" Mereditch Goldstein - od wydawnictwa M.
8. "Sztuka uprawiania róż z kolcami" Margaret Dilloway - j.w.
9. "Życie to iluzja" Tomasz Karandysz - od wydawnictwa Novae Res. Jedna z najgorszych książek, jakie miałam okazję przeczytać. RECENZJA
10. "Requiem" Lauren Oliver - z biblioteki. Zdecydowanie najlepsza część z całej trylogii. RECENZJA
11. "Tam, gdzie śpiewają drzewa" Laura Gallego - z biblioteki. RECENZJA

Czytaliście którąś z tych pozycji? Jak wrażenia?

sobota, 29 czerwca 2013

"Tam, gdzie śpiewają drzewa" - Laura Gallego

W dawnych czasach kobieta nie miała nic do powiedzenia. Jej jedynym zadaniem było dobrze wyglądać i reprezentować swoimi nienagannymi manierami oraz ubiorem jak najwięcej. Kobiety nie miały prawa głosu, nie uczestniczyły w najważniejszych rozmowach. Mieszczanki były niezwykłe delikatne, bojaźliwe oraz wrażliwe. To mężczyźni byli silnymi przywódcami, którzy budzili respekt oraz mogli wyrażać swoje zdanie. A co jeśli w czasie brutalnych bitw, to kobieta wykaże się większą odwagą i sprytem niż mężczyźni? Zrzuci ciężką, dostojną sukienkę, odsunie na bok delikatność i strach. Co się stanie, gdy właśnie kobieta przyćmi innych mężczyzn swoim bohaterstwem? Czy w takim razie słuszne było uciszenie kobiet i uznanie ich za nie radzących sobie w prawdziwym życiu niewiast? A może to właśnie kobiety powinny mieć większe prawo do głosu?

"Lepiej być martwym bohaterem niż żywym zdrajcą."

W Nortii panuje spokój. Do czasu gdy w podczas święta Przesilenia nie pojawia się rycerz Wilk, który obwieszcza, że barbarzyńcy zbliżają się i planują podbój Nortii. I tak się właśnie stało. Barbarzyńcy wymordowali połowę rycerzy i przejęli władzę nad królestwem. Przywódca barbarzyńców Harak wydał osamotnione niewiasty za swoich podwładnych. Dla Viany jednak największym bólem okazała się zdrada jej narzeczonego Robiana. Młody rycerz nie tylko poddał się podczas walki, przysięgając podporządkowanie Harakowi, ale również nie zawalczył o swoją ukochaną, pozwalając nowemu przywódcy oddać ją w brudne łapska barbarzyńca. Viana wraz z swoją piastunką Doreą nie poddały się jednak tak łatwo...

Laura Gallego to jedna z najsłynniejszych autorek literatury młodzieżowej, której książki zostały sprzedane w nakładzie ponad jednego miliona egzemplarzy w Hiszpanii. Po książkę "Tam, gdzie śpiewają drzewa" sięgnęłam z dwóch powodów: przyciągnęły mnie bardzo pozytywne recenzje, oraz ujrzałam tę (jeszcze pachnącą) pozycję na półce w bibliotece. Nie mogłam sobie odmówić wypożyczenia jej. Ale czy właśnie tego się spodziewałam?

Akcja książki osadzona jest w przeszłości, dokładnie jednak nie wiemy, który to może być rok - to pozostaje jedynie w naszych domysłach. Powiem, że autorka nie najgorzej przeniosła czytelnika w świat monarchy, rycerzy i książąt. Jednak z osobistych pobudek nie przepadam za książkami, gdzie akcja toczy się w przeszłości. 

Przyznam, że już pierwsze strony obudziły w mojej głowie pytanie 'Co ja czytam?'. Początkowe rozdziały były nużące, rozwlekłe i jakby... na siłę napisane. Nie mogłam poczuć, że tak powiem, tej pozycji. Minusem powieści jest to, iż akcja toczy się bardzo wolniutko. Pierw opisy, przemyślenia (duuużo przemyśleń) a potem coś prawie emocjonującego może się wydarzyć. Jestem zwolenniczką książek, gdzie akcja mknie naprzód, gdzie główni bohaterowie nie mają chwili wytchnienia i cały czas muszą borykać się z problemami. Tutaj jednak akcja była napędzana przez kołowrotek, którego używał ślimak.

"Dlaczego miłość jest tajemnicą?"

Stwierdzam, że bohaterzy byli dobrze wykreowani. Czytając pierwsze rozdziały i coraz bardziej poznając
Vianę, już się przeraziłam, że przez czterysta stron będę musiała znosić tę delikatną, strachliwą księżniczkę, która bladnie co pięć minut. Jednak napaść barbarzyńców i oddanie jej do jednego z nich trochę ją zmieniło. Prawdziwą przemianę przeszła dopiero po poznaniu Wilka, który nauczył ją wszystkiego. Wtedy to Viana nie była ani delikatna ani strachliwa. Jedynie lekkomyślna, co niekiedy również budziło chęć potrząśnięcia dziewczyną i wykrzyczenie jej, by wreszcie zaczęła zachowywać się racjonalnie.

W końcu wśród nużących rozdziałów, zaczął wypływać potencjał pisarki, akcja powolutku nabierała tempa i czytelnik zaczął odczuwać tę magię. Bardzo ciekawiły mnie opisy Wielkiego Lasu, gdzie nikt nie odważył się zapuścić i wokół, którego toczyło się wiele przerażających legend. Pani Laura stworzyła świetny klimat tego tajemniczego lasu i pozwoliła nam poczuć się, jakbyśmy szli wraz z Vianą i przyglądali się niesamowitej naturze.

Ostatnie rozdziały obudziły we mnie wielki zapał do tej książki. Nie mogłam się oderwać od czytania. Gdyby tylko cała pozycja była tak świetna, jak końcowe rozdziały, to moja recenzja byłaby obfita w pochlebstwa. Rozkoszowałam się piękną miłością, która zaczęła się rodzić pomiędzy główną bohaterką a chłopcem z lasu Urim oraz podziwiałam odwagę i walkę o wolność Viany.

Język był przystępny, ale bywały momenty, w których zastanawiałam się, czy w czasach rycerzów i monarchy istniały już niektóre zwroty, których używali główni bohaterowie. Niestety pisarka nie przeniosła języka bohaterów do opisywanych czasów. Chociaż może i lepiej, bo nie wiem, czy to bym zniosła. 

"Tam, gdzie śpiewają drzewa" to ciekawa, choć niekiedy nużąca książka, która może zniechęcić swoją wolną akcją. Jednak opisana jest w niej niezmierna odwaga, niesamowita miłość i zawzięta walka o wolność. Po dłuższym namyśleniu stwierdzam, iż ta pozycja jest warta zapoznania. Chociażby dla niecodziennych refleksji, do których czytelnik jest zmuszony po przeczytaniu "Tam, gdzie śpiewają drzewa".

"Mówię o miłości - wyszeptała.- Kiedy kogoś kochasz, czujesz coś tutaj - dodała, kładąc dłoń na sercu Uriego.- Tak mocno, że wydaje ci się, że nie możesz oddychać. Tak intensywnie, że pragniesz zawsze być z tą osobą i nigdy więcej nie chcesz się z nią rozstać"

poniedziałek, 24 czerwca 2013

"Chuliganka" - Izabela Jung

Ile jest rodzajów miłości? Tyle samo, co ludzi na świecie. Każde uczucie jest inne, każdy związek powstawał w innych okolicznościach, każda para borykała się z innymi problemami. Emocje budzone w miłości pomiędzy dwojgiem ludzi są bardzo różne. Każda jednostka inaczej wyobraża sobie miłość. Dla niektórych jest ona spokojna, cicha, uszczęśliwiająca, dla innych szalona, nieokiełznana i bolesna. A co robić, gdy miłość pomiędzy dwojgiem ludzi jest wręcz zakazana? Jeśli mężczyznę i kobietę dzieli wszystko: religia, sposób myślenia, podejście do spraw, wychowanie? Czy w takich chwilach lepiej sobie odpuścić, przełknąć uczucie goryczy i zapomnieć o obiekcie westchnień, czy spróbować mimo wszystko, mimo iż jest ogromna szansa, że się nie uda, że wszystko dookoła zostanie zrujnowane. Czy warto zaryzykować dla miłości?

 "A jeśli celem życia jest rozwój, nie rozwinę się, chodząc tylko wydeptanymi ścieżkami."

Pewnego dnia, podczas nieprzerwanie ciągnącego się remontu, do Ewy mieszkania przychodzi młody, niesamowicie przystojny i tajemniczy Czeczen, by pomagać w pracach wraz z innymi rodakami. Młody mężczyzna od razu wzbudził ciekawość kobiety. Przychodził codziennie i z dnia na dzień Ewa starała się rozpocząć jakąś rozmowę, dowiedzieć się czegoś o nim. Trochę minęło nim Zeliem i Ewa odnaleźli drogę do siebie, lecz gdy tylko to się stało, porwał ich wir zakazanej, nieposkromionej miłości. Mimo iż trzydziestoletnia kobieta wiedziała, że nie powinna wplątać się w żaden związek - miała męża, dzieci i na dodatek różnice pomiędzy Polką a Czeczen były ogromne, zrobiła to. 

"Chuliganka" to debiut literacki polskiej psycholożki, która lubi nurkować i tańczyć. Duchowe inspiracje znajduje w odległych zakątkach świata. Niedawno postanowiłam wspierać polskich autorów i poznawać ich twórczość, dlatego nie byłabym sobą, gdybym przeszła obojętnie obok tej pozycji. Czy się zawiodłam? Absolutnie nie!

"Miłość jest po to, żeby się nią cieszyć, a nie żeby coś z nią robić."

Pomysł na książkę jest ciekawy. Historia młodego Czeczena i Polki wciąga od pierwszy stron. Uczucie budzące się w nich niezwykle intrygowało, a różnice, które dzieliły Zeliema i Ewę pchały czytelnika naprzód, by się dowiedzieć, co wyniknie z ich zakazanego związku. Niezmiernie ciekawiło mnie to, jak pisarka zamierza połączyć dwoje zupełnie różnych ludzi. Trzydziestolatkę i dwudziestolatka dzieliło dosłownie wszystko! I to właśnie było tak pociągające w tej książce.

Spodobało mi się to, że pani Izabela wplątała w fabułę informacje dotyczące prawdziwego życia Czeczenów, ich sposobu życia oraz poglądów. Szczerze mówiąc nie miałam bladego pojęcia, że Czeczeni toczą wojnę z Rosją. Nie sądziłam, że w kraju Zeliema bywa taka brutalność. 

"Czy można zmusić do miłości kogoś, kto najwyraźniej zapierał się przed nią rękami i nogami?"

Bohaterzy byli bardzo dobrze wykreowani. Ewa okazała się wybuchową, silną kobietą, wiedzącą czego oczekuje od życia. Ani mnie nie irytowała, ani szczególnie nie zdobyła mojej sympatii. Miłość poważnie zawróciła jej w głowie i niekiedy miałam wrażenie, że trzydziestoletnia kobieta zachowuje się niedojrzale, jak małolata. Ale może takie rzeczy się zdarzają, gdy miłość bierze górę - odbiera racjonalność myślenia? Pani Jung stworzyła świetny zarys psychologiczny głównej bohaterki. Z każdym rozdziałem, widzimy powolną zmianę w Ewie.

Język, jakim posługuje się pisarka jest dość... specyficzny. W dialogach Czeczenów musiała się poważnie nagłowić, jak dobrać słowa, by były nie do końca profesjonalne, lecz niekiedy zapominała się i układała dziwne zdania w momencie przemyśleń głównej bohaterki. Jednak to nie było bardzo widoczne i nie kuło w oczy. Pani Izabela również posługiwała się kolokwializmami, lecz ich ilość była zdawkowa i jestem pewna, że bez niej, książka straciła by swoją magię.

"Chuliganka" to interesująca powieść o zakazanej miłości, przeciwnościach losu i łączeniu dwóch zupełnie różnych światów. Polecam tę pozycję szczególnie kobietom. Warto poświęcić trochę czasu, by poznać piękną historię Ewy i Zeliema. 

"Z porażką o wiele łatwiej żyć i łatwiej się podnieść, łatwiej ją zdefiniować, wyciągnąć wnioski, wrócić. Nadzieja umiera ostatnia. Nadzieja gasi światło w opuszczonym już dawno przez wszystkich pomieszczeniu."

Za możliwość przeczytania "Chuliganki" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

sobota, 22 czerwca 2013

Zapowiedź: "Sekret Julii" - Tahereh Mafi

OPIS:

Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu...

Nareszcie wiem, co muszę zrobić, wreszcie jestem gotowa pomóc, wreszcie mam wrażenie, że może tym razem będę w stanie utrzymać swoją moc pon kontrolą, i muszę spróbować.
Więc cofam się chwiejnie.
Zamykam oczy.
I daję z siebie wszystko.

"Sekret Julii" to kontynuacja bestsellerowej powieści "Dotyk Julii". Dzieło pani Tahereh Mafi zdobyło wielu fanów. Mnóstwo czytelników pokochało świat stworzony przez pisarkę. Jestem jedną z tych osób, które uwielbiają tę książkę. Z tegoż powodu z niecierpliwością czekam na premierę drugiej części, która odbędzie się już 17 lipca! 

Wy również polujecie na kontynuację przygód Julii i Adama?

sobota, 15 czerwca 2013

"Requiem" - Lauren Oliver

W każdym człowieku istnieją niewidzialne mury, granice, które hamują przed dokonaniem niektórych czynów, wypowiedzeniem niektórych słów. A co jeśli taki mur został wybudowany na świecie, powstał, aby podzielić jedną ziemię, na dwa światy? Granica, oddzielająca dwa zupełnie różne przekonania. Niektórzy zgodzą się na życie w zamknięciu, niepełnej wolności, lecz znajdą się ludzie, którzy za wszelką cenę, będą chcieli zburzyć mury, zaznać wolności, nie czuć pohamowań, iść drogą, którą sami wybiorą. Lecz czy pozbywanie się wszelkich granic, oznacza szczęście czy chaos? Zbuduje jedność, czy rozpęta wojnę?

"Co to za dziwny świat, w którym ludzie pragnący po prostu kochać zostają zmuszeni do walki. Co za przewrotna natura życia."

Ogromnym szokiem dla Leny jest to, iż Alex żyje. Była przekonana, że miłość jej życia odeszła. W końcu widziała go tego pamiętnego dnia, gdy porządkowi schwytali go w swoje bezlitosne sidła. Sama przedarła się do Głuszy, i została przygarnięta przez Odmieńców. Stała się członkiem ruchu oporu. Zmieniła się nie do poznania. Zaczęła walczyć o wolność, dążyła do tego, by zburzyć mury. Poznała Juliana i pozwoliła swojemu sercu na nowo poznać smak miłości. Ale Alex wrócił. Lecz również się zmienił. Jedno jest pewne: czas iść na przód, stawić opór porządkowym i światu bez miłości. Każdy dzień jest coraz trudniejszy, każde słowo zaczyna ranić podwójnie, śmierć powoli staje się codziennością, a do tego budzą się wątpliwości: czy świat, w którym króluje miłość, jest lepszy? Mimo wszystko Lena wraz z innymi Odmieńcami rusza w sam środek rewolucji. Jednak za żadne skarby świata Magdalena nie spodziewała się, że spotka Hanę - najlepszą przyjaciółkę ze swojego poprzedniego życia.

Kto nie kojarzy trylogii "Delirium"? Jestem pewna, że każdemu z Was obił się o uczy ten tytuł. Swego czasu było bardzo głośno o dziele pani Lauren Oliver. Świat, gdzie miłość uznano za chorobę, podbił serca wielu czytelnikom. W moim przypadku podbijanie serca odbywało się bardzo stopniowo. Zawiodłam się na pierwszej części trylogii, polubiłam "Pandemonium", a dopiero "Requiem" sprawiło, iż moje serce należy do
pani Lauren!

"Może nasze uczucia doprowadzają nas do szaleństwa. Może miłość rzeczywiście jest chorobą i lepiej by nam było bez niej."

Dopiero w tej książce dostrzegłam przesłanie. Dopiero ostatnia część trylogii naprawdę przemówiła do mnie, zmusiła do uważnego czytania każdego zdania, ponieważ właśnie w każdym zdaniu była ukryta mądrość, dotycząca miłości, świata i wolności. Ledwo nadążałam z zaznaczaniem pięknych cytatów, których było mnóstwo.

Nuda to coś, czego nikt nie ma prawa znaleźć w tej pozycji. Akcja jest dynamiczna i świetnie skonstruowana. Nie daje chwili wytchnienia ani głównym bohaterom, ani czytelnikowi. Każdy rozdział, opisujący Głuszę, jest nasycony adrenaliną, niepokojem, wątpliwościami, walką i bólem. W tej części bardzo często można było się natknąć na brutalność ludzi żyjących w mieście okalanym przez mury, jak i za murami.

"Spoglądam w stronę setek ludzi, którzy zostali wygnani ze swoich domów, ze swojego życia, do tego miejsca, gdzie królują brud i pył. Zrobili to dlatego, że chcieli czuć, myśleć i wybierać to, czego sami pragną. Nie wiedzą, że nawet to jest kłamstwem - że nigdy tak naprawdę sami nie decydujemy, a przynajmniej nie do końca. Zawsze jesteśmy popychani ku jakiejś drodze. Nie mamy wyboru, jak tylko zrobić krok do przodu, a potem kolejny i kolejny. I nagle okazuje się, że znajdujemy się na drodze, której w ogóle nie wybieraliśmy."

Bohaterzy są świetnie wykreowani. Każdy ma swój własny charakter, posiadają zalety oraz wady, co ogromnie cenię w książkach. W poprzednich recenzjach wspominałam, iż Lena ogromnie mnie irytowała. W "Requiem" nie zrobiła tego ani razu, wręcz przeciwnie. Zaczęłam ją podziwiać i doskonale rozumieć. Bardzo spodobała mi się jej przemiana, która zaszła w poprzedniej części. Tutaj dziewczyna jeszcze bardziej pokazuje, jaka jest silna, niezależna oraz pewna swoich racji.

Idealnym zabiegiem były dwie narracje - Leny oraz Hany. Dzięki temu, mogliśmy nie tylko podążać za główną bohaterką, ale również poznać życie jej najlepszej przyjaciółki po zabiegu. Niezmiernie intrygowała mnie osobowość Hany po remedium. Ponadto zaczęłam patrzeć na nią z zupełnie innej strony, niż dotychczas. Pomysł ten idealnie wplótł 'ułożony' świat po zabiegu w nieokiełznane życie w Głuszy.

"Jak ktoś może mieć taką moc, by sprawić, że drugi człowiek rozpada się na tysiąc kawałków albo doświadcza uczucia pełni?"

Styl, jakim posługuje się pani Lauren jest bez zarzutu. Łatwy i przyjemny. Ponadto pisarka świetnie manipuluje emocjami czytelnika. Opisuje każde uczucie z taką pasją i sprawnością, iż sami zaczynamy czuć dokładnie to samo i bardziej rozumiemy swoje uczucia, towarzyszące nam na co dzień.

"Requiem" to zdecydowanie najlepsza część całej trylogii. Bezapelacyjnie podbiła moje serce swoim nietuzinkowym przesłaniem, dynamiczną akcją, prawdą zawartą między stronami, ciekawymi bohaterami oraz niesamowitymi opisami uczuć. Jeśli tak, jak mnie, niezbyt zachwyciły Was poprzednie części, "Requiem" zrobi to za nie.

"Ten, kto skacze do nieba, może upaść, to prawda. Ale może też poszybować w górę."

niedziela, 9 czerwca 2013

"Ostatnia piosenka" - Nicholas Sparks

OPIS:

Siedemnastoletnia Ronnie reaguje z niechęcią na informację, że całe lato spędzi z ojcem, z którym od dawna nie utrzymuje kontaktów. Trzy lata wcześniej jej rodzice rozwiedli się, a zmęczony robieniem kariery ojciec Ronnie, utalentowany pianista wykładający w konserwatorium Juilliarda, porzucił Nowy Jork i przeniósł się do miasteczka w Północnej Karolinie. Dla zbuntowanej dziewczyny to ciężka próba: przyzwyczajona do zgiełku wielkiego miasta, zakochana w jego nocnym życiu i modnych klubach, musi zmierzyć się z senną atmosferą małej mieściny oraz stawić czoło ojcu, do którego ciągle czuje żal. Czy będzie to najgorsze lato w jej życiu? Wszystko na to wskazuje. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć - na przykład tego, że pozna Willa, przystojnego siatkarza, obiekt westchnień miejscowych dziewcząt, ani tego, że zakocha się z wzajemnością...

"Nie da się wrócić do przeszłości."

MOJA OPINIA:

Ronnie wraz z bratem musi spędzić całe wakacje u ojca, którego nienawidzi. Perspektywa pobytu w nudnym miasteczku u boku znienawidzonego rodzica zdecydowanie nie napawa optymizmem, lecz wszyscy wokół są głusi na sprzeciwy siedemnastolatki. Zachowanie nastolatki pozostawia wiele do życzenia. Kłótnie z ojcem, wypady do późna i złe towarzystwo są dowodem buntu i niezależności w Północnej Karolinie. Jednak podczas dwóch miesięcy pobytu z ojcem i zapoznaniu Willa Ronnie się zmienia. Na dodatek, gdy zaczyna naprawdę poznawać ojca, na jaw wychodzi tajemnica, która odmieni całe życie dziewczyny.

"Jak daleko byś się posunęła, żeby chronić przyjaciela?"

Wstyd się przyznać, lecz to dopiero pierwsza książka Sparksa, jaką przeczytałam. Co mnie skłoniło do tej pozycji? Zdecydowanie autor, opis i wiele pozytywnych recenzji. Czy spodobało mi się pióro pana Nicholasa i czy historia Ronnie zapadła mi się na długo w pamięci? Oj, tak!

Pomysł na książkę jest bardzo ciekawy. Ponadto autor w powieści porusza mnóstwo niesamowicie istotnych tematów: rozwód rodziców, uczucia zbuntowanej nastolatki, choroba, zdrada a nawet obecność Boga! Spodobało mi się to, do jakich refleksji i przemyśleń skłania nas pisarz. Jego zapatrzenia na rodzicielstwo i Boga są interesujące i prawdziwe. Sprawiają, że czytelnik zaczyna poważnie rozmyślać nad treścią książki i samym sensem słów, które pozostają na długo w pamięci.

Klimat książki na samym początku wydawał się lekki i przyjemny, jednak z każdym kolejnym rozdziałem czytelnik zaczyna rozumieć, iż ma do czynienia z o wiele poważniejszą pozycją, która niesie ze sobą ogrom prawdy.

"Poszukiwanie obecności Boga było równie tajemnicze jak On sam, bo czym jest Bóg, jeśli nie tajemnicą?"

Bohaterzy książki są naprawdę świetnie wykreowani. Mają swoje wady i zalety, co wielce cenię. Zbyt wiele razy natknęłam się na książki, gdzie postacie nie mają wad i są doskonali. W "Ostatniej piosence" pisarz nie popełnił tego błędu. Nadał swoim bohaterom prawdziwości, która sprawiła, że każda postać wydawała się ludzka, wyrwana z rzeczywistego świata. Bardzo polubiłam Ronnie, która miała swój ostry charakterek. Potrafiła odpyskować, rzucić ciętą ripostą, jak i nawrzeszczeć bez skrupułów. Dziewczyna jednak ukrywała  część siebie, która była wrażliwa i delikatna.

Wątek miłosny jest bardzo dobrze stworzony. Ani nie przesłodzony, ani nie przepełniony przeciwnościami losu. Podobnie jak bohaterzy, miłość pomiędzy młodymi wydaje się być prawdziwa, rzeczywista a nawet  łatwa do powtórzenia. Muszę pochwalić pisarza za to, iż nie skupił się na wątku miłosnym, który nie był w książce najważniejszy. Byłabym szczerze zawiedziona, gdyby więcej rozdziałów było poświęconych na miłosne eskapady.

Ostatnie rozdziały książki bardzo poruszają. Są pełne emocji, które aż odbierają mowę. Byłam zszokowana rozumiejąc, jak świetnie p. Nicholas operuje uczuciami, jak idealnie oddaje sens chwili, sytuacji. Podczas czytania niejednego rozdziału z oczu ciekły mi łzy. Niektóre momenty potrafiły naprawdę wzruszyć i zapaść na wiele, wiele lat w pamięci.

"Zwykle głos Boga to zaledwie szept i musisz bardzo uważnie słuchać, aby go pochwycić. Innym razem jednak podpowiedź jest oczywista i rozlega się głośno jak dzwon kościelny."

Styl, jakim posługuje się pisarz jest niesamowicie przyjemny oraz prosty. Przez rozdziały wręcz suniemy, delektując się kolejnym słowem, zdaniem. Język również nie sprawia czytelnikowi trudności.

"Ostatnia piosenka" to piękna, wzruszająca i prawdziwa powieść, która zmusi do refleksji i wywoła wiele łez. Uzmysłowi czytelnika, czym jest rodzina, miłość, ból, śmierć, zaufanie i zrozumienie. Pokaże również czym jest Bóg. Zdecydowanie polecam tę książkę. Niezależnie od wieku - ta powieść powinna być obowiązkową lekturą każdej osoby. Jeszcze raz polecam! Nie zawiedziecie się, a wręcz pokochacie. Bo ja pokochałam.

"Prawda tylko wtedy coś znaczy, gdy trudno się do niej przyznać."

niedziela, 2 czerwca 2013

"Życie to iluzja" - Tomasz Karandysz

OPIS:

"Życie to iluzja" opowiada o człowieku, który poszukuje sensu własnego życia. Natchnienia, które pozwoli mu cieszyć się szczęściem i miłością. Wciąż jednak coś lub ktoś staje mu na drodze do osiągnięcia zamierzonego celu. Powieść jest obrazem wewnętrznych przeżyć i alteracji rozdartego wewnętrznie bohatera. Autor kreśli psychologiczny portret człowieka zagubionego w świecie rzeczywistym, którego nie przyjmuje, uciekając w świat marzeń i snów. W pewnym momencie dochodzi do tego, że całe jego życie wydaje się być tylko i wyłącznie ulotnym złudzeniem.

"Nie uciekniesz przeznaczeniu."

MOJA OPINIA:

Przed głównym bohaterem kolejny napad wraz z jego nową bandą. Jest jak zawsze, nikt nie zwraca większej uwagi na chłopaka, a on sam mało mówi, nie daje się do końca poznać. Podczas napadu główny bohater jak zwykle nie za wiele się przydał, kiepsko radził sobie podczas walki w ręcz. Ten napad był jednak inny, gdyż banda zaatakowała samego maga... Piekielna złość i chęć zemsty czarnoksiężnika na chłopcach z bandy jest przeogromna. Odkąd mag zaczął ścigać głównego bohatera zaczęły się pasma niepowodzeń. A pustkę w sercu zapełnia piękna kobieta, ujrzana przypadkiem. 

"W końcu szczęście się kończy."

"Życie to iluzja" jest książką polskiego pisarza pana Tomasza Karandysza. Opis od samego początku uświadamia czytelnika, iż trzyma w ręku psychologiczną powieść, która będzie zgłębiała sens jestestwa. Przygotowałam się na coś ciekawego i dogłębnego, a co otrzymałam? Kilkugodzinną drogę przez mękę!

Pierwsze co mi się nie spodobało, to to iż czytelnik nie ma bladego pojęcia w jakim czasie rozgrywa się akcja. Nie jest powiedziane, gdzie przebywa główny bohater ani który jest rok. Jednak po niektórych sytuacjach i wydarzeniach wywnioskowałam, iż fabuła rozgrywa się w dalekiej przeszłości. Nie lubię niejasności w książkach. Czytając powieść chcę wiedzieć, gdzie i kiedy odbywa się dana akcja. 

Autor pisząc tę powieść, zapewne chciał stworzyć coś dogłębnego, chciał wniknąć w sens człowieczeństwa, w ludzką psychikę. Czy się mu udało? Absolutnie nie! Liczyłam na poważne opisy uczuć, świetnie skonstruowane rozważania człowieka zagubionego w świecie, a co otrzymałam? Płytkie i niekiedy bezsensowne opisy psychiki ludzkiej. Pisarz ani trochę nie powala swymi analizami, czy przemyśleniami, co najwyżej irytuje i przyprawia o chęć odłożenia książki na bok. Ogromnie się na tym zawiodłam!

"Bezsilność bolała bardziej niż jakikolwiek inny rodzaj bólu."

Bohaterzy też pozostawiają wiele do życzenia! Uwaga, najlepsze - czytelnik nie ma bladego pojęcia jak nazywa się główny bohater oraz ile ma lat! Rozumiem, że w krótkich pozycjach, skupiających się na wnętrzu ludzkim, takie rzeczy nie są najistotniejsze, ale w książce liczącej sobie prawie czterysta stron, chciałabym wiedzieć, jakie imię nosi główny bohater! Jedyne co o nim wiemy: że jest mężczyzną oraz infantylnie szybko się zakochuje. Można dodać do tego również, że ma pewne problemy psychiczne... Postacie drugoplanowe również nie zachwycają. Wydają się być niedokładnie skonstruowane, bez charakteru i duszy. 

Kolejna sprawa, która przelała szalę goryczy, było błyskawiczne zakochanie się naszego bezimiennego bohatera. Siedział sobie w barze (tudzież w karczmie), ujrzał piękną, czarnowłosą kobietę i już nie było rozdziału, w którym chłopak nie zachwycałby się jej urodą, nie ujadałby, iż są oni dla siebie stworzeni, że czarnulka jest jego szczęściem, światełkiem w tunelu itp. Po prostu nie pozostało nic innego jak tylko złapać się za głowę i płakać...

"Każdy człowiek potrzebuje trochę ciepła i zrozumienia od drugiej osoby."

Styl jakim posługuje się autor jest... dość męczący. Nie jestem pewna, czy tak mozolnie i ciężko szło mi czytanie tej powieści ponieważ fabuła i akcja nie powalały, czy dlatego iż język nie należy do najprostszych i najciekawszych. Na domiar złego rozdziały były tak niemiłosiernie długie, że odechciewało się rozpoczynać kolejne!

"Życie to iluzja" jest bardzo kiepską pozycją, z płytkimi opisami wewnętrznych przeżyć bohatera, którego nawet nie znamy z imienia. Niektóre momenty powalą Was swoją infantylnością, a każda kolejna strona będzie niekończącą się drogą przez mękę. Definitywnie nie polecam, a wręcz odradzam! Trzymajcie się z daleka od tej pozycji, omijajcie ją szerokim łukiem! 

"Ale przecież, koniec końców, każda śmierć jest taka sama, mój kolego." 

Za możliwość przeczytania książki "Życie to iluzja" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res!

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena