piątek, 2 stycznia 2015

Bloggers reading online #3 - W śnieżną noc

Jak możecie się domyślać Green, jako jeden z najpopularniejszych pisarzy dla młodzieży, podbił serca moje i Emy. Dowodem tego może być nasza wspólna recenzja Szukając Alaski, którą mieliście okazję czytać w wakacje. Dzisiaj przychodzimy do Was z książką, o której ostatnimi czasy jest bardzo głośno. Mowa o zbiorze świątecznych opowiadań w wykonaniu trójki pisarzy - W śnieżną noc. 

Pierwsze opowiadanie, wychodzące spod pióra pani Maureen Johnson niestety nie podbiło mojego serca. Zacznijmy od tego, że wydawało mi się wielce naciągane. Niektóre momenty sprawiały, że kompletnie nie chciałam uwierzyć w bieg wydarzeń, gdyż niesamowicie odstawał od rzeczywistości. Niemal wszystko, o czym czytałam, było bardzo wyolbrzymione oraz podkoloryzowane. Zdecydowanie nie przepadam za takimi zabiegami. 

Ema: Natomiast mnie cały czas towarzyszyło poczucie, że nie wiem, co tak właściwie się dzieje. Chociaż niewątpliwym atutem W śnieżną noc jest dynamiczna akcja, to sprawia ona jednak, że wszystko traci swoją realność. Nie przestawałam zadawać sobie pytania "o co chodzi?". A ja nie lubię nie rozumieć czegoś w czytanej książce. Trzeba jednak przyznać, że Podróż wigilijna jest, zgodnie z zapewnieniami wydawcy, romantyczna.

Zgodzę się! Wiele razy podczas czytania uśmiechałyśmy się ponieważ miało miejsce sporo sytuacji całkowicie wypełnionych miłością oraz pozytywnymi uczuciami. Nie jeden raz zdarzyło nam się wykrzyknąć "Ooo, jakie to słodkie!". Jest to niezbity argument na to, że każdy czytelnik poczuje coś względem tej powieści, bo niełatwo nas rozczulić (a przynajmniej mnie). 

Przejdźmy do opowiadania Zielonego. Właściwie nie różni się ono specjalnie od pierwszego z tym, że po prostu jest Greenowskie. A skoro Greenowskie to znaczy - z poczuciem humoru! Może nie dorównywało pełnometrażowym powieściom pana Johna, ale i tak doprowadzało nas do salw głośnych, zgodnych śmiechów. 

Chociaż Emie się to nie spodobało, ja doceniłam także niepapierowe postacie, mające w sobie coś niepowtarzalnego. Czytanie ich rozmów okazało się niebywałą przyjemnością, gdyż nie były one płytkie, a niekiedy nawet zawierały w sobie lekki morał. Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy zachwycił nas najbardziej! 

Jeśli chodzi o trzecie opowiadanie, pióra Lauren Myracle, odebrałyśmy je jako najgorsze - nie tylko ze zbioru W śnieżną noc, ale jako jedno z gorszych opowiadań z jakimi zetknęłyśmy się w ogóle. Przede wszystkim jest ono płytkie, naiwne i... dziecinne. Bohaterka, zachowująca się jak ośmiolatka, minimalistycznie rozbudowana akcja, monotematyczność dialogów i wreszcie drętwo prowadzona narracja to standard w Świętej patronki świnek. Jednakże moje uczucia i tak są ciepłe w porównaniu do Darii. 

Oj tak... Czytając to opowiadanie myślałam, że uduszę główną bohaterkę za jej niekończący się lamet odnośnie złamanego serca oraz zachowanie godne rozpuszczonej egoistki, przyzwyczajonej do otrzymywania wszystkiego, czego sobie zapragnie. Niejednokrotnie wybuchałam szyderczym śmiechem, mając przed oczami wypowiedź Addie. Miliony razy kuło mnie w oczy przesłodzenie sytuacji, co doprowadzało do tak zwanego rzygania tęczą. Nie znoszę takich opowiadań, a zważywszy, że całe obfitowało w najbardziej znienawidzone przeze mnie aspekty, Święta patronka świnek bezprecedensowo uplasowała się na mojej czarnej liście. 

Chcąc podsumować całą W śnieżną noc nie wolno nie wspomnieć o tym, że widoczna współpraca przebiegała na naprawdę wysokim poziomie. Wszystkie trzy opowiadania w mistrzowski sposób się ze sobą zazębiają, a w niektórych momentach nawet wyraźnie łączą. Mankamentem jest jednak fakt, że mimo czasu Wigilii w historiach tak naprawdę prawie wcale nie czuć magii świąt. Choć mogłoby się wydawać, że to właśnie wokół tego będzie się kręcić cała fabuła to głównym spiritus movens W śnieżną noc jest śnieżyca. A biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce zimowe święta trafiają się raz na parę lat, to te dwa pojęcia nie wiążą się dla mnie ze sobą w taki oczywisty sposób. 

Pomijając wymienione wyżej błędy i tak będziemy ciepło wspominać zbiór opowiadaniach W śnieżną noc, ponieważ czytanie go razem, zdecydowanie dodało mu niezapomnianej magii. Przyznam jednak szczerze, iż oczekiwałam czegoś więcej od tej pozycji, niemniej wciąż jestem pod wrażeniem i mogę - możemy - z czystym sumieniem polecić tę książkę, a szczególnie w czas świątecznych cudów. 

14 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z taką wspólną recenzją, naprawdę! Ja mam tę książkę, leży na półce...a nie, jest częścią wędrującej biblioteczki anastazji, ale jak znajoma mi ją odda, to pewnie przeczytam, choć mam mieszane uczucia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro nie czuć w nich magii świat, to sądzę, że gdy je później przeczytam to się nic nie stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, ale nie dla mnie taki ckliwe opowiastki. Być może w przyszłości ja przeczytam, ale też wtpie, ponieważ moja osobowość nie znosi takich książek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tą książkę zawsze będę ciepło wspominać :)

    namalowac-swiat-slowami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tę książkę na swojej półeczce, więc muszę sięgnąć, pomimo wad.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już wiele o tej książce słyszałam, ale jakoś na razie mi z nią nie po drodze. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja "W śnieżną noc" leży na półce i czeka, więc już niedługo na pewno się za nią zabiorę. :)
    Pozdrawiam, Shelf of Books

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie książka niestety mocno średnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie czyta się takie recenzje. :D Mnie też bardzo denerwowało zachowanie bohaterki ostatniego opowiadania. Z kolei u Greena przeszkadzało mi ciągłe wspominanie cheerleaderek, jednak ostatecznie czytało się dość miło. Poza tym bardzo lubię takie łączące się ze sobą historie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajna, podwójna recenzja. :) Za to książka raczej nie dla mnie. Nie lubię takiej świątecznej ckliwości, nie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ponownie napiszę, że jesteście mega pomysłowe! :) Świetna robota.
    A książkę mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam podobne zdanie do każdego z tych opowiadań! I jesteście chyba pierwszymi osobami, które się ze mną zgadzają. Do pierwszego opowiadania przekonałam się dopiero po którymś z kolei rozdziale. Przy tym spod pióra Greena chyba najlepiej się bawiłam. I tutaj wreszcie ktoś się ze mną zgodził! Bo większość osób ma je za najgorsze. Nie uważam go za jakieś ambitne i moralizatorskie, ale lekkie i łatwo przyswajalne już owszem. Co do ostatniego, to też mi się nie spodobało. Od samego początku na nerwy działała mi główna bohaterka. Ale koniec końców, stwierdziłam, że to chyba jedyne opowiadanie mające jakiś morał.
    Jeżeli ktoś byłby zainteresowany tym co naskrobałam w swojej recenzji to zapraszam na mojego bloga: kulturaczytania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie opowiadanie Greena podobało się najmniej. Owszem, zabawne, ale ogólny wydźwięk mało zabawny.

    OdpowiedzUsuń

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena