Jak sobie wyobrażamy drugiego człowieka? Tworzymy wyobrażenie o nim na podstawie naszych spostrzeżeń, uwag, poglądów. Chwil, w których obcowaliśmy z drugą osobą. Widzimy jej zachowanie i to właśnie według niego oceniamy, wyobrażamy sobie pełen zarys tej osoby. Ale czy mamy pewność, że ten ktoś pokazuje nam prawdziwe 'ja'? Czy możemy być pewni, że ktoś z kim się zadajemy, niczego przed nami nie ukrywa, jest prawdziwy taki, jaki jest? Możemy się z kimś zadawać i mieć o nim wyrobione zdanie, wyobrażenie tej osoby, ale nie możemy mieć pewności, iż to, co sobie myślimy o tej osobie, jest prawdziwe. Może się okazać, że tak naprawdę wcale nie znamy tego kogoś. Nasze spostrzeżenia mogą być złe. Więc może nim wyznaczymy opinię na temat kogoś, kogo jak nam się wydaje znamy, nim zaczniemy dzielić się z innymi własnymi wyobrażeniami na temat drugiej osoby, upewnijmy się, że z pewnością go znamy. Bo może się okazać, że oblicze, jakie jest nam pokazywane, jest tylko pozą, maską, pod którą ukrywane jest prawdziwe 'ja'.
"Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak."
Quentin wiedzie normalne, spokojne, niekiedy nudne życie. Chodzi do ostatniej klasy w szkole średniej, ma pokręconych najlepszych przyjaciół: Bena i Radara i nie należy do tak zwanej elity w szkole. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Margo Roth Spiegelman wchodzi do pokoju Q przez okno i prosi o pomoc w jej wieloetapowym, nocnym planie. Q się zgadza i spędza z Margo jedną z najbardziej szalonych chwil w swoim życiu. Następnego dnia dziewczyna znika. Nie przychodzi do szkoły. Uciekła. Margo miała w zwyczaju uciekać i zostawiać innym wskazówki, by najbliżsi wiedzieli, gdzie podziewa się nastolatka. Tym razem okazuje się, że dziewczyna zostawiła wskazówki tylko dla Quentina. Margo chce, by to właśnie Q był tym, który ją odnajdzie. Czy mu się uda?
Jonh Green jest amerykańskim pisarzem. Debiutował znakomitą powieścią "Szukając Alaski", lecz
prawdziwą sławę przyniosła mu powieść "Gwiazd naszych wina". Ja, jak zapewne wielu z Was, swoją przygodę z panem Greenem zaczęłam od powieści o Agustusie i Hazel. Pisarz zdobył moje serce tą poruszającą pozycją, ale czy tak samo moje serce zdobyła jego powieść "Papierowe miasta"? To mało powiedziane!
"Chodzi mi o to, że w którymś momencie będziesz musiał przestać wpatrywać się w niebo, bo inaczej pewnego dnia spojrzysz z powrotem w dół i zorientujesz się, że ty także uleciałeś w przestworza."
Coś, co rzuca się w oczy i nadaje tej pozycji charakteru to humor! Dowcip Johna Greena jest po prostu fenomenalny! Jego pomysły, zabawne teksty, które są zawarte pomiędzy kartkami, sprawiają iż wybuchasz szczerym śmiechem. Każdy rozdział jest w stanie wywołać u czytelnika niekontrolowaną salwę śmiechu. Bardzo cenię książki z przesłaniem i humorem. Tu miałam obie te rzeczy. Uważam, iż dowcip był tutaj naprawdę potrzebny, bo gdyby nie on, książka utrzymana byłaby w barwach szarości, powagi.
Przesłanie w "Papierowych miastach" jest niezwykłe. Dogłębne, szczere przemyślenia, ludzkie spostrzeżenia i ciekawe uwagi dotyczące codzienności, człowieczeństwa, miast. Uwielbiam książki z przesłaniem. Dzieło Johna Greena niesie ze sobą nieprzeciętny przekaz, który zmusi do refleksji.
"Odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni."
Pomysł na książkę, jest bardzo ciekawy. Oryginalny. Pan Green miał wielki potencjał w tej historii i wykorzystał go w pełni. Nie dopatrzyłam się żadnych niedociągnięć, braku spójności, ani schematyczności. Pan John zaskakiwał czytelnika ciekawymi pomysłami i nie dał ani chwili na nudę.
Bohaterzy zostali świetnie wykreowani! Zdecydowanie nieschematyczni, ani szablonowi. Ciekawi, barwni i dopracowani w każdym calu. Pisarz nie skupił się tylko na głównych postaciach, ale również przywiązał dużą uwagę do kreowania postaci drugoplanowych. Quentin jest w stanie zyskać sympatię czytelnika, tak samo jak Radar i (w szczególności) Ben. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu Johna Greena.
"Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."
Język, jakim posługuje się pisarz, jest bez zarzutu. Łatwy, przystępny, lecz ma w sobie 'to coś', dzięki czemu, czytanie jest najprawdziwszą przyjemnością. Nie dopatrzyłam się żadnego minusu w tej powieści. Niezwykłe, prawda?
"Papierowe miasta" jest głęboką, nietuzinkową powieścią, pełną humoru i niecodziennych refleksji. Uważam, iż każdy powinien zapoznać się z tą pozycją. To nie jest książka, to jest wręcz arcydzieło! Gorąco polecam!
"Być może wyobrażając sobie te przyszłe chwile, czynimy je realnymi, a może i nie, jednak i tak musimy je sobie wyobrażać."
Tak,John Green umie zrobić wrażenie na czytelniku
OdpowiedzUsuńO TAAAAK! zgadzam się! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam "Gwiazd naszych wina" i było mega! Muszę teraz zakupić tę książkę. Pokochałam pióro Greena. Jest takie ciekawe, przystępne, i jakby pisał tylko do mnie xD Skoro przy GNW ciągle ryczałam to przyda mi się zastrzyk humoru teraz :D Czas do księgarni ruszyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Książka ciekawi mnie od dnia premiery i na pewno ją przeczytam, bo chyba dotychczas jeszcze nie spotkałam się z negatywną recenzją.
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam aczkolwiek marzę o tej książce! "Gwiazd naszych wina" była świetna, więc przymierzam się i do tego tytułu autora. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie i po raz kolejny poruszy ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam, że bedzie ot kawal dobrej lektury. Koniecznie muszę przeczytać 'Gwiazdy naszych win', a nastenie recenzowaną przez ciebie książke.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńMam Gwiazd naszych wina, więc jak mi się spodoba, to zapoznam się i z tą książką :)
OdpowiedzUsuńWypadałoby się w końcu z tą serią zapoznać, ale stale jakieś inne pozycje wzywają.. :)
OdpowiedzUsuńJa oceniłam dużo gorzej, ale co do humoru w książce się zgadzam ^^ Wybuchałam śmiechem bez przerwy, głównie w ostatniej części. Niestety druga część strasznie mnie znudziła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Nie czytałam jeszcze "Gwiazd naszych wina", ale mam zamiar, jak już wiesz. :D
OdpowiedzUsuńStrasznie czekam, żeby książka wpadła w moje ręce!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
kampisanei.blogspot.com
facebook.com/kampisanei
Ja mam ochotę na całą serię;)
OdpowiedzUsuńOd pojawienia się tej książki, już chciałam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńChciałam cię poinformować że wygrałaś w moim konkursie. :)
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Green'a a;e ta wydaje mi się bardziej ciekawa od "Gwiazd naszych wina" :-)
OdpowiedzUsuńMnie osobiście ta książka nie porwała - po lekturze Gwiazd naszych wina liczyłam na coś równie głębokiego i wzruszającego. Wyszło trochę nijako, ale i tak lubię Greena, a co ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) Ja osobiście nie miałam jeszcze do czynienia z książkami tego autora, ale najwyższy czas zacząć przygodę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Gwiazd naszych wina" - kiedy skończyłam książkę, miałam mieszane uczucia, ale teraz mogę przyznać, że była świetna. "Papierowe miasta" również chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzisiaj je skończyłam :D Bardzo dobra lektura. Green ma świetne pióro :)
OdpowiedzUsuńTej książki nie odpuszczę! Koniecznie muszę przeczytać :) Całe szczęście, że koleżanka ją ma. Może mi pożyczy :D
OdpowiedzUsuńCzytałam ,,Papierowe miasta'' i się w nich po prostu zakochałam ! Już nie mogę się doczekać kolejnej książki Greena pt ,,Szukając Alaski '' !
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny ! Oczywiście dodałam do obserwowanych i zapraszam też na mój, dopiero zaczynam : http://dwiestronyksiazki.blogspot.com/
Przeczytałem. Treść super, ciekawa, emocjonująca, wszystko łatwe do zrozumienia, przekaz został przeze mnie zrozumiany...do czasu kiedy dojechali do Agloe. Za dużo w tym filozofowania i tak mega poetycko. W ogóle nie do ogarnięcia, o co kaman. Inaczej sobie wyobrażałem ich przywitanie. Zrozumiałbym koniec, gdyby to nie było takie poetyckie. Więc końcem jestem zawiedziony, spodziewałem się niesamowitego, pełnego emocji "endu". Czegoś takiego że czytając ostatnie kartki będę miał ,,oczy jak 5 złoty", nie będę mógł się oderwac od kartki, a jak skończę, będę w szoku przez następne 5 minut. Niestety męczyłem się słuchając jak Margo robi jakieś nudne wywody o życiu, nawet się nie skupiałem na treści bo i tak nic bym nie skumał ;P
OdpowiedzUsuńAle i tak jestem happy :D