niedziela, 21 kwietnia 2013

"Księżyc nad Świtezią" - Agnieszka Kaźmierczyk

OPIS:

Historia dwojga nastolatków, których nie oszczędził los. Wojtek po śmierci matki wyjeżdża z ojcem na Białoruś. Poznaje tam Svetlanę, która okazuje się być kimś więcej niż tylko piękną sąsiadką. Nowa znajomość ze staruszką Olgą przewraca życie chłopaka do góry nogami, wprowadzając go w świat słowiańskich demonów. Jednym z nich okazuje się Svetlana...
Nastolatkowie będą musieli zmierzyć się z odwróceniem zaklęcia, poszukiwaniem prawdziwej rodziny i własnej tożsamości, a także szkolnymi problemami.
"Księżyc nad Świtezią" to opowieść o mieszkańcach jeziora Świteź: łojmie Oldzie, vodji Svetlanie i ondynie Anatolu, ale przede wszystkim o szybkim kursie dorastania, wszechobecnej potrzebie bliskości i powoli rodzącym się uczuciu.

"Musisz tylko uwierzyć w ciebie, bo jeśli nie, to nikt inny też w ciebie nie uwierzy..."

MOJA OPINIA:

Szesnastoletni Wojtek wraz z ojcem przeprowadził się na Białoruś. Po wielu latach mieszkania w Polsce, przeżywania smutnych i radosnych chwil, mężczyźni mieli porzucić swój ojczysty kraj i zacząć od nowa w innym państwie. Po śmierci matki Wojtka już nic nie było tak samo, dlatego potrzebna była zmiana... Wojtek zamieszkał w drewnianym domku nad jeziorem Świteź. Jego sąsiadką była poczciwa staruszka Olga, z którą rozmowy umilały dni chłopcu. Jednak pewnego dnia nastolatek ujrzał tajemniczą dziewczynę w blasku księżyca. Nie mógł oderwać od niej wzroku. I od tamtej pory wszystko zaczęło się zmieniać. Chłopak miał wrażenie, że staruszka nie mówi mu prawdy, a nowo poznana dziewczyna kryje wiele tajemnic...

"Było mu wszystko jedno, chciał za wszelką cenę poznać prawdę."

Bardzo rzadko sięgam po polską literaturę, ale jestem zdania, że trzeba wspierać naszych rodaków na takim polu, jakim jest pisarstwo. Trzeba również uwierzyć w polską powieść - dać jej szanse. Polskie wcale nie znaczy gorsze. Dlatego sięgnęłam po książkę pani Agnieszki Kaźmierczyk "Księżyc nad Świtezią", aby nie tylko wesprzeć polską pisarkę, ale również sprawdzić, jak ta nasza literatura polska się ma.

Pomysł na książkę był intrygujący. Świetnym posunięciem było wplecenie w fabułę tajemnicy jeziora Świteź. Klimat, jaki pozycji nadało rzekome jezioro, sprawiło, iż książka nabrała kolorytu. A więc ustalone: pomysł bardzo dobry, ale czy w pełni wykorzystany? 

Czasami miałam wrażenie, że autorka za bardzo przyśpieszała przebieg wszystkich wydarzeń. Nie chciała zanudzić czytelnika, pozbywając się zbędnych dopowiedzeń - i owszem, nudy w tej książce nie znalazłam. Lecz miejscami wydawało mi się, że "Księżyc nad Świtezią" nie grzeszył opisami. Było ich bardzo mało. Doskonale wiem, że być może niektórych zdaniem opisy spowalniają akcję, ale umiejętnie stworzone dodają pozycji barwy, której niestety tutaj mi zabrakło.

"Wystarczyło mu, że dopuściła go do swoich tajemnic, że żył jej życiem, że był tak blisko tak niezwykłej istoty."

W dziele pani Kaźmierczyk znalazłam wiele intrygujących zagadek. Byłam równie ciekawa prawdy, co główni bohaterowie powieści. Chciałam poznać wszystkie tajemnice staruszki, wychwycić kłamstwa, które przeplatały powieść i rozwiązać wszystkie zagadki, dotyczące młodej dziewczyny - Svetlany. Jednak miałam wrażenie, że autorka mogła ciut dłużej trzymać czytelnika w niepewności. Być może mam wrażenie, że wszystkie sekrety zostały odkryte bardzo szybko, gdyż sama książka ma małą ilość stron. 

"Księżyc nad Świtezią" poruszał bardzo ciekawe tematy. Pokazywał niecodzienne relacje ojciec - syn, i ukazywał bezgraniczne zaufanie do swego dziecka. Pokazana była również chęć poznania swej prawdziwej rodziny, odkrycia od zawsze ukrywanej tożsamości człowieka. Bardzo dobrze ukazane było to, jak główny bohater  - Wojtek musiał szybko dojrzeć po śmierci matki. Zachowanie szesnastolatka odbiegało od normy Nie był on lekkomyślnym, szczęśliwym czy też dziecinnym chłopakiem. Wręcz przeciwnie. Ukazywał się dużą dojrzałością, która w jego wieku jest rzadkim zjawiskiem. 

"Potrzeba odnalezienie własnej tożsamości i własnego miejsca na ziemi była zbyt silna, by ją uśpić."

Postacie w tej książce były naprawdę różne. Od samego początku można było polubić Wojtka. Trzeźwo myślący, spokojny i szczery chłopak. Odzwierciedlał się niebanalnymi pomysłami, ale wydawało mi się, że to był chłopak bez wad. Autorka za bardzo go wyidealizowała. Co do Svetlany... dziewczyna miała swoje wady i zalety. Ta postać była jak najbardziej ludzka. Dobrze wykreowana. Również postacie drugoplanowe intrygowały czytelnika. Ojciec Wojtka - Anotoni i ciocia Monika wydawali się naprawdę istnieć, ale... no cóż, wad podobnie co główny bohater mieli bardzo mało.

Wątek miłosny... w sumie było go tutaj bardzo mało. Kiepsko rozwinięty. Opisy uczuć, były nikłe, więc nie tak łatwo było naprawdę się dowiedzieć, co czują, bądź myślą główni bohaterowie. A jak już wspomniano o wzajemnym uczuciu, nie rozwijano go. Aczkolwiek w przeciwieństwie do akcji w książce, uczucie nie wybuchło z dnia na dzień. Powoli się rodziło, doprawiało. 

"Kochał ją, był o tym przekonany. A w tej chwili kochał ją mocniej niż kiedykolwiek. Była taka piękna... w środku."

Styl, jakim posługuje się autorka jest niesamowicie prosty. Książkę czyta się bardzo szybko. Język używany w tej pozycji ułatwia czytanie, gdyż jest on przystępny. W żadnym wypadku nie męczymy się trudnymi słowami, czy też niezrozumiałą konstrukcją zdań. 

Komu mogę polecić "Księżyc nad Świtezią"? Osobą niewymagającym, które boją się powolności w książkach - tutaj jej nie znajdziecie. To jest pozycja zdecydowanie na jeden wieczór, nie wymagająca niczego od czytelnika. Niezbyt ambitna powieść o poznawaniu prawdy, szukaniu własnej tożsamości i szybkim dojrzewaniu. 

"Nie zostawia się niedokończonych spraw, bo jutra może nie być..."


Za możliwość przeczytania książki "Księżyc nad Świtezią" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res!

22 komentarze:

  1. Własnie wczoraj wróciłam z Białorusi z wymiany szkolnej, gdzie podróżowaliśmy śladami Mickiewicza i nie tylko. Miałam okazje być nad jeziorem Świteź i poznać jego historię. Fajnie, że ktos osadził legendę o tym jeziorze we współczesnej literaturze, ale byłabym chyba bardzo rozczarowana, tak jak sama to zaznaczyłas. Lubię opisy miejsc, uczuć.. czasem nawet bardziej niż akcje, a mając taki ideał jak dzieło Mickiewicza każda następna próba osadzenia powiesci na tych terenach nie będzie wystarczająco dobra.
    Bardzo polecam powracać do przepięknych polskich lektur, które są o niebo lepsze niż te obecnie pisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz - to, co Ty uważasz za wady, dla mnie jest zaletą. Ja tam nie znoszę opisów w książkach - przedłużają wszystko i muszę je przekartkowywać. Więc chyba ta książka jest dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zainteresowała mnie jakoś ta książka. Nie dlatego, że nie przepadam za polską literaturą współczesną (w końcu czasami, jeśli opis jest ciekawy, można zaryzykować i przeczytać coś swojego rodaka :)), ale mam po prostu wrażenie, że mi się nie spodoba. Może błędne, ale raczej w to wątpię. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za czytaniem mało ambitnych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym tylko zaznaczyć, że jest to najwspanialsza autorka jaką miałam okazje poznać!
      Mam z nią codziennie lekcje i uwielbiam tą kobietę.

      Usuń
  5. Czasami irytuje mnie, że akcja rozwija się wolno, jednak nie wiem czy będzie mi pasować coś takiego. Może ją kiedyś przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój egzemplarz recenzencki czeka w kolejce do przeczytania. :) Ciekawa jestem, jak ja odbiorę tę pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie czytam i przyznam, że mi się podoba :D Czyta się strasznie miło i szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Od razu skojarzyła mi się "Świtezianka" z lekcji polskiego. :)
    Książka ciekawa, "Mickiewiczowa". :D
    Jeśli spotakam na swej drodze to chętnie po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, a ja właśnie do zrecenzowania miałam ją wybrać. :) Ostatecznie padło jednak na "Pustkę Pandory". Bardzo lubię ksiażki tego wydawnictwa, większość z nich to lektury lekkie i przyjemne, podobnie jak ta.
    pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie każda książka musi być ambitna - mam dni, kiedy szukam czegoś poważnego, ale książki przyjemne, lekkie i jak to nazwałaś - mało ambitne zdecydowanie wolę... książka ma mnie wyluzować po dniu w szkole, kłotni z bratem itd. ale może ja sie nie znam...
    Alicja z krainy czarów

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczę, jak ja bardzo chcę przeczytać te książkę! Ostatnio mam wielką ochotę na polskie powieści, a ta wydaje mi się bardzo interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasami lubie takie mniej ambitne pozycje, chetnie bym sie z powyzsza zapoznala.

    OdpowiedzUsuń
  13. Też chciałam przeczytać tą pozycję:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwszy raz słyszę o tej książce i szczerze powiem, że bardzo mnie ciekawiła do momentu gdy nie wspomniałaś o słabo rozwiniętym wątku miłosnym. Na razie więc może sobie ją odpuszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzisiaj napisałam jej recenzję i muszę przyznać, że również wspomniałam o szybko rozwijającej się akcji! Nie wiem czy zauważyłaś, ale dla mnie minusem było to, że bohaterom WSZYSTKO się udawało i szło "jak po maśle" ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, gdy nasunęłaś mi tę myśl, stwierdzam, że masz rację. Te wszystkie sprawy, które nieustannie szły po myśli głównych bohaterów, były ciut naciągane.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Sheti21

    Nie przepadam za czytaniem mało ambitnych książek.

    Czytaleś/aś tą książkę, że wiesz, że nie jest ambitna?

    OdpowiedzUsuń
  17. Zawsze lubiłem czytać książki, które oparte są na legendach. W każdej legendzie przecież zawarte jest ziarenko prawdy. Uważam, że warto poświęcić trochę czasu aby ją zgłębić, autorka może nas zaskoczyć i książka nas wciągnie. Tematyka fajna dostane w łapki przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

© Created Eternity, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena